Rozdział dwunasty

1.7K 109 20
                                    

Woda była chłodna, lecz nie powstrzymywało mnie to przez zamoczeniem sobie w niej stóp. Wierzyłam, że chłód fizyczny był w stanie przewyższyć lód, którym skułam swoje serce.

Łzy zdążyły mi wyschnąć, pozostawiając na skórze wyschnięte szlaki. Nie chciałam już opłakiwać Williama, bo zrozumiałam, że jest to dokładna powtórka z rozrywki. Przecież znaliśmy się tak długo i kłóciliśmy się całe życie. Nie powinnam być zdziwiona, że ten wyskoczył z jakimś gównem.

Ale, cholera jasna, byłam.

Podczas gdy ja cały ubiegły rok żyłam prawie że w celibacie, będąc po uszy zakochaną w tym dupku, on swoje uczucia schował do kieszeni i zabawiał się w najlepsze. Nie wiedziałam nawet, co tak naprawdę do mnie czuł, w końcu nigdy nie odważył mi się tego powiedzieć w twarz. Pieprzony tchórz i zdrajca. Straciłam do niego resztki szacunku. Co z tego, że nie byliśmy wtedy parą. Ja nie potrzebowałam statusu w relacji, by wiedzieć, że żywiłam do niego prawdziwe, głębokie uczucia. I, jak się okazało, nieodwzajemnione.

Siedziałam sobie tak na piasku, rozmyślając o całej tej pochrzanionej sytuacji. Wygodniej byłoby mi w domku, pewnie, ale nie przetrwałabym nocy, wiedząc, że ten oszust znajdował się w tym samym budynku. Nie mogłam wrócić na ognisko, bo zaraz rozpoczęłyby się przepytywania i domysły, dlaczego płakałam, poza tym była tam też ta szmata Jenn. A nie, przepraszam, Jenny. Dziewczyna od początku mnie nienawidziła, ale przynajmniej w przeciwieństwie do niektórych się z tym nie kryła.

Tak więc uciekłam na dziką plażę, z dala od ciekawskiego wzroku innych. Potrzebowałam samotnej chwili, by pozbierać myśli i przywrócić się do porządku, choć wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo. Nie spojrzę na Williama jak dawniej, bo z tyłu głowy wciąż będę miała myśl, że ja jak głupia byłam mu wierna, podczas gdy on zabawiał się w najlepsze. Skąd mogłam wiedzieć, że Jenn była jedyna? Może nie tylko ją tak wychujał?

Zadrżałam, gdy obok siebie usłyszałam stawiane na pisku kroki. Pospiesznie odwróciłam głowę w tamtą stronę, bojąc się, że zastanę Williama, lecz zamiast tego natrafiłam na kogoś, kogo zdecydowanie się tu nie spodziewałam.

— A ty co tutaj robisz? — duknęłam w pełni zaskoczona.

Levin nie odpowiedział, za to ciężko opadł na tyłek obok mnie.

— Chyba trochę przesadziłem z alkoholem — odparł, machając sobie dłonią przed twarzą. Patrzyłam na niego spod zaciśniętych brwi, nie ufając mu za grosz.

Zresztą, komu teraz w ogóle mogłam ufać?

— Jenn cię przysłała? — spytałam prosto z mostu.

Nie zdziwiłabym się, gdyby ta ździra zezsłała go tu na zwiady. Pewnie chciała się dowiedzieć, w jakim stanie byłam, po tym jak sprzedała mi tę drogocenną wiadomość. Musiała się upewnić, że wystarczająco mocno mi dojebała.

— Jenn? — zdziwił się, spoglądając na mnie z zainteresowaniem. — Nie. Po co niby?

Westchnęłam. Może to mnie dopadała już paranoja.

— Nieważne — mruknęłam.

Levin coś wyburczał pod nosem, czego nie udało mi się zrozumieć. Wiedziałam, że miał już za sobą ładnych parę kolejek alkoholu, ale trzymał się całkiem dobrze. Był bardziej zmęczony niż pijany. Czułam od niego papierosy, na które w zasadzie sama nabrałam ochoty.

— Masz szluga? — spytałam.

Choć nie ukrywałam, że na coś mocniejszego również bym się skusiła.

BAD LOVERSWhere stories live. Discover now