Rozdział XXI

2.2K 199 288
                                    

- Nie rozumiesz co do ciebie mówię?! Masz stąd kurwa wyjść w tym momencie!

- Hej... Po co te nerwy, co? Przecież już wychodzę, spokojnie mała - czarnowłosy mężczyzna z ociąganiem podniósł się z krzesła i pijackim krokiem ruszył w stronę drzwi, cały czas odprowadzany krytycznym spojrzeniem zielonych tęczówek. Po chwili, drzwi zamknęły się z głośnym trzaskiem, pokazując rozgoryczenie klienta.

- Lucy... - czerwonowłosa odwróciła groźny wzrok od drzwi i zmierzyła nim swoją pracodawczynię.

- Czego znowu?!

- Mówiłam ci już tyle razy, że powinnaś być milsza dla klientów - starsza kobieta zaczęła zdejmować swój niebieski fartuszek, który po sekundzie zawisł na jednym z wieszaków. Staruszka usiadła przy ladzie, z której wyjęła mały, czerwony notesik.

- A ja mówiłam już, że nie powinniśmy sprzedawać alkoholu - dziewczyna niedbale odrzuciła swój strój na bok i usiadła na ladzie, by móc obserwować poczynania starszej. - To jest pierdolona herbaciarnia dla zakochanych. Po co niby są nam tu potrzebne butelki z winem czy piwem?

- Nie przeklinaj, jesteś młodą damą. Powinnaś się trochę hamować - kobieta zmierzwiła swoje siwe włosy, zakładając okulary. - Alkohol się sprzedaje.

- Wiesz co było nie tak z tym typem? Dziewczyna go rzuciła, więc postanowił się opić tym paskudztwem. Przez godzinę próbowałam się go stąd pozbyć, żeby nie odstraszał nam klientów.

- Ale przy okazji zamówił i zapłacił za połowę naszego asortymentu z winem. Lepiej dla nas.

- Chyba dla ciebie - nastolatka prychnęła pod nosem, patrząc wyzywająco na staruszkę. - Ja i tak nie dostaje kasy.

- Ale za to twoja matka wzięła jej aż za dużo - starsza zakreśliła kolejne kółko w notesiku, który zaraz potem podstawiła czerwonowłosej pod nos. - Widzisz? Już prawie spłaciłaś cały jej dług. Jeszcze kilka takich dni i oczyścisz swoją matkę.

- Ta, jeszcze kilkanaście miesięcy - nastolatka odepchnęła ten przeklęty zeszyt i odwróciła wzrok od pracodawczyni, by ta nie zobaczyła w jej spojrzeniu przygnębienia i rozczarowania.

- Tak. Miesięcy - staruszka wstała, przy okazji zabierając z krzesła ciepłą, zimową kurtkę. - Zostajesz dzisiaj jeszcze godzinę. Zamkniesz jak skończysz.

- Co? - czerwonowłosa nieprzychylnie spojrzała na kobietę. - Przed chwilą skonczyłam! Teraz i tak nie ma klientów.

- Lepiej dla ciebie! Miłego wieczoru! - nastolatka chciała coś jeszcze krzyknąć, ale jej zduszony okrzyk został zagłuszony przez huk zamykanych drzwi i dźwięk małego dzwonka nad nimi.

Sfrustrowana dziewczyna kopnęła jeden ze stołków, który poleciał do tyłu, zwalając doniczkę z paprotką, powodując, że na ziemi leżało teraz milion malutkich, glinianych kawałeczków. Lucy szczerze się tym nie przejęła, zamiast tego zaczęła kopać wszystko co miała pod nogami, przy okazji wymyślając coraz to nowe wiązanki przekleństw. Nie chciała tu być. Nie chciała pracować. To wszystko wina jej matki. To jej rodzicielka była głupiutką idiotką, nie Lucy.

- Boże, chcę umrzeć tu i teraz - czerwonowłosa po chwili w końcu usiadła, chowając głowę w ramionach i zanosząc się krótkim szlochem.

- A jeśli ktoś by ci powiedział, że spłaci wszystkie twoje długi za drobną przysługę? Wtedy chciałabyś żyć dalej? - czerwona czupryna gwałtownie poderwała się, a przestraszone tęczówki zmierzyły wysoką sylwetkę blondyna, który stał spokojnie, oparty o jedną z ścian. Przez swoją złość i krzyki nie zauważyła klienta, wchodzącego do lokalu. Podniosła się lekko zawstydzona, że ktokolwiek widział jej rozterki i ze spuszczonym wzrokiem podeszła do mężczyzny.

Soukoku//Hogwart AUOù les histoires vivent. Découvrez maintenant