Rozdział 11

672 23 20
                                    

Mam sporo czasu na przemyślenia, ta? Gówno prawda. Zajechałam pod dom i siedziałam w samochodzie przed zamkniętą bramą. Nie mogło do mnie w ogóle dotrzeć to co się wydarzyło.

Zauważyłam ruch w oknie. To tata się krzątał po domu i mnie zauważył. Otworzył bramę, a ja powoli wjechałam na podwórko. Zgasiłam samochód i siedziałam w nim jeszcze przez chwilę, dopóki tata nie wyszedł z domu się przywitać. Odpięłam pasy i wysiadłam z mojego ukochanego autka.

- Hej tato... - Powiedziałam nieśmiało.

- Cześć córcia. Czemu wróciłaś? Płakałaś? Coś się stało? Nie dzwoniłaś ostatnio...

- Tak, wiem... Przepraszam, że nie dzwoniłam, gdzieś straciłam poczucie czasu.

- Czemu płakałaś? Masz całe czerwone oczy... - Podszedł do mnie i mnie przytulił. Tylko nie to, będzie jeszcze gorzej...

- Postanowiliśmy zrobić sobie z Wojtkiem małą przerwę... Pomyślałam, że dobrze będzie odwiedzić Ciebie i mamę, i w ogóle wszystkich przez ten czas. 

Weszliśmy do domu, gdzie Karolina akurat szykowała śniadanie. Nic dziwnego, że się mnie nie spodziewała. Szybko jednak przygotowała dodatkowe nakrycie.

- Dziękuję, ale wiesz... Ja to chyba podziękuję... Nie jestem w nastroju do jedzenia.

- Oj to chociaż posiedź z nami, poopowiadaj co u Ciebie. - Poprosiła nalewając mi herbatę do kubka. 

Niechętnie, ale opowiedziałam im o wszystkim. Przy okazji miło wspominałam miniony czas, gdzieś jednak z tyłu głowy miałam tą świadomość, że to już koniec i tego więcej nie będzie. Choć może jednak tlił się gdzieś ten promyczek nadziei, że Wojtek zmieni zdanie. A no i oczywiście nic nie powiedziałam im o ciąży. Spodziewałam się, że cała rodzina nie da mi spokoju i będzie wypytywała o ten nagły powrót, a mówienie wszystkim, że zrobiliśmy sobie przerwę będzie mnie bardziej dołować.

Pospędzałam miło czas z tatą, poszliśmy na spacer z psiakiem, dałam mu się pobawić moim samochodem, wieczorem obejrzeliśmy jakiś film i poszłam na górę spać.

Jednak zamiast grzecznie zasnąć, płakałam. Wyłam  poduszkę jak małe dziecko, zadając sobie pytania "dlaczego? Dlaczego mnie zostawił? Dlaczego to tak boli?". Wzięłam telefon, napisałam do  Michała. Nie odpisał. Zadzwoniłam. Telefon wyłączony. Nie chciał ze mną rozmawiać? Wojtek mu nie pozwalał? Znów pytanie "dlaczego?".  Zasnęłam ze zmęczenia płaczem na mokrej poduszce.

O czym śniłam? O tym, że znów jest dobrze...

Po obudzeniu wyszłam z domu i pojechałam do mamy. Oczywiście musiałam jej wszystko opowiedzieć, no bo jak to tak żeby nie wiedziała. Przesłuchanie pierwsza klasa. Pojechałam jeszcze do dziadków, do cioci... Wszystkim musiałam kłamać, że czuję się dobrze. Na szczęście w brzuchu było wszystko spokojnie. Gdyby wiedzieli o ciąży i o faktycznym powodzie dla którego tu jestem to by chyba każdy padł na zawał. 

Po obskoczeniu całej rodzinki miałam w końcu czas dla siebie. W domu owinęłam się kocem, zamknęłam w swoim pokoju, odpaliłam laptopa i Netflixa i zniknęłam.

Tak zleciał mi tydzień. Potem drugi. Trzeci. Wychodziłam z pokoju tylko do toalety i po drobne ilości jedzenia. Na zmianę spałam i gapiłam się w ekran laptopa.

W końcu nadszedł ten dzień. Niczego się nie spodziewałam, poza gapieniem się w laptopa albo sufit w moim pokoju. Wieczorem... Nie. W nocy. 2 w nocy to nie wieczór. Pies dostał szału. Biegał po salonie, szczekał jak dziki. Ktoś dobijał się do drzwi. Zerwałam się jak oparzona z łóżka i biegiem do pokoju taty, krzycząc "tato, ktoś chce się włamać!!"

Staruszek wziął jakiegoś kija, powoli zszedł na dół, ja oczywiście za nim, Karolina stała na górze schodów, obserwując sytuację z bezpiecznej odległości. Ktoś majstrował coś przy zamku, na przemian waląc w drzwi. "Słaby ten włamywacz" pomyślałam. Ojciec nakazał mi trzymać psa na wszelki wypadek, żeby za szybko się nie rzucił na niespodziewanego gościa, po czym podszedł do drzwi i z impetem je otworzył, szykując się do zamachu kijem.

- Nie bij mnie! - Wrzasnął jeszcze zanim wszedł do domu.

- Michał?! - Krzyknęłam z niedowierzaniem. Puściłam psa i szybciej niż on, dotarłam do naszego gościa, po czym na niego wskoczyłam i mocno go przytuliłam. Za pozwoleniem ojca wszedł do domu ze mną na rękach. Dopiero, gdy zapaliliśmy światło, zobaczyłam, że częściowo upaprany jest we krwi, trochę w jakimś błocie, wyglądał jak 7 nieszczęść. - Co się stało?







-------------------------------
Najlepszy prezent na święta? :D

Wycieczka 2Место, где живут истории. Откройте их для себя