Rozdział 18

538 21 11
                                    

- Stara, spierdalamy stąd. - Powiedziałam do Natalii, robiąc krok w tył.

- Hej hej, spokojnie, dziewczyny. - Powiedział po angielsku. - Nie mam złych zamiarów.

- Nie ważne, czas na nas, nasi faceci pewnie już nas szukają. - Odparłam szybko, wciąż się cofając.

- To Wojtek wrócił? - Spytał.

- Co? Skąd Ty go... Kim jesteś? - Zdębiałam.

- Możemy pogadać gdzieś nie na ulicy?

- Nie znam Cię, nigdzie z Tobą nie pójdę. - Odpowiedziałam stanowczo.

- Emi, może on coś wie... - Powiedziała Nati.

- Stara, chyba oszalałaś, że z nim gdzieś pójdę.

- Proszę, nie rozumiem co do mnie mówicie. Mówcie po angielsku. - Wtrącił czarny.

- Nie ważne, chłopaki zaraz tu będą, nigdzie nie idziemy.

- Chcę tylko pogadać. Serio. Z mojej strony nie musicie się niczego obawiać. - Wyjął zza pleców pistolet i mi go podał. - Widzisz, jestem bez broni, nic wam nie grozi.

Spojrzałam na Natalię. Nie chciałam z nim iść. Może i trochę wzbudził moje zaufanie tą klamką, ale skąd wiedziałam czy nie ma drugiej? Albo czy ta to nie podróba? Albo czy tam gdzie mnie zabierze, nie będzie więcej broni? Za dużo niewiadomych i za duże zagrożenie.

- Chcę wam pomóc.

- Pomóc? W czym? - Spytałam zerkając co chwila na broń i na niego.

- Chyba nie bez powodu wspomniałem o Twoim chłopaku, nie?

- Miał więcej wrogów niż przyjaciół, nie znam Cię i nie wiem kim jesteś i nigdzie z Tobą nie idziemy. - Powiedziałam stanowczo tupiąc nogą jak dziecko.

- Oj spodziewałem się tego... - Machnął ręką gdzieś w przestrzeń za nami. Poczułam czyjąś obecność w okolicy. Odwróciłam się, a przeczucie mnie nie zmyliło. 3 kolejnych takich jak on. Jestem w ciemnej dupie.

- Nie możecie mnie zabrać siłą. Jestem w ciąży, muszę uważać.

- Nikt nie ma zamiaru Cię zabierać siłą, ani krzywdzić Ciebie, czy dziecka. Prosimy, żebyś grzecznie wsiadła do samochodu z koleżanką. Pogadacie chwilę z moim szefem i wrócicie do domu. - Wzruszył ramionami.

- Nie ufam Ci.

- Wiem. Ale nalegam. - Poczułam czyjeś dłonie na ramionach. Do Nati też ktoś podszedł. Już po nas...

Pchnęli nas w stronę samochodu - czarnego suv-a, bo jakże by inaczej. Oczywiście zabrali mi broń.  Usiadłyśmy na tylnej kanapie, z przodu usiadło 2, a pozostali 2 poszli do innego auta.
Oddalaliśmy się od naszej willi. Tylko tyle wiedziałam. Nie znałam miasta, nie wiedziałam dokąd jedziemy.
Zatrzymali się gdzieś w mieście. Wysiedli i od razu podeszli do naszych drzwi, otwierając je i trzymając nas za ręce. Nie mogłam się szarpać, bałam się o dziecko...
Weszliśmy do budynku, kilka pięter przejechaliśmy windą, wysiedliśmy w jakimś apartamencie.

- Szefie! - Krzyknął jeden z nich. Po chwili z jednego z korytarzy wyszedł jakiś arab.

- O, macie je! - Krzyknął uradowany. - Możecie już iść. - Powiedział i z entuzjazmem do nas podszedł. Jeszcze zanim czarni sobie poszli, zbliżył się niebezpiecznie blisko mnie, po czym mnie uściskał, jakbyśmy byli starymi, dobrymi przyjaciółmi. Z Natalią zrobił to samo. - Jak dobrze, że już jesteście.

- Przepraszam, ale kim jesteś?

- Jestem dobrym przyjacielem Waszych chłopaków. Inaczej bym was nie znał i nie miał powodów, żeby was ściągać.

- To... Po co nas ściągnąłeś?

- Jesteś jeszcze ładniejsza niż na zdjęciach, na prawdę. - Uśmiechnął się, a ja poczułam się bardzo nieswojo.

- Halo, do rzeczy. - Wtrąciła się w końcu Natalia.

- Tak, przepraszam. Z Wojtkiem znamy się niewiele krócej niż on z Ahmedem. Jestem Anis. Też mu dużo pomagałem. Znam was ze zdjęć. Pokazywał mi na kogo mam uważać, żeby nie kupić czy inne takie... - Spojrzałyśmy na siebie. - Chcecie pewnie wiedzieć po co was tu ściągnąłem. Mam nadzieję, że moi ludzie dobrze was traktowali?

- T-taak... - Odpowiedziałyśmy zmieszane. Był strasznie roztrzepany.

- Dotarły mnie słuchy, że tu jesteście i jaka jest sytuacja u chłopaków. Byłem bardzo zaskoczony jak się dowiedziałem, że Wojtek jest poszukiwany. Nie ukrywam, że sam z nim robiłem interesy i na tym zarabiałem, więc tym bardziej mnie to zmartwiło. Postanowiłem się bliżej przyjrzeć sprawie. Mam sporo znajomych w świecie. Wiem...

- Wiesz co z Wojtkiem?! - Wrzasnęłam robiąc kilka kroków w jego stronę.

- Emi, pamiętasz, że miałyśmy im nie ufać? - Szturchnęła mnie Nati.

- Wiem, no ale... - Powiedziałam zrezygnowana. - Każda informacja jest dla mnie cenna...

- Wiem co z Wojtkiem. - Tak śmiesznie wymawiał jego imię.

- Gdzie on jest?

- Na ten moment jest na terenie Niemiec. Problem w tym, że to co wiem ja, na 80% wie też policja. Ale jest to pewna informacja. Czyli żyje.

- Niemcy? Co on tam robi? - Spytałam zdziwiona.

- Ucieka, ukrywa się. Być może kombinuje jak to wszytko odkręcić.

- Nie może tutaj tego robić?

- To nie jest takie proste... - Westchnął. - To jest policja, to jest mnóstwo dokumentów, to są dochodzenia... Może mu to zająć nawet kilka lat... Ale nie martw się. Na pewno mu się uda. Nie jest w tym sam, dużo osób mu pomaga.

Wzbudziło to we mnie trochę nadziei. Wojtek żyje. Nie wiem ile mu to zajmie, ale żyje. Wróci do mnie i wszystko będzie dobrze. Kilka lat..? Trudno. Zaczekam...

Wycieczka 2Where stories live. Discover now