Prolog.

6K 163 17
                                    

„Pamiętam tylko powrót z wakacji i stałam tam z moją tacką na lunch. Patrzyłam na wszystkie stoliki i ja nie miałam gdzie pójść, więc poszłam do biblioteki, ale jest tam zakaz wnoszenia jedzenia, dlatego zostawiałam tackę na zewnątrz. A po chwili po prostu przestałam w ogóle chodzić na stołówkę. I na początku byłam głodna, po chwili do tego przywykłam i im bardziej o tym myślałam, tym bardziej przekonana byłam, że jeśli nie potrzebuje lunchu, może nie potrzebuje też śniadania."

Tak w to wszystko popadłam, miałam nadzieję, że z tego wychodzę. 

Było coraz gorzej.

Miałam się poddać, byłam na skraju. Często życie daje nam w kość, przez co sami musimy wybudować tarczę. Nie byłam w stanie sama się obronić przed niczym, zwłaszcza przed nim.

Gdy do twojego życia wchodzi osoba z pełnymi błota butami, musisz po niej sprzątać. Musisz zajmować się myślą, kiedy znowu wejdzie w butach, a może tym razem je zdejmie przed wejściem i będzie czysto i spokojnie. Zabierał moje myśli, zamieniał je w myśli o nim, co mi pomagało. Nie wiem czy dobrym pomysłem było wejście bez butów, przesiadywaniem w domu, po czym rozlania całej kałuży, gdy ponownie się wychodziło i zostawieniem mnie z nią w środku.

***

Hej! Mam na to opowiadanie dużo pomysłów, ale musicie dać temu kilka rozdziałów do rozkręcenia się.

Małe ostrzeżenie. Prawdę mówiąc na początkach tego opowiadania szukałam swojego stylu. Toteż pierwsze rozdziały to tragedia, ale z czasem jest coraz lepiej. Mam nadzieję, że nie zniechęcicie się C:

***

Wracam chyba po dwóch latach ;p Mam w planach poprawić to opowiadanie, jak tak patrzę na to... TRAGEDIA! Mam w tym roku maturę, więc na pewno nie będzie to szybkim procesem, ale zaczynam poprawki. Trzymajcie się!

Don't let me dieWhere stories live. Discover now