Rozdział piętnasty

1.6K 101 13
                                    

Policja zjawiła się na miejscu prawie godzinę po telefonie. Co więcej, pojawiły się dwa radiowozy: Amerykański i Kanadyjski. Dwóch funkcjonariuszy zajęło salon w domku ekipy zaginionej, podczas gdy pozostali poszli rozejrzeć się po okolicy. 

— Dlaczego to tak długo trwa? — spytała poddenerwowana Desiree, niecierpliwie przeskakując z nogi na nogę.

— Muszą każdego porządnie przesłuchać — wzruszył ramionami Seth. — Trzeba ustalić fakty.

— Przesłuchiwania nic im nie dadzą! — żachnęła się. — Tu potrzebna jest wielka ekipa poszukiwawcza, psy tropiące i najlepiej jakieś noktowizory.

Uśmiechnęłam się pod nosem, ale bądź co bądź dziewczyna miała rację. Jedyne, co policja do tej pory zrobiła, to traciła cenny czas.

Z samego wszyscy zjawiliśmy się w domku naszych nowych znajomych, licząc na jakieś dobre wieści w sprawie zaginięcia Jenn. Niestety, dziewczyny jak wcześniej nie było, tak nie było wciąż. Chuck zadzwonił na policję, by zgłosić zaginięcie, które tym razem zostało przyjęte. Przyjechało kilku funkcjonariuszy, którzy rozdzielili się na dwa zespoły: jeden od przesłuchiwania, a drugi od przeszukiwania. Kazali nam czekać przed domkiem, by mogli spokojnie, na osobności przepytać każdą osobę. Aktualnie w środku znajdywała się Shanty, siedząca tam już od dobrych trzydziestu minut. Nie wiedziałam nawet, co ona mogła tam mówić aż taki kawał czasu.

Drzwi domku w końcu się otworzyły. Policjant przepuścił w nich Shanty i zawołał Setha, ostatnią osobę zamieszkującą ten domek. W następnej kolejności miał już iść ktoś z mojej grupki znajomych.

— I co? — Desiree poderwała się z miejsca, by jak najprędzej dopaść schodzącą do nas brunetkę. — Co im powiedziałaś?

— Jak to co? — spytała. — Prawdę.       

— O co dokładnie cię wypytywali? — zainteresowałam się.

Miało to być pierwsze w moim życiu przesłuchanie, i mimo że nie zrobiłam przecież nic złego, to jednak trochę się stresowałam. Niby wiedziałam, jak to wszystko miało przebiegać, ale moja wiedza opierała się wyłącznie na filmach i książkach kryminalnych, które często były dalekie od rzeczywistości.

— Z początku o takie ogóły — zaczęła. — Jak poznałam Jenn, ile się znamy, czy się przyjaźnimy i takie tam podstawy. Później zaczęli mnie wypytywać o tamtą noc. Chcieli szczegółów, a ja chciałam im je dać, naprawdę, ale po prostu ich nie miałam. Nie spędziłam wtedy zbyt dużo czasu z Jenn.

Mówiła to takim tonem, jakby miała o to do siebie wyrzuty. A to przecież nie była jej wina! To była niczyja wina, do czasu ustalenia prawdziwej wersji wydarzeń.

— Strasznie długo tam siedziałaś — zauważyła ciemnoskóra.

— Ta — westchnęła ciężko. — Przez dobre dziesięć minut płakałam i nie umiałam się opanować. To dla mnie za dużo.

Dopiero teraz spostrzegłam, że oczy Shanty faktycznie były lekko zaczerwienione, a niektóre rzęsy wciąż posklejane. Zmiotłam na drugi plan myśl, że nawet zrozpaczona wyglądała pięknie, i podeszłam do niej, by zamknąć ją w uścisku. Chciałam ją jakoś pocieszyć i dodać otuchy, i mimo że zwykłam być w tym beznadziejna, to jednak się starałam.

— Pamiętaj, to nie twoja wina — szepnęłam jej we włosy, które uspokajająco głaskałam.

— To dlaczego się czuję, jakby właśnie była? — wyjęczała, mocno się we mnie wtulając.

Nie potrafiłam jej na to odpowiedzieć. Trochę mnie to zastanawiało, dlaczego brunetka tak bardzo brała wszystko do siebie, dużo bardziej niż pozostali. Z początku zdiagnozowałam to jako wielką wrażliwość i empatię, ale teraz zaczęło mnie to zastanawiać. Spędziłam z Shanty dużo czasu owej nocy, ale jednak nie całą.

BAD LOVERSWhere stories live. Discover now