Zraniony

979 75 62
                                    

Stoję na lotnisku i patrzę jak mój chłopak niechlujnie bierze swoje walizki, spoglądając na mnie słabo.

Jemu napewno też jest ciężko. Niby pół roku to nic? Ja nawet nie umiem wytrzymać bez niego nawet 2 dni.

Chłopaki pożegnali się z nim wcześniej, by zostawić nasze ostatnie chwile dla naszej dwójki. Zrobiliśmy mu nawet imprezę pożegnalną.

Tak bardzo nie chcę się z nim rozłączać.

Nie będę mógł słyszeć jego głosu, dotykać jego miękkich włosów, widzieć jego pięknych oczu... Nienawidzę tego dnia.

-Wszystko wziąłeś? - pytam, by przerwać tą wirującą wokół nas ciszę.

-Raczej tak. - spogląda na swoje torby, a następnie na mnie - Nawet nie wiesz jak trudno jest mi się z tobą rozstawać.

-Mnie też Hyunjin... - mówię i jak na zawołanie wtulam się w niego.

Od razu czuję dłonie starszego otulające mnie, gdzie jego głowa chowa się w zagłębieniu mojej szyi.

Łzy automatycznie napływają do moich oczu, ale patrzę do góry, by się nie popłakać, co z trudem mi wychodzi. Natomiast gdy słyszę cichy szloch chłopaka, moje serce rozsypuje się na kilkadziesiąt kawałków.

-Tak b-bardzo cię kocham... - jego załamany ton głosu niszczy mnie od środka, przez co jeszcze bardziej nie chcę, by jechał.

Nie jestem w stanie nic powiedzieć, więc unoszę trzęsącą się dłonią jego głowę i patrzę w jego zapłakane oczy.

-Ja ciebie też... i zawsze będę. - mówi i złączam nasze usta w najbardziej emocjonalnym pocałunku w życiu. Przepływają przez nas cały smutek, rozpacz i tęsknota.

Kocham go nad życie. I nic przenigdy tego nie zmieni.

Gdy słyszę informacje, że samolot Hyunjina jest gotowy, odsuwam się od niego minimalnie.

-Muszę już iść... - wzdycha i chwyta swoje bagaże - Będę tęsknił honey.

-Nawet nie wiesz jak ja też. Kocham cię.

-Ja ciebie też. - mówi i zostawia na moich wargach ostatni już odcisk tych swoich, a następnie idzie w stronę wejścia do samolotu, by po chwili zniknąć z mojego pola widzenia.

Stoję tak jeszcze chwile, by uświadomić sobie, że już nie wróci. Poleci do Kanady i będzie uczył się na swojej wymarzonej uczelni. I mimo, iż wiem, że to będzie mnie bardzo bolało, to Seungmin miał racje. Muszę skończyć szkołę.

Wychodzę po kilku minutach z lotniska i powolnym krokiem idę w stronę domu Mina, gdzie będę mieszkać przez ten czas.

Nie kryję już łez. Spływają po moich policzkach strumieniami, a moja głowa jest spuszczona. Nie jestem nawet w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku, prócz tłumiącego się we mnie szlochu.

Przyspieszam tempa, by jak najszybciej znaleść się przy moim przyjacielu. Nie wytrzymam dłużej.

Wchodzę z głośnym hukiem do mieszkania, a następnie zamykam drzwi, by po chwili zjechać po nich plecami i schować twarz w dłoniach.

Czuję się jakbym znów stracił kogoś ważnego. Jakbym znów wszystko zjebał.

-Yangie? Ojezu... - zza drzwi do salonu wychodzi Seungmin i od razu podbiega do mnie, otulając. Płaczę niemiłosiernie w jego ramię i zaciskam dłonie na jego koszulce.

To nie tak miało wyglądać. Mieliśmy być szczęśliwi. Bez Iwao, bez Minoru.

Tylko ja i on.

-N-nie wyt-trzymam be-ez nieg-go... - udaje mi się w końcu coś wydusić, ale przez moją rozpacz nie jest to łatwe - T-tak chol-letnie go kocham...

-Wiem Yangie. Jestem tego bardzo świadomy...

//Nie bijcie proszę za krótki rozdział :((( Mam nadzieję, że wam się podoba, bo aż bolało mnie serce jak to pisałam... Kochan was\\

My Sweetheart [hyunin]जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें