Rozdział 17

606 25 11
                                    

- Cześć grubasie. - Przywitała mnie Nati kiedy przyszłam do nich na basen.

- Cześć decho. - Przywitałam ją równie miło.

Siedziała na kolanach Rafała, a ja zajęłam leżaczek obok. Michał siedział na pontonie w basenie i popijał jakiegoś drinka, a Damian leżał w wodzie.

- Też taka kiedyś będziesz. - Mrugnął Michał do Nati.

- O nie. Mam idealną figurę, a ciąża ją zburzy. Nie ma opcji, że kiedyś zajdę.

- Ej, ja chcę mieć dzieci... Kiedyś. - Odezwał się smutno Rafał.

- To nie ze mną mój drogi.

- Ale... Jak to...

- Nie martw się, przekonasz ją. Udawaj, że to wpadka. - Wysunęłam język w jej stronę.

- Ty, Ty, uważaj sobie. Nie wytykaj języka bo Ci krowa nasika.

- A mnie nie chciała i Tobie nasikała.

- Jak w przedszkolu... - Przewrócił oczami Rafał.

- Nie bądź taki poważny. - Mrugnęłam do niego. Wstałam i ruszyłam w stronę wody. Usiadłam na brzegu basenu i zanurzyłam nogi. Woda była taka przyjemna...

- Chyba nie zamierzasz pływać? - Spytał mnie Michał.

- A dlaczego nie? - Odparłam zdziwiona. - Przecież do tej pory jeszcze się nie utopiłam.

- Ale do tej pory nie miałaś takiego brzucha.

- Przecież to dopiero 6ty miesiąc...

- I co z tego?

- Stary, traktujesz ją jak jajko... - Mruknął Damian i podszedł do mnie w wodzie. - Wskakuj śmiało.

Ostrożnie zsunęłam się cała do wody. Ten chłód... Aż dostałam gęsiej skórki. Pływałam żabką blisko krawędzi basenu. Przezorny jednak zawsze ubezpieczony. Nie trwało to długo, chciałam się po prostu zrelaksować. Usiadłam znów na brzegu z nogami w wodzie.

- Michaś.

- Co?

- Żyję. - Puściłam mu oczko i wstałam wracając na leżak.

- Boże, jak tu nudno. - Odezwała się Natalia.

- Też poszłabym coś porobić, ale moja ochrona się nie zgodzi. - Spojrzałam wymownie na Michała.

- Możemy iść się chociaż przejść?

- Pewnie. Ogród jest duży. - Mruknął z pontona Michał.

- Ale nie do ogrodu... Widziałyśmy go już tysiąc razy. Dajcie nam wyjść w okolicę domu czy coś...

- Absolutnie wykluczone.

- To chodźcie z nami ale idźcie sobie daleko bo chcemy pogadać i wyrwać się na wyprawę. - Powiedziała pewnie, wstając z kolan Rafała. Złapała mnie za rękę i pociągnęła do tarasu, potem przez dom, aż do drzwi wyjściowych.

- Jesteś tego pewna? - Spytałam.

- Pewnie. Co złego może się stać? Przecież pójdą za nami. - Wzruszyła ramionami.

Minęłyśmy ochroniarzy i wyszłyśmy wielką główną bramą. Obróciłam się raz jeszcze patrząc na posiadłość.

- Zaczynam się cykać, kiedy nie ma ich w pobliżu...

- Co z Twoim duchem przygody? Zawsze Ty byłaś chętna na jakieś dzikie wypady...

- Wiem, ale... Trochę się zmieniło. Teraz jeszcze ta ciąża...

- Właśnie. - Obróciła się sprawdzając, czy chłopaki za nami nie idą. Nie szli. - Co jest z Tobą i Michałem?

- Co?

- Wiem, że trochę minęło, ale widziałam was wtedy na balkonie. I cały czas traktuje Cię tak... Inaczej niż gdyby był tu Wojtek.

- Na balkonie wyznał mi uczucie. A teraz mnie chroni i tyle...

- Jak wyznał Ci uczucie?

- No powiedział że od zawsze coś do mnie teges, ale że Wojtek to nic nie zrobi.

- A co jeśli są w zmowie?

- Jakiej znowu zmowie? Ty i te Twoje teorie spiskowe...

- No np Wojtek już nie chciał z Tobą być, a Michał chciał bardzo, więc Cię oddał i teraz masz być z Michałem. W końcu już od pół roku się nie odzywa.

Zamilkłam...

- Przepraszam. - Powiedziała skruszona.

- Nie masz za co mnie przepraszać. Masz rację. Nie wiem czy on w ogóle jeszcze żyje. - Dotknęłam swojego brzucha. - Ten maluch to być może wszystko co mi po nim zostanie. Nie wiem ile mam czekać. Ile będzie odpowiednio długo. A jak nagle wróci? Jak wróci przed końcem ciąży? Albo po 10 latach? Co mu wtedy powiem? Sorry ale ułożyłam sobie życie na nowo z Twoim kumplem?

- No fakt. To brzmi chujowo.

- Stara, ja nie wiem co ja mam zrobić...

- Powiedzieć mi jak dasz mu lub jej na imię.

- O nie, haha, to będzie tajemnica do samego końca.

- Michał nie jest w sumie taki zły. - Odezwała się po chwili.

- Wiem. Ale obaj mi to mówili, że są dla siebie jak bracia. Najdłużej się znają, najwięcej ze sobą przeszli, są najlepszymi kumplami... Jak ja bym mogła zrobić coś takiego Wojtkowi... Nie mogę zakładać, że on nie żyje, ale wiecznie nie mogę też zwodzić Michała... Sama nie wiem...

Westchnęłyśmy obie. Nerwowo się obróciłam. Nie było chłopaków.

- A co z Tobą i z Rafałem?

- Wiesz, jest fajnie. Za dużego wyboru to nie miałam.

- Myślałam, że coś iskrzy.

- Jasne, że iskrzy. Jest na prawdę spoko facetem. Może i to się uda. Nie chcę się nastawiać. Znasz mnie. Nie lubię długich związków, lubię próbować facetów.

- Wiem, ale on jest zakochany i to bardzo.

- A myślisz, że nie wiem. Może dzięki niemu wrócę do domu.

- Też miałam takie podejście.

- Co? - Wybałuszyła na mnie oczy.

- No tak. Na początku chciałam uciekać. Potem zaczęłam go poznawać i zaczęłam myśleć jak tu go okręcić wokół paluszka i zwiać. A potem się zakochałam, a on sam dał mi odejść.

- Boję się z nim coś tworzyć. A jak zniknie jak Wojtek?

- Oj nie zniknie...

- Skąd masz pewność? Wojtka też byłaś pewna.

- No wiem... - Mruknęłam.

- Hi, girls. - Usłyszałyśmy za sobą. Przeszłyśmy na prawdę spory kawałek. Weszłyśmy już prawie w miasto. Zaczęło pojawiać się dookoła więcej budynków, a my byłyśmy skupione tak na rozmowie, że nogi same nas poniosły. Obróciłyśmy się powoli. Za nami stał wysoki, czarnoskóry mężczyzna. Nie zbliżał się, nie robił nic podejrzanego. Po prostu stał i się uśmiechał.

Jednak nie spodziewałam się niczego dobrego...

Wycieczka 2Where stories live. Discover now