Like who would show, bet no one would go

39 7 1
                                    

W domu panowała niezgłębiona cisza.

Nadeszła jedyna prawdziwa pora doby dla każdego wampira. Odsłonięcie firanek utwierdziło mnie w przekonaniu, że słońce już zachodziło. Jedyne co pozostało, to czekanie, aż Sebastian wpadnie i oznajmi, że to najwyższy czas by iść. Więc postanowiłem go jakoś spożytkować i wyciągnąłem czarny lakier, by poprawić swoje paznokcie.

Był dzień koncertu. Dalej to do mnie nie docierało. Nawet po tym, jak spotkaliśmy się z Joe w kawiarni, by obgadać setlistę i plan na występ. Mieliśmy w planie trochę ponad pół godziny na scenie, jako jeden z trzech zespołów poprzedzających główny występ. Byliśmy też jedynymi debiutantami. Nie wierzyłem w nasz fart. Joe mówił, że często pozwalają na koncerty początkujących zespołów. Że każdy musi jakoś zacząć. Że Black Veil Brides...

Black Veil Brides

Black Veil Brides

Black Veil Brides... 

Andy

Byłem gotów. Właściwie wcale nie byłem, a ze stresu niemal miałem mdłości. Ale podobno kłamstwo wiele razy powtarzane staje się prawdą. Tak więc sobie to wmawiałem kończąc się malować. Postawiłem standardowo na czarną kredkę. Nie chciałem przesadzać, co by nie wzbudzić podejrzeń, że naśladuję wymalowaną na czarno gwiazdę wieczoru zwaną pieprzonym Andy'm Black'iem. No dobrze, zwaną przeze mnie. Ale słusznie. Spryskałem włosy lakierem i natapirowałem do góry aby tworzyły coś w formie kolców. Przyjrzałem się sobie. Czerń na czerni. Wyciągnąłem fajkę i już miałem ją zapalić lecz zamiast tego włożyłem za ucho.

Jest dobrze.

*

- Jest dobrze? – spytał dźwiękowiec zza konsoli. Skinąłem i oparłem się na statywie obserwując dokładnie przygotowania do koncertu. Ludzie chodzili co chwile coś przynosząc, stawiając i przestawiając.

Dziwnie się stało na scenie. Nie była wysoka. Nie było w niej też nic nadzwyczajnego. Ale dawała mi jakąś pewność siebie, której nie oczekiwałem. Nie miałem wcześniej okazji by występować publicznie. Przynajmniej nie w takim stopniu jak teraz. Nawet jeśli ludzie nie przyjdą tu dla nas. Wydłużyli nam czas bo, Black Veil Brides się spóźni. Wszyscy będą się niecierpliwić. Przez chwilę pomyślałem o kontakcie jaki Andy nawiązał wtedy z widownią, jak wręcz hipnotyzujący się wtedy stawał. Mogłem liczyć tylko na to, że chociaż w jakimś stopniu uda mi się to osiągnąć. Nie mogłem przewidzieć jak publiczność na nas zareaguje.

Całe szczęście to Sebastian bierze na siebie role mówcy.

- I jak tam chłopaki? – zawołał Joe wynurzając się z zaplecza. – Już po próbie?

Joe był dziwny. Tyle mogłem stwierdzić od razu. Miał też ogromną wiedze na temat organizowania koncertów i jeszcze większe pokłady „złotych rad" jak dobrze wypaść i co dobrze działa na publikę.

- Będę miał przyjemność was zapowiedzieć. Więc – otworzył notatnik, który był jego nieodłączną częścią. – Spójrzmy... O jest. Na perkusji Emerson, dalej gitara Sebastian i wokal Remington. Wszyscy są, to się zgadza. Bla bla bla... debiutujący dzisiaj zespół „Payale Royale"

- Ehmm... to jest PALAYE Royale – zaakcentował Sebastian.

A nie mówiłem...

- Racja, sam to przyjąłem. – Zanotował coś szybko po czym spojrzał na nas. – Wszyscy nieletni więc nie piją, zgadza się? A niech mnie, jak skończycie tutaj to podejdźcie do baru, Ben przygotuje wam „nie procentowe" drinki – kiwnął porozumiewawczo do Bena barmana. – Pamiętajcie, bawcie się dobrze, jak coś jestem tu żeby was wspierać. Powodzenia – pomachał i poszedł dalej.

Skinąłem na Sebastiana i skierowaliśmy się do baru. Darowanemu koniu nie zagląda się w zęby.

*

Plan był taki, że Emerson z Sebastianem zaczną grać i dopiero wtedy wchodzę ja. Plan był dobry. Gorzej z wykonaniem.

Mieliśmy zaraz wchodzić, gdy z nerwów wydawało mi się, że puszczę pawia. Poprzedni zespół właśnie skończył. I musiałem wyglądać marnie, gdyż perkusista pokrzepiająco poklepał mnie po ramieniu. Brawa i krzyki cichły by znowu rozbrzmieć, gdy Joe nas zapowiadał. Z nerwów nie słyszałem jego słów. Ściskałem mikrofon z nadzieją, że może się nie potknę o kabel wchodząc. Ogarnąłem, że to już czas dopiero gdy zostałem sam i dotarły do mnie pierwsze nuty piosenki.

- They're gonna clean up your looks with all the lies in the books to make a citizen out of you – Nawet nie zdałem sobie sprawy, gdy mój głos automatycznie wpasował się w melodię a nogi mnie same poprowadziły. - Because they sleep with a gun and keep an eye on you, son so they can watch all the things you do...

Dopiero wtedy pozwoliłem sobie na spojrzenie na widownie. Dobrze zrobiliśmy zaczynając od coveru. Część co prawda piła drinki przy stolikach ale część pod sceną kiwała się do rytmu podśpiewując co jakiś czas. Na oko może sto osób, chociaż wszystkich w półmroku nie widziałem. Reflektor świecił mi w oczy lecz nie przeszkadzało mi to. Cały niepokój mi przeszedł gdy moje nogi stanęły na scenie.

Było dobrze.

Zaczęliśmy się rozkręcać i publiczność odpowiadała na to. W pewnym momencie, na którejś piosence z rzędu łapałem się, że nosi mnie po scenie. 

- You'll never find all the things you want. Breaking free from the chains that haunts you. They will haunt you. From the watergates to the break of dawn. Keep finding the things that turn me on... Turning me on

Śpiewałem a ludzie wiwatowali. Poczułem coś na kształt pewności siebie, jakiej nie było mi dane wcześniej doświadczyć. Im dłużej tego doświadczałem tym miałem ochotę na więcej.

- Every time I see your face at night moving slowly through the wanted lights... Watermarks illuminate your eyes. Every time I see them make me want to cry...

I tak właśnie się to zaczęło. Pochłaniając mnie zupełnie i sprawiając, że świat dla mnie zniknął, przestał mieć znaczenie. Cokolwiek by nie działo się poza tym miejscem nie miało znaczenia. Ten moment...

Szybciej niż bym się spodziewał skończyliśmy ostatnią piosenkę. 

- Jesteśmy Palaye Royale i to była przyjemność dla was zagrać!

Reakcja przyćmiła moje wszelkie wyobrażenia. Pomachałem i odwróciłem się by zejść ze sceny. Akurat by zobaczyć, że na backstage'u ktoś stoi i również oklaskuje nasz występ.

Andy Black był całkowicie pomalowany i gotowy do wejścia. Czarna farba przechodziła z jego twarzy przez szyję na klatkę piersiową niewiele zakrytą przez skórzaną kamizelkę. Uśmiechał się z wzrokiem utkwionym prosto we mnie. Dopiero ramię Sebastiana które mnie objęło pozwoliło mi się otrząsnąć. Złapałem Emersona z drugiej strony.

On tu był. 

__________✞ ✞ ✞__________

too lazy for a suicide (Remington x Andy B)Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin