5-Prośba.

205 20 6
                                    

DAMIAN:
-Nie.-Powtórzyłem, widząc minę dawnego przyjaciela.-Nie bawię się już w to.
-W to, czyli w co?
-Ratowanie bezbronnych, zagadki kryminalne...
-Nawet nie wiesz o co proszę!-Wykrzyknął.
-Nie muszę. Powołasz się do mojego poczucia sprawiedliwości, odmówię. Do mojej dumy, odmówię. Nawet do sumienia, a ja i tak odmówię.
Latynos posłał mi wściekle spojrzenie.
-Wiedziałem że tak będzie...-Mruknął.
-Więc po co przyjechałeś?-Uniosłem brew.-Nie wrócę do drużyny.
-Nie proszę żebyś wrócił na stałe. Tylko pomógł. Ostatni raz.
Pokazałem mu środkowy palec.
-Boże... Dopomóż...-Reyes wzniósł oczy ku niebu.
-Proś Boga o pomoc. Prędzej on odpowie niż ja.
Chłopak przejechał sobie ręka po twarzy.
-Naprawdę chcesz porzucić to, gdzie mogłeś zajść z powodu takiego życia?
-Co jest nie tak z tym życiem?
-Wiem jak jest. Myślisz że jest dobrze, że jesteś zadowolony i że jest super. A jednak na zdjęcie Raven gapiłeś się pół godziny.
Zrobiłem wielkie oczy.
-To Ty mnie śledziłeś!-Wykrzyknąłem oskarżycielsko.
-A co innego miałem zrobić?-Wzruszył ramionami.-Nie pofatygowałeś się nawet żeby odebrać telefony Kory.
Jedna Tytanka wie gdzie mieszkam. Ale widocznie dotrzymała słowa i do końca nie zdradziła mojego sekretu. Kolejny dowód na to że Azaratce można ufać.
-Byłem zajęty.-Skłamałem.
-Jasne.-Odpowiedział sarkastycznie.
-Dobra. Koniec wizyty. Nie pomogę wam.-Wskazałem na drzwi.
-Nie pomożesz własnemu ojcu?
-Co ma do tego mój ojciec?-Uniosłem brew.
-Zniknął.
-To już nie mój problem. Nie interesuje mnie mój ojciec.
-Raven nie spodobałaby się Twoja postawa. Mówiłeś kiedyś że jest Twoją przyjaciółką.-Odparł, a ja przyjrzałem mu się. Widząc mój wzrok, mówiący "do czego dążysz?", kontynuował.-Ona również zniknęła.

|DAMIRAE| Przeszłości nie da się zgubić... Where stories live. Discover now