Rozdział XXVIII

1.1K 120 151
                                    

- Gdzie jest Chuu?

- Nie wiem.

- Dlaczego Doppo zmienił plan?

- Tego też nie wiem.

- Czemu nadal nie mamy od nikogo żadnego sygnału, a inni uczniowie atakują nas bez powodu?

- Nie wiem.

- Więc co ty do cholery wiesz?! - Dazai z satysfakcją patrzył jak zestresowana  Lucy podskakuje w miejscu i spina wszystkie mięśnie jeszcze bardziej, słysząc jego podniesiony ton głosu, po czym zerka na niego szmaragdowymi oczami pełnymi złości, ale też z nutką pewnego współczucia, którego najpewniej sama ona nie była w stanie do końca zrozumieć.

- To, że jesteśmy w całkowitej dupie - Montgomery oparła czołem o mokrą szybę, co pozwoliło jej na dokładniejsze przyjrzenie się drobnym lodowym iskierkom, pokrywających od zewnątrz szkło jednego z mniejszych drewnianych domków w Hogsmeade.

Czerwonowłosa nie potrafiła odpowiedzieć na żadne z pytań poddenerwowanego Osamu,a ta niewiedza stresowała jej zirytowaną osobę jeszcze, podobnie zresztą jak samo zachowanie chłopaka przed nią, jednak potrafiła zrozumieć ból i złość Dazaia w tym momencie. Nie miał pojęcia co się dzieje z jego ukochanym, a nikt nie potrafił udzielić mu tej informacji. To naturalne, że musiał na kimś wyładować swoją złość. Może nie do końca przemyślał swój wybór, decydując się wyżyć na sfrustrowanej i wnerwionej Montgomery. Przed wybuchem złości ratował ją tylko uspokajający uśmiech Akiko, który nieco ochłodził temperament czerwonowłosej i pozwalał jej chłodno kalkulować na nowo kilka nierozwiązanych spraw.

Odkąd wszyscy wykryli anomalie w powiadomieniu od Kunikidy, postanowili odnaleźć siebie nawzajem. Ku wielkiemu zadowoleniu Lucy, jej grupa zdołała napotkać Osamu wraz z Yosano, Ranpo i Poe. Przynajmniej miała pewność, że matka Edgara dostała odpowiednie dokumenty, które już niedługo trafią do gazety. Może nawet już są drukowane? Kto wie?

Jednak jakimś sposobem Fitzergalda musiał dowiedzieć się o tym wszystkim. W ich planie pojawiła się mała luka, która spowodowała ciąg wydarzeń, skutkujących niepowodzeniem. Dziewczyna przeklnęła w myślach. Przecież starannie mówiła wszystkich czego mają się trzymać i jak postępować. Przeoczyła coś? Pominęła jakiś malutki błąd? Bądź co bądź, prawdopodobnie zawiodła.

Uniosła szmaragdowe oczy raz jeszcze, przeczesując nimi całe pomieszczenie, w którym się znajdują. Wygięła usta w niezadowolonym grymasie na brak obecności rudej czupryny, która w mig uspokoiłaby rozszargane nerwy wciąż mówiącego, a raczej już krzyczącego, Osamu. Brakowało jej też tego wysokiego okularnika, który już zapewne miałby dobry plan naprawy całej sytuacji.

Westchnęła, zdając sobie sprawę, że sama musi coś zaplanować i raz jeszcze skupiła się na sylwetce Dazaia.

Pytał o Nakaharę. Też by chciała wiedzieć co z nim i resztą. Powinna ustawić sobie za priorytet znalezienie ich czy może jednak bezpośrednie poszukiwanie Fitzergalda? Mogła też pójść zupełnie inną drogą i zmanipulować wszystkich tak, aby udało im się uciec w bezpieczne miejsce?

- Osamu, ciszej już, proszę - Montgomery wstała, skupiając na sobie uwagę zebranych. - Naszym priorytetem bezsprzecznie jest odnalezienie reszty. Walić Francisa czy Gildię. Oni nas nie obchodzą, powinniśmy szukać przyjaciół.

- A co jeśli okaże się, że dyrektor i oni są w jednym miejscu? - Lucy przesunęła wzrokiem ku Akutagawie, mocno trzymającego Nakajimę, który raz po raz zerkał w jej stronę nieco przerażony.

- Uwierz, odnalezienie tego skurwiela jest mi na rękę - Montgomery prychnęła lekceważąco, wyładowując swój gniew na pobliskim stoliku.

- Jemu też by nie przeszkadzało to, że przyjdziemy prosto w jego łapska - Ranpo uśmiechnął się zadziornie.

Soukoku//Hogwart AUWhere stories live. Discover now