ᴡʜᴀᴛ ɪғ.

191 18 1
                                    

  Minął tydzień odkąd dalej siedzimy w tym domku. Cała trójka ma siebie na oku. Co chwilę tylko słychać krzyk, czy wszyscy są. Staraliśmy się znaleźć chłopaków i MinAh, ale nie udało nam się. Byliśmy wyczerpani po nieprzespanych nocach. Całych dniach albo na dworzu, albo przy elektronice. Wydawało się, że czas stanął w miejscu i nie chciał ruszyć.

Wyszedłem w kuchni i poszedłem do salonu siadając na kanapie. Poatawiłem kubek z kawą na stoliku układając się wygodnie. Skrzyżowałem ręce patrząc w ścianę przede mną. Musi być jakieś rozwiązanie, że znajdziemy ich. Głęboko westchnąłem pod nosem i spojrzałem w stronę tarasu, na którym siedział JiSung grając w jakieś gry. Mark był w sypialni i odsypiał nieprzespane noce.

Wstałem ze swojego miejsca, idąc w stronę tarasu. Otworzyłem drzwi wchodząc na niego i oparłem się o barierkę. Młodszy będąc zaślepony telefonem nie zauważył, że tutaj jestem. Przez chwilę patrzyłem na niego, a po tej chwili zacząłem się rozglądać po całym podwórku. Zamknąłem oczy spuszczając głowę na dół.

Dzień w dzień wyobrażałem sobie, co by było gdyby jednak była tutaj MinAh. Gdyby dała mi szansę i zbliżylibyśmy się do siebie. Przeczesałem włosy ręką starając się już o tym nie myśleć. Patrzyłem w trawę, po której powoli zaczęły spływać krople wody. Na karku poczułem zimny chłód kropli deszczu, która skapnęła z góry. Kątem oka zauważyłem, jak JiSung wstaje spoglądając na mnie. Podskoczył trochę wystraszony kładąc rękę na klatce piersiowej.

- Hyung, następnym razem mów, że tu jesteś i nie strasz mnie tak - podszedł do mnie. Położył dłoń na moim ramieniu uśmiechając się delikatnie - Co Ty na to, aby obudzić Marka-hyunga i wyjść razem pobie— - nie dane było mu dokończyć, bo akurat wtedy na taras wszedł Mark.

- Co ja? - zapytał patrząc na nas zdezorientowany. Oboje spojrzeliśmy na niego. Brązowe kosmyki sterczały mu na boki, a grzywka ułożyła się na jeden bok zasłaniając połowę czoła. Wyglądało to trochę komicznie, przez co JiSung cicho parsknął śmiechem. Starszy przyłożył najmłodszemu w ramię i poprawił włosy.

- Nie bij mnie! - krzyknął łapiąc się za ramię. Tym razem, to Mark się zaśmiał. Ja tylko stałem patrząc na nich z kamiennym wyrazem twarzy. Nie miałem ochoty na nic, ale musiałem się zgodzić na propozycję JiSunga. Nie chciałem im psuć humoru swoją niechęcią, więc objąłem najmłodszego ramieniem i wyszedłem z tarasu, a Mark podążył za nami.

My PrincessWhere stories live. Discover now