Rozdział 22

619 20 13
                                    

Każdemu z chłopaków zaszkliły się oczy. Nie dziwi mnie to. Wcześniej się nie zastanawiałam nad takimi sprawami jak imię, czy wyprawka, ale jak dowiedziałam się o Adamie... Po prostu nie mogłam inaczej. Tylko Natka się krzywo patrzyła. Nie była w naszej sytuacji, więc nie rozumiała mojego wyboru, ale to nic dziwnego.

Przez dłuższą chwilę panowała cisza, aż weszła pielęgniarka i wygoniła wszystkich z pokoju, oprócz Michała oczywiście. Opowiadała mi o opiece nad maluchem, pokazywała jak karmić, jak przewijać, jak kąpać. Bardzo bym chciała, żeby moja mama tu była i to ona mi to tłumaczyła, ale wiedziałam, że to niewykonalne. Widziałam jak bardzo Michał się angażował. Wiedziałam, co czuje do mnie, ale nie spodziewałam się, że maluch będzie dla niego jak synek.

Mały Adaś na szczęście pierwszą noc przespał bez problemu. Zapłakał ze 2 razy tylko na jedzonko.

- Chyba trafiło mi się złote dziecko. - Powiedziałam karmiąc małego.

- Na szczęście nie wdał się w tatusia. - Zaśmiał się Michał. - Wojtek był okropny jako dziecko, z tego co opowiadali jego rodzice.

- Ja byłam grzeczna to i on będzie. Już to mówiłam. - Uśmiechnęłam się do małego, który zawzięcie ciamkał cyca. Kiedy skończyłam i zaczęłam go nosić do odbicia weszła pielęgniarka.

- Wszystko w porządku? - Zapytała przeglądając stos kartek, które trzymała w rękach.

- Oczywiście, w jak najlepszym. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie.

- Proszę, oto pani wypis. - Powiedziała wręczając mi kartkę.

- Co? Już? Wypis? Ale jak to..? - Zszokowała mnie.

- Pójdzie pani do domu i będzie robić to samo co do tej pory tutaj. Na pewno dacie sobie radę. - Spojrzała z uśmiechem na Michała, który nie spuszczał wzroku z małego. Nic dookoła go nie interesowało. Kiedy zauważyła brak jego zainteresowania, opuściła pokój.

- Czy to normalne, że po jednym dniu dają mi wypis? - Spytałam bujając maluchem.

- Nie wiem, nigdy nie uczestniczyłem w porodzie. - Wzruszył ramionami. - Ale z drugiej strony, co może pójść nie tak? - Wstał i podszedł blisko mnie.

- Nie wiem, upuszczę go, albo nagle przestanie jeść, albo no... Nie wiem...

- Przecież do tej pory sobie świetnie radzisz. - Złapał mnie w talii i delikatnie do siebie przysunął. - Pakuj się i jedziemy do domu.

- Boję się...

- Oj mała, przecież będę Ci pomagał, jak do tej pory. Nic nie może pójść nie tak.

Puścił mnie i zaczął zbierać nasze rzeczy. Zadzwonił jeszcze do Rafała, a ja ciągle nosiłam małego, mimo iż dawno już mu się odbiło. Po niecałej godzinie byliśmy już spakowani, a auto czekało na dole. Rafał wszedł do pokoju z wielkim nosidełkiem.

- I ja mam go niby w to wsadzić? A jak mam go ubrać? Nie będzie mu zimno? Albo za gorąco?

- To wygląda całkiem stabilnie, chociaż nie jestem do końca przekonany, bo jak je tu niosłem, to urwała mi się rączka, ale już ją przyczepiłem. - Powiedział poważnie Rafał. Zaczął się śmiać dopiero, kiedy moja twarz przybrała kolor kredy. - No przecież nie pozwoliłbym na to, żeby stała mu się krzywda. Wciskaj go, śmiało.

Trzęsącymi się rękoma ostrożnie posadziłam Adasia w nosidełku. Mały spał, więc ciężko stwierdzić, czy był zadowolony, czy raczej nie. Powoli i delikatnie pozapinałam wszystkie pasy, upewniając się, że nie jest nigdzie za ciasno ani za luźno. Złapałam już za rączkę, kiedy na niej pojawiła się ręka Rafała.

- Pozwolisz mi? To ważny moment, wyniesienie dziecka ze szpitala. - Spojrzał nade mnie. - Chyba, że nasz tatusiek chce to zrobić.

- Co? Ja? - Spytał zdezorientowany Michał. Musiał się chwilę nad tym zastanowić. - Pewnie, że chcę.

Niechętnie, ale mu pozwoliłam. Rafał w tym czasie wziął nasze rzeczy. Szłam za Michałem i oczami wyobraźni widziałam jak ta rączka się serio urywa, a pasy puszczają. Może i trochę panikowałam, ale nie byłam w stanie nic na to poradzić, podobno przy pierwszym dziecku tak jest. Podpisałam jeszcze jakiś kwitek w recepcji i ruszyliśmy w kierunku wyjścia. Na parkingu stał oczywiście czarny SUV, ale za nim do niego doszliśmy, ze środka wyskoczyła Natka z telefonem i zrobiła nam chyba z milion zdjęć.

- Co Ty robisz wariatko? Czy Ty widzisz jak ja wyglądam? - Zapytałam udając oburzenie.

- Jak piękna mamusia! - Wykrzyknęła z entuzjazmem.

- Cały czas robisz mi zdjęcia. - Przewróciłam oczami, pilnując jak Michał zapina nosik do fotela i czy aby na pewno robi to dobrze.

- No pewnie. - Powiedziała i opuściła rękę z telefonem. - Wywołam później to wszystko i zrobię dla Ciebie album ze zdjęciami... Jak Wojtek wróci, będziesz mogła mu pokazać, co przegapił... - Podeszłam do niej i mocno ją uściskałam.

- Dziękuję. - Poryczałam się jak bóbr.

Wycieczka 2Where stories live. Discover now