I'm waiting for my time to start

135 13 0
                                    

Zataczałem się i traciłem wzrok. Stawiałem krok za krokiem, próbując śledzić proste linie chodnika, co chwile zatrzymując się, gdy krawędzie krawężnika zbytnio zbliżyły się do moich stóp. Miałem ochotę krzyczeć, chciałem również zamilknąć na zawsze. Chociaż myśli kierowałem w stronę domu moje ciało niosło mnie w innym kierunku. Rozważałem już, czy nie usiąść pod mijanym budynkiem i tam nie zostać do czasu, aż mgła opadnie z mojego umysłu. Przez chwilę nawet byłem bliski wyciągnięcia telefonu by zadzwonić po brata, lecz nie chciałem by mnie widział w tym stanie. Zresztą co miałbym mu powiedzieć? Jak bym wytłumaczył stan do którego się doprowadziłem? 

Osunąłem się na ławkę stojącą w pobliżu jakiś paru drzew otoczonych betonem, mających za pewne udawać park. Zsunąłem plecak z ramion zadziwiony, że wciąż tam się znajdował. i wsadziłem dłoń do środka. Wyciągnąłem wodę. Ośmieliłem się odpiąć również mała kieszonkę i wyciągnąłem dwie tabletki przeciwbólowe. Łyknąłem je na raz krzywiąc się, gdy chłodny napój spotkał się z moim podrażnionym gardłem. Zakasłałem gwałtownie, czując jak woda spływa mi po brodzie otarłem twarz rękawem. Podkuliłem nogi oparłem brodę na kolanach wpatrując się w tych wszystkich ludzi, którzy mnie mijali idąc lub wracając skądś. Kilku spojrzało na mnie kontem oka, jeden nawet pokręcił z pożałowaniem głową. Nikt się jednak nie zatrzymał, by spytać skąd ten zimny pot na moim czole, skąd te dreszcze, mimo iż tego dnia pogoda była całkiem przyjemna. 

Rozluźniłem się, kiedy tabletki zaczęły działać. Zignorowałem dziwne uczucie w brzuchu, tak jak odesłałem na granice świadomości stan mojej ręki, która pulsowała głęboko skryta w kieszeni. 

Było mi w tej jednej chwili doskonale nijak. Nie obchodziło mnie co myślą sobie o mnie ci wszyscy mijani ludzie. Zacząłem więc nucić piosenkę, która gdzieś tam krążyła w mojej głowie. 

- 'Well I was there on the day they sold the cause for the queen' - zaśpiewałem cichym szeptem, nie siląc się nawet na podniesienie głowy, by słów nie zagłuszały moje ramiona. - 'And when the lights all went out we watched our lives on the screen' - Upiłem odrobinę wody. Słońce powoli zachodziło, co znaczyło, ze zbliżał się czas, gdy lekcje tego dnia się skończą, a ja powinienem zjawić się w domu. - 'I hate the ending myself, but it started with an alright scene; It was the roar of the crowd, that gave me heartache to sing. It was a lie when they smiled and said...

Kroki ustały tuż przy mnie i czyjaś sylwetka pojawiła się w moim polu widzenia. Może i bym nie zwrócił na to uwagi, jak na każdą z innych, lecz ten ktoś mi zawtórował:

- 'You won't feel a thing'.

Mój wzrok powoli prześlizgnął się po odzianej w czerń wysokiej postaci. Smukłe ramiona w czarnej skórze były założone na piersi, szyję zdobiły naszyjniki w nieodgadnionej ilości. Czarne włosy opadały na barki, zakrywały częściowo twarz, co zmusiło go, by odruchowo uniósł dłoń i odgarnął je z czoła ukazując tym samym moce kości policzkowe i alabastrową skórę. Uśmiech, który chwilę temu jeszcze gościł na jego wargach znikł, gdy przygryzł kolczyk. 

- Hej - powiedział, co zmusiło mnie bym uniósł wzrok odrobinę wyżej i spojrzał w jego oczy. 

- Hej - odpowiedziałem. Jeśli miałem jakiekolwiek wątpliwości z kim mam do czynienia jedno spojrzenie w ten bezkres jego tęczówek pozbawiło mnie ich natychmiastowo. - Jeśli potrzebujesz zapalniczki, to moja już nie działa.

Wydał z siebie dziwny dźwięk. Czy to było prychnięcie? 

- Zdobyłem nową - powiedział. - Remington, dobrze pamiętam? - spytał przyglądając mi się. Skinąłem głową. - Miło, że wpadłeś ostatnio. Nie myślałem, że... Nie ważne. Co tu robisz właściwie?

- Siedzę sobie - odpowiedziałem. - Dołączysz? - zaproponowałem, gdy zaczął mnie boleć kark, od spoglądania w górę.

Zajął miejsce po mojej lewej i wyciągnął papierosa. Po chwili wahania wyciągnął paczkę w moją stronę, lecz pokręciłem głową. Gdy odpalił papierosa uderzył we mnie dym, przez co mój żołądek skręcił się gwałtownie.

- Rem... - jego cichnący głos dotarł do mnie, chociaż widziałem jedynie czerń. 

- To nic - odpowiedziałem nie chcąc go niepokoić. Gdy wzrok mi wrócił zorientowałem się, że nic to nie dało. Gasił w połowie wypalonego papierosa i spoglądał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

- Może odprowadzić cię? - spytał przyglądając mi się uważnie. - Jesteś strasznie blady... Dobrze się czujesz?

- Wyśmienicie - ironia w moim głosie aż mnie zakuła. Chyba nie umiałem rozmawiać z innymi, zaczęło to właśnie do mnie docierać. Tak, jak to, że coraz mocniej się trząsłem. I ku mojemu zdziwieniu nie uciekło to uwadze Andy'ego. - Właściwie...

- Mieszkasz niedaleko? - Zaprzeczyłem, w końcu trochę zboczyłem z trasy. - Ja mieszkam tam - wskazał skupisko niskich bloków za parkiem. - Nie chcę się narzucać ani nic - odgarnął znów te swoje włosy - ale może napijesz się ze mną herbaty? 

Nie chciałem się ruszać z miejsca. Nie chciałem niepokoić również Andy'ego, lecz wiedziałem, że albo zgodzę się na jego propozycję, albo skończę w karetce. 

- Ładny masz głos - powiedziałem nagle, gdy tylko ta myśl dotarła do mnie. Coś w jego tonie było takiego, co sprawiało, że nie chciałem przestać go słuchać. Poczułem nagle dziwną trwogę przed wróceniem do domu, w którym znów zamknę się się sam ze sobą i swoimi myślami. - To idziemy? - spytałem, na co się zaśmiał. 

- Czy to znaczy, że zgadzasz się? - opuściłem nogi na chodnik. Wstał szybko podając mi rękę. Chwyciłem ją, chociaż nie widziałem sensu w jego ruchach. Zagadką było dla mnie czemu to robił. Czemu nie puścił mojej dłoni, nawet wtedy, gdy stanąłem już obok niego. Wysunąłem ją z jego uścisku i schowałem do kieszeni. - Wybacz - rzucił szybko - To ta droga - wskazał ścieżkę i ruszył wraz ze mną, bacznie mnie obserwując. Czułem jego spojrzenie na sobie. Ignorowałem jednak ten fakt zupełnie. Całą swoją uwagę skupiłem na tym, by nie potknąć się o własne nogi i  nim się zorientowałem stanęliśmy przed drzwiami. Chłopak wpisał kod i przytrzymał drzwi, aby mógł wejść. Kiedy nagle zgasło światło poczułem, że potykam się o wycieraczkę. Zakręciło mi się w głowie. Andy złapał mnie pod ramię. - Trzymam cię, już prawie jesteśmy... - jego głos rozpływał się wraz z otoczeniem, a moje ciało całkowicie poddało się jego ramionom. 

Chwile zajęło mi odzyskanie przytomności. Kiedy to się stało moje mięśnie spięły się gwałtownie, jakby chciały mnie ratować przed upadkiem. Zerwałem się, nie wiedząc co się ze mną dzieje.

_______________✞ ✞ ✞________________

My Chemical Romance - Disenchanted

too lazy for a suicide (Remington x Andy B)Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon