Rozdział 9

864 24 6
                                    

Rano Wojtek zrobił tak, jak mówił wczoraj. Odwiózł Adę, z którą mogłam spędzić chwilę, po której uznałam, że jest całkiem w porządku. Oczywiście cały czas mnie zapewniała, że nie mam się co martwić o szczerość uczuć i takie tam.
Chwilę po południu, kiedy Wojtek już wrócił, obiecał pozbyć się tej małej, wkurwiającej laski.
- Co z nią zrobisz? - Spytałam.
- No jak to co? Zabiję. - Odparł pewnie. - Chcesz mi towarzyszyć?
- Pewnie. Chcę się upewnić, że na pewno to zrobiłeś. - Wystawiłam w jego stronę język.
- No więc chodźmy.
Wyszliśmy z domu, po czym skierowaliśmy się w wiadomym kierunku. Do miejsca, którego z całego serca nie znosiłam. Zawsze, gdy byłam w pobliżu, przypominało mi się wszystko, co mnie tam spotkało. Wojtek wyciągnął dziewczynę, która nic sobie nie robiła z mojej obecności i bezczelnie próbowała się do niego tulić.
- Normalnie nie biję kobiet, ale Ciebie mam już serdecznie dość i zaraz Ci wpierdole. - Warknął po chwili do niej.
- Po co mnie wyciągałeś, żebym patrzyła na tą Twoją niby dziewczynę?
- Żeby coś jej udowodnić.
- Lubię Cię, zabawny jesteś. - Uśmiechnęła się "zalotnie" do niego.
- Ciekawe... - Mruknął niezadowolony. - Spójrz teraz kochanie. Nie ma to jak patrzeć w oczy ofiary przed strzałem. - Uśmiechnąłem się łobuzersko.
- Co..? - Odezwała się zszokowana blondyna. Wojtek wyciągnął zza pleców swój pistolet i przyłożył jej go pod brodę. - Nie zrobisz tego... - Powiedziała przerażona, kiedy mocniej docisnął jej broń do skóry.
- Jesteś pewna? - Patrzył jej głęboko w oczy. Znałam to spojrzenie. Bałam się go, tak samo jak ona w tym momencie. Nic mu nie odpowiedziała. - Chcesz pociągnąć za spust? - Spytał mnie.
- Nie, dziękuję, oddam Ci tą wątpliwą przyjemność. - Odpowiedziałam, na co się zaśmiał.
- Dziękuję kochanie. - Nie spuszczał z niej wzroku. "Między życiem a śmiercią jest bardzo cienka kreska, a to tylko Ty możesz zdecydować, kiedy kreska się przetnie." Brzmiało mi w głowie zdanie, które kiedyś mi powiedział.
- Ej, przystojniaku... Nie rób tego...
- Wojtek, czemu tak długo Ci to zajmuje..? - Spytałam zdenerwowana.
- Wybacz, nie często mogę się delektować taką chwilą. - Spojrzał na mnie z uśmiechem, który w połączeniu ze wzrokiem sprawił, że przeszły mnie ciarki. Wrócił do jej oczu. Po chwili usłyszałam strzał. I laska padła na ziemię. - Już po wszystkim, kochanie. - Podszedł do mnie i objął mnie w pasie, wciąż trzymając w drugiej ręce broń.
Spojrzałam na nią niepewnie, na co tylko się zaśmiał. Nie przejmował się ciałem. Wróciliśmy do domu, jak gdyby nigdy nic. Spędziliśmy miło wieczór, oglądając jakąś komedię romantyczną, razem z chłopakami. Adam teatralnie się rozpłakał na koniec, a wszyscy zgrywali twardzieli. Oprócz oczywiście mnie.
Wróciliśmy na górę, do naszej sypialni, gdzie równie dobrze się bawiliśmy. Po kilku godzinach dopadło nas zmęczenie i sen.
Obudziłam się w nocy. Źle się poczułam, więc poszłam do łazienki. Miałam wrażenie, że zwymiotuję, jednak nic się nie działo. Być może widok trupa tak na mnie zadziałał. Kiedy trochę mi przeszło, wróciłam do pokoju, po czym wtuliłam się w bok Wojtka i szybko zasnęłam.
Rano też coś było nie tak. Nie czułam się najlepiej. Odpuściłam sobie tego dnia wszystkie posiłki.
- Ej, co Ci jest? - Spytał zaniepokojony Wojtek w porze kolacji.
- Nie wiem, jakoś nie mam apetytu. Źle się czuję.
- Dlaczego?
- Myślę, że to przez tamto ciało... No i ostatnio miałam dużo stresu. Przejdzie mi. - Pogłaskałam go po głowie.
Jednak nie przeszło. W nocy pierwszy raz poszłam wymiotować. Może czymś się strułam? Chociaż nie jadłam nic takiego. Do głowy wpadła mi myśl, którą chciałam odsunąć jak najdalej od siebie. Dziecko.
Jakoś przemęczyłam się do rana, ale zaraz po obudzeniu, nie czekając na Wojtka, poszłam do Michała.
- Śpisz? - Zapytałam, kiedy weszłam do jego pokoju. Oczywiście, że spał. - Michał... Mam problem...
- To za godzinę... - Wymamrotał.
- Nie, to teraz, proszę Cię...
- Kobieto... Jest 7ma rano. - Powiedział patrząc na zegarek. - Co jest takie ważne, że budzisz mnie o tak nieludzkiej...
- Jestem w ciąży.
- Przepraszam, kurwa, co? - Momentalnie się rozbudził.
- Wydaje mi się, że jestem w ciąży...
- Jak to Ci się kurwa wydaje. - Wstał i do mnie podszedł.
- Od kilku dni źle się czuję, co chwila wymiotuję, nie mogę jeść, nic nie jadłam takiego, żebym się mogła struć. - Złapał się za głowę.
- Jasna cholera... - Zaczął się szybko ubierać.
- Gdzie idziesz?
- No jak to gdzie? Po testy. Chodź, pojedziesz ze mną. - Złapał mnie za rękę i tak jak stałam w piżamie, tak wpakował mnie do auta i pojechaliśmy w siną dal po testy.

Wycieczka 2Där berättelser lever. Upptäck nu