Rozdział XXII

2K 171 314
                                    

- Dazai Osamu, znowu źle!

Brunet po raz kolejny uniósł ręce, łagodnie układając je na zgrabnej talii partnerki. Lekko skrępowany uniósł czekoladowe tęczówki, by móc spojrzeć w te zielone, należące do Lucy. Dziewczyna raz po raz mierzyła go pogardliwym wzrokiem, jednak z niesamowitym posłuszeństwem wciąż pomagała mu w lekcji. Za każdym razem z uległością, która nie była podobna do jej zazwyczaj aroganckiego zachowania, wykonywała coraz to nowsze polecenia i dawała sobą prowadzić w tym dziwacznym - jak to nazywał ich nauczyciel - tańcu.

- Dazai! Nie słyszysz co do ciebie mówię?! - profesor Hawthorne mało delikatnie wyłączył muzykę i z cichym westchnieniem na ustach, podszedł do bruneta, nieznacznie poklepując go po plecach. - Osamu. Ciągle popełniasz te same błędy. Nie utrzymujesz odpowiedniej postawy, przez co nie nadążasz za rytmem muzyki, a zaraz potem gubisz w melodii. Jesteś mężczyzną, to ty masz odpowiednio poprowadzić partnerkę, nie na odwrót. 

- Mógłbyś mi przynajmniej podziękować, że jeszcze tu jestem - czerwonowłosa z oburzeniem odrzuciła pustą już butelkę, na bok i popatrzyła karcąco na Osamu. - Jeszcze kilka takich wybryków, a obiecuję, że stąd wychodzę i zostawiam cię samego z nauką tej błazenady.

- Przepraszam, Lucy. Staram się - brunet nie miał pojęcia, dlaczego ta opryskliwa dziewczyna zaszczyciła wszystkich swoją obecnością na jego prywatnych lekcjach tańca, jednak ucieszył się na wieść, że ktoś dobrowolnie zgłosił się do pomocy. Nie mógł teraz zawieść dziewczyny.

- To postaraj się bardziej! - opakowanie po czekoladowym batoniku wylądowało zaraz koło butelki, a Lucy z niezwykłą gracją podeszła do Osamu, łapiąc jego ręce i odpowiednio ustawiając na swoich biodrach. - Profesorze Hawthorne! Poproszę muzykę jeszcze raz!

- Tak, panienko - Nathaniel cicho zaśmiał się na zachowanie Montgomery, ale wykonał jej polecenie bez najmniejszego zachwiania, dzięki czemu zaraz potem po wysokiej sali rozniósł się melodyjny dźwięk gramofonu. 

Lucy jak zwykle na samym początku bezwładnie poddała się ruchom bruneta, jednak gdy tylko wyczuła delikatne zachwianie się w jego sylwetce, a szczupłe palce chłopaka z bezsilnością zacisnęły się na jej talii, okrytej tylko białym materiałem koszuli - postanowiła zainterweniować. Chwyciła Osamu mocniej i wyprostowała swoją sylwetkę, powodując, że brunet musiał zrobić to samo. 

Widząc różnicę w ruchach partnerki, Dazai spojrzał na nią z pewnym cieniem zaskoczenia i powątpienia, jednak jej skupiona i zacięta mina szybko odciągnęła go od jakiegokolwiek sprzeciwu. Wyprostował się i poluźnił uścisk na jej koszuli, która wydawała mu się teraz lekko mokra i niezwykle pogięta. Pozwolił dziewczynie, by ta doprowadziła go do satysfakcjonującego stanu.

Brunet radośnie uśmiechnął się, gdy już od kilku minut nie usłyszał zrezygnowanego głosu profesora. Szło mu coraz lepiej, a nawet gdy się gubił, to Lucy natychmiast to poprawiała, aż za którymś razem nie musiała tego robić, bo brunet z niezauważalną wcześniej elegancją, prowadził już niemal idealnie. Dazai podniósł oczy na Montgomery, by ta mogła ujrzeć w nich iskierki szczęścia, przyznając w myślach, iż jest to piękny widok. Odwzajemniła uśmiech, który niestety dosyć rzadko gościł na jej twarzy, jednak teraz wydawał się całkiem szczery i nawet ładny.

- Perfekcyjnie! - Nathaniel wyłączył muzykę i jak najszybciej podszedł do uczniów, zamykając ich w żelaznym uścisku, by zaraz potem odsunąć się i przyjrzeć ich pogodnym twarzom. - Jestem z was dumny. Dazai, udało ci się. Obyś tak zatańczył na balu, bo inaczej twoja partnerka ucieknie z pokiereszowanymi stopami.

Soukoku//Hogwart AUWhere stories live. Discover now