Rozdział 12

669 21 19
                                    

- Mała, musiny jechać... - Wychrypiał.

- Co? Jak to? Czemu? Co się stało?

- Opowiem Ci wszystko po drodze, chodź, szybko...

Pobegłam migiem na górę. O co chodzi? Szybko się przebrałam i spakowałam kilka rzeczy do plecaka - ciuchy na zmianę na 3 dni. Mam nadzieję że wystarczy. Zbiegłam po schodach, ale zatrzymał mnie tata.

- Czemu jedziesz?

- Tato, mają jakiś problem... Muszę im pomóc...

- Czemu sami sobie nie pomogą?

- Myślę że gdyby to nie było na prawdę ważne to by nikt się nie fatygował żeby mnie stąd zabrać. - Spojrzałam na Michała a w jego oczach widziałam tylko błaganie żebym się pospieszyła. - Tato, na prawdę muszę już iść.

- Znów znikniesz na tak długo? - Zapytał smutno, a mi łzy napłynęły do oczu.

- Nie. - Przytuliłam go. Po chwili się oderwałam i pobiegłam do auta nie odwracając się za siebie.

Wsiadłam do środka, odpaliłam silnik, a za chwilę drzwi pasażera się otworzyły i wsiadł Michał.

- Możesz mi teraz wszystko wyjaśnić? - Odezwałam się dopiero jak wjechaliśmy na autostradę. Do tej pory oboje milczeliśmy.

- Nie uwierzysz...

- Mieszkając z wami przyzwyczaiłam się już do dziwnych rzeczy... Wyobrażasz sobie co ja przeżywałam? Mów mi natychmiast co się stało! - Zaczęłam krzyczeć.

- Jak dziecko?

- Michał!

- Po zrobieniu tych testów Wojtek się wściekł. Nie na Ciebie. Na sytuację. Za chwilę ten telefon... Pamiętasz?

- No pewnie że tak.

- Nasza wtyczka zadzwoniła. Powie..

- Kto?

- Wtyczka. Ktoś z policji kto pracuje dla nas... Zadzwonił i powiedział że policja zaczyna dochodzenie w jakiejś tam sprawie, że jakieś tam dowody są, że znają nazwiska i adresy... Wojtek miał dosłownie kilka minut na pozbycie się Ciebie, na przygotowanie nas i na ucieczkę. Inaczej byś nie odeszła. Później do mnie napisał jaka jest sprawa, praktycznie Cię wygoniłem z domu. Musieliśmy coś zrobić...

- Czemu w ten sposób? Czemu mi o niczym nie mówicie?

- Bo to niebezpieczne. Chodziło tylko o to żebyś była bezpieczna. A gdzie byś była bezpieczniejsza? W domu, z daleka od wszystkiego, żyjąca w błogiej nieświadomości czy z nami uciekająca przed policją?

- Nie mogliście mi o tym powiedzieć? Choćby zadzwonić?

- Przechwyciliby połączenie. To wszystko nie jest takie proste... - Westchnął.

- Wiem że nie jest. Wy nie jesteście prości. Co teraz będzie?

- Wojtek siedzi a nasza grupa się posypała.

- Co?! Jak to siedzi?!

- Spokojnie. Na razie tylko w areszcie. Został zatrzymany do czasu wyjaśnienia sprawy.

- Nie można go wykupić?

- A myślisz że nie próbowaliśmy? Nie zgadzają się.

- To gdzie teraz jedziemy?

- Do domu. Weźmiesz kilka rzeczy które Ci będą potrzebne i gdzieś Cię schowamy żebyś była bezpieczna.

- A co to znaczy że grupa się posypała..?

- Większość odeszła, strach nimi kierował...

- I..?

- Co i?

- Wiem że nie mówisz mi wszystkiego.

- Jestem trochę dobity...

Faktycznie nie był w nastroju do rozmowy. Chciałam wrócić już do chłopaków. Za każdym z osobna na swój sposób tęskniłam. Nie mogłam wysiedzieć na tym fotelu. Michał po chwili zasnął. Znałam drogę więc mi to nie przeszkadzało. Zajechaliśmy pod bramę, która o dziwo była otwarta. Zatrzymałam się pod domem. Zaczynało się robić szaro, niebo było przesłonione chmurami. Zbierało się na deszcz.

- Jesteśmy. - Powiedziałam dotykając jego ręki. Obudził się i smutno się uśmiechnął

- To miejsce już nigdy nie będzie takie samo..

- Co masz na myśli?

- Chodź do środka.

Odpięłam pas i pobiegłam do domu. W salonie siedziało kilku chłopaków. Pierwszy w oczy rzucił mi się Rafał, więc rzuciłam się na niego i mocno przytuliłam. Następny w kolejce poszedł Damian. Michał już wszedł do domu. Był jeszcze Dominik i 2 innych chłopaków których najsłabiej znałam, jednak też się przywitałam.

- Co z wami? Gdzie reszta?

- Mówiłem Ci, że ekipa się posypała... - Przeleciałam po nich wzrokiem.

- Jednego mi brakuje i wiem że by sam nie odszedł. - Chłopaki spojrzeli smutno po sobie. - Gdzie Adaś?

- Adaś nie żyje.

Wycieczka 2Where stories live. Discover now