X. Lekcja 2. Współczucie

2.2K 161 23
                                    

Pov Bill
Sosna zamknął drzwi na klucz.  I się rozpłakał. Przytuliłem go.
- Co mu się stało? Czemu? Czemu Ja? - głaskałem go po plecach.

- No już wszystko będzie dobrze. - to uczucie nie chciało minąć. To w którym sam bym postawił się na jego miejscu żeby tylko nie on to przeżywał. To jest dziwne uczucie. Nagle mi się coś przypomniało.
- Hej... Ford mówił że gdzieś jedzie na długo więc nie nasłuchasz  się za długo. - Temu od razu humor się poprawił.

- N... naprawdę tak mówił - uśmiechnął się. Ten uśmiech sprawił że poczułem... jak to się nazywa?... R... radość? Chyba tak to właśnie czułem.
- Tak naprawdę. Mówił że musi zrobić jakieś badania czy cóś więc bądź spokojny. A tak poza tym to na pewno coś wpłynęło na jego zachowanie bo przecież nigdy tak się nie zachowywał - stwierdziłem. Patrząc się w drzwi.

- M.. Masz rację - otarł ostatnie łzy.
A ja otworzyłem drzwi, i wyjrzałem czy go tam nie ma przypadkiem. Szczęście nam dopisało nie było go tam. Wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół a Sosna szedł za mną. W kuchni stał niestety Ford oraz Stanley. Szóstak spojrzał z pogardą nie na Dippera tylko na mnie.

- Cześć smyki. Przyszliście coś zjeść? - spytał Stan.

- T..tak - Sosenka cały czas stał za mną ponieważ bał się wujka Forda.

- Jak ci idzie Dipper z tym demonem - spytał Stan. Dobrze stwierdził Sosna i ostrożnie zaczął iść w stronę lodówki. Minął Szóstkę. Spojrzał na niego przerażony lecz on był pochłaniały lekturą żeby zwrócić na niego uwagę.
Wyjął co trzeba, robiąc to wolno nie mogłem wytrzymać, klasnąłem w dłonie a kanapki były gotowe i jedzenie schowane. Podeszłam do Sosenki, stanąłem za nim i powiedziałem mu do ucha ciche:
- No chodź - ten tylko się zarumienił a ja bez słowa udałem się na górę.

Pov. Dipper
Bill właśnie poszedł na górę. A ja się zaciąłem i stałem w miejscu z rumieńcami.

- Hej Dipper a może razem z Billem jutro pójdziesz na zakupy do miasta u nas zaczyna brakować jedzenia w lodówce, nie licząc mięsa w puszczę - zaśmiał się.

- J..jasne p.. pewnie - w końcu odezwał się Ford.

- Tak... Stanek ma rację i ja mam listę produktów. - Podał mi skrawek papieru.

BĘDĘ CZEKAĆ NA PIEKŁA DNIE
GDZIEKOLWIEK BĘDZIESZ JA ZNAJDĘ CIĘ.
RODZINA CI NIE POMOŻE WIEC NIE ŁÓDŹ SIĘ.
NIE ZNAJDZIESZ GO BO NIE WIESZ GDZIE.
WIĘC GOŃ, GOŃ MNIE
GDY BĘDZIESZ U CELU, CEL ZNIKNIE
NAWET TWÓJ WRÓG ZGUBY TWOJEJ DOCZEKA.
TWOJE WOŁANIE O POMOC SŁYSZY Z DALEKA.
RODZINA ILUZJĄ,
ILUZJA TWĄ RODZINĄ
RADZE CI TE DOBRE CZASY PAMIĘTAĆ
BO ONE ZA CHWILE MINĄ.

   PODPIS                  NIE FORD.            

Spojrzałem na niego z przerażeniem. On się uśmiechnął diabelsko a jednocześnie oczy były czarne, spojrzałem jeszcze raz na listę tym razem była to zwykła  lista zakupów, a on uśmiechał się już serdecznie.

Dlaczego?! Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang