Rozdział 25

862 28 24
                                    

- Adaaaaś! Gdzie jesteś łobuzie? No nie wierzę, znów gdzieś zniknął! Zapadł się pod ziemię i już go nigdy nie znajdę! - Krzyczałam teatralnie, chodząc po ogrodzie, słysząc co chwilę cichy chichot mojego synka. - No nie, co ja teraz zrobię z tymi wszystkimi zabawkami? Chyba trzeba je będzie wyrzucić...

- Nie!!! - Zapiszczał mały, wyskakując zza drzewka. - Nie wyrzucaj!!

- O, znalazłeś się! - Udałam wielce uradowaną. Kiedy podbiegł do mnie, podniosłam go na ręce i mocno przytuliłam. - Nie chcesz nic pić? Jest bardzo gorąco. I gdzie znowu masz czapkę?

- Mama puść! - No tak... Czego ja się spodziewałam... Odstawiłam młodego na ziemię i już gdzieś pobiegł. Poszłam w stronę domu, gdzie wszyscy siedzieli na tarasie.

- Gdzie zgubiłaś małego? - Spytał zatroskany Michał. Przez cały czas był bardzo zaangażowany w życie i rozwój Adasia.

- Biega gdzieś... Daleko chyba nie ucieknie. - Zaśmiałam się.

Adaś już od najmłodszego miał zajęcia z tłumaczem polsko arabskim. Zapewniał mu wychowanie przedszkolne i naukę języka. Miał prawie 4 lata, a nawijał już w dwóch językach. Żyliśmy sobie spokojnie z dnia na dzień. Natalia raz była z Rafałem, raz nie, ja się poświęciłam całkowicie dziecku, Michał to samo. Ale jeden dzień zmienił wszystko. Czekałam na to tak długo...
Siedzieliśmy wszyscy razem nad basenem, mały miał swój specjalny nie za głęboki brodzik, gdzie się bawił. Wyszedł z wody i przyszedł do mnie po picie. I zadał mi pytanie...

- Mamo?

- Co tam słońce? - Zapytałam poprawiając mu czapkę.

- Gdzie mój tata?

Wszystkich wbiło w ziemię. Wszyscy spojrzeli w naszą stronę szeroko otwartymi oczami. A ja musiałam wymyślić dobrą odpowiedź...

- Twój tata...? - Mały kiwnął głową. - Skąd to pytanie?

- Dzisiaj na lekcji o tym było. Zawsze jest mama i tata. A ja mam mamę, ciocię i wujków. Nie mam taty?

- Skarbie, masz tatę... - Urwałam bo nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nikt mi nie pomagał, choć szukałam wzrokiem pomocy.

- Gdzie on jest?

- Nie wiem. - Wypaliłam. Co miałam mu powiedzieć? - Nie wiem kochanie. Ale na pewno jeszcze go zobaczysz.

- Kiedy?

- Tego też nie wiem... Mam nadzieję, że niedługo... - Mały wzruszył ramionami i poszedł się dalej bawić. A ja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Głośno odetchnęłam i rozejrzałam się po wszystkich. Oni też nie wiedzieli co zrobić.

Wieczorem, kiedy mały już spał w swoim łóżeczku w naszym pokoju (tak, ciągle to był pokój mój i Wojtka), wyszłam na balkon zapalić lufkę.

- Dasz mi trochę? - Usłyszałam ten głos, który był niczym głos anioła. Wzruszyłam ramionami, po czym podałam mu lufkę i zapalniczkę. - Czemu jesteś taka obojętna? Nie cieszysz się, że mnie widzisz?

- Codziennie Cię widzę. Codziennie z Tobą rozmawiam. Codziennie kładziemy się razem spać i codziennie budzę się sama, bo jesteś tylko złudzeniem... Tak cholernie za Tobą tęsknię, że zaczynam Cię widzieć, jakbyś był tu i stał jak żywy.

- Jestem tu kochanie... Zawsze przy tobie byłem, jestem i będę.

- Ja nawet nie wiem czy Ty jeszcze w ogóle żyjesz... - Chciałam do niego podejść i go przytulić, ale już go nie było.
Jak zwykle, moja chora wyobraźnia odpierdala mi cyrki.

- Z kim gadałaś?

- To znowu Ty? - Spytałam.

- Słucham? Jak to znowu? Spodziewałem się trochę innej reakcji... - Podrapał się zmieszany po karku.

- Co wieczór z Tobą rozmawiam i co wieczór jesteś tak samo zaskoczony... - Przewróciłam oczami.

- Mam sobie iść, czy coś?

- Jak podejdę i Cię przytulę, to nie znikniesz jak za każdym razem?

- No... Nie...

Podeszłam i go dotknęłam. Nie zniknął. Położyłam rękę na jego klacie. Poczułam to ciepło. Jakoś trochę inaczej go pamiętałam. Powoli go objęłam. Stał. Ciągle stał w miejscu. Wcześniej wypiłam jeszcze po drinku z chłopakami, więc moje nazbyt realne odczucia zwaliłam na alkohol. Trzymałam go kurczowo, bo wiedziałam, że jak tylko go puszczę, to zniknie. Wiedziałam, że rano i tak będę sama. Chciałam się tylko nacieszyć tą chwilą. Podniósł mnie i pocałował. Ciekawe jak to od boku wygląda, moja iluzja... Zaniósł mnie do łóżka, a ja odlatując miałam tylko na ustach słowa "nie znikaj...".

Obudziły mnie promienie słońca. Leżałam i patrzyłam przez otwarty balkon. Musiało być bardzo wcześnie, bo Adaś jeszcze spał. Przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Wojtek znów tu był. Znów mnie przytulał, znów mnie całował. I znów obudziłam się sama. Kilka łez spłynęło mi po policzku. Nie ma go tu. Nie było, nie ma i nie będzie. On już nie wróci...

- Czemu płaczesz? - Usłyszałam ten głos. TEN głos. Czy aby na pewno..? Obróciłam się powoli. Był obok mnie. Tak jak wczoraj zasnęłam przy nim, tak się obudziłam dzisiaj. Był przy mnie. Był i patrzył tymi swoimi ciemnymi oczami na mnie.

- Jesteś tu...? - Spytałam niepewnie.

- No pewnie, że jestem! Wczoraj wieczorem przyszedłem i całą noc tu byłem, a Ty myślałaś, że Ci się śnię! - Nie wiedziałam co właśnie powiedział. Nawet dość mało mnie to interesowało. Skoczyłam na niego i z całej siły zaczęłam ściskać. Nie mogłam się odkleić. Przytulałam go i płakałam.

- Nie wierzę w to...

- Skarbie... - Równie mocno mnie przytulił. - Tak cholernie za Tobą tęskniłem...

Nie wiedziałam co mam zrobić. Dalej nie wierzyłam, że to prawda. Odsunęłam się na kilka centymetrów, tak, żeby na niego spojrzeć, a on mnie mocno pocałował. Przytulałam go, całowałam i płakałam jednocześnie.

- Mamo? - Usłyszałam cichy głosik.

- Synku... Chodź tu do mnie... - Mały niepewnie wszedł na łóżko i usiadł za mną. Wojtek też usiadł na łóżku i patrzył na niego. Objęłam Adasia i powiedziałam cicho: - To Twój tata skarbie. - Mały był w jeszcze większym szoku chyba niż ja. A u Wojtka zobaczyłam zaszklone oczy.

- Cześć łobuzie... - Powiedział cicho. - 4 lata czekałem, żeby Cię poznać... - Wysunął powoli rękę do małego, którą ten po chwili ostrożnie złapał. Za moment wylądował u ojca na kolanach mocno ściskany z każdej strony.

- Adaś, bo udusisz tatę... - Zaśmiałam się. A Wojtek skamieniał.

- Adaś? - Powiedział cicho, na co przytaknęłam. Nie wytrzymał napięcia i zobaczyłam jedną, a potem drugą łzę spływającą po jego policzku. - Mały Adaś... - Posadził młodego na jednej nodze, mnie wziął na drugą i tak się ściskaliśmy. Dłuższą chwilę.

- Chłopaki na pewno chcą Cię zobaczyć.

- Ja chcę tu zostać tylko z Tobą. - Pocałował mnie w szyję.

- Chodźcie na śniadanie. Kiedy Ty ostatnio coś jadłeś? Wyglądasz jak szkielet... - Powiedziałam zatroskana.

- Oj dawno...

Mały wybiegł z pokoju krzycząc na całe gardło "tata!". Spojrzeliśmy na siebie, po czym zeszliśmy na dół, na taras, gdzie już wszyscy siedzieli. Chłopakom zajęło sekundę, rzeby rzucić się na Wojtka i mocno go uściskać. A ja stałam przytulona do Natki i ciągle beczałam.

- Już nigdy was nie zostawię. - Powiedział Wojtek. Kocham go.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 07, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wycieczka 2Where stories live. Discover now