Rozdział 10

1K 35 42
                                    

Wyszedł z apteki z całą torbą testów.
- To na pewno zatrucie pokarmowe, ja nie mogę być w ciąży. - Powiedziałam.
- Oj, módl się, żeby tak było. - Ruszył z piskiem opon i już po kilkudziesięciu minutach byliśmy pod domem. Dobrze ukrył testy i pobiegliśmy do jego pokoju zabiegowego.
Tam, korzystając z łazienki, zrobiłam 4 testy.
- Co teraz? - Spytałam, odkładając je na blat.
- Teraz czekamy. 2 minuty. - Stał niepewnie, oparty o biurko, a ja siedziałam na kozetce.
2 minuty minęły już dawno, ale żadne z nas nie miało odwagi podejść i sprawdzić wyników. Patrzeliśmy na siebie, oboje przerażeni zaistniałą sytuacją.
- Dobra, czas zmierzyć się z koszmarem... - Powiedział podchodząc do stołu. - Ja pierdole. - Powiedział przecierając twarz dłońmi i przeczesując włosy, pociągając za końcówki.
- Co jest..? - Głos mi drżał.
- Wszystkie pozytywne...
- O boże... - Schowałam twarz w dłoniach.
- To kurwa nie wiecie, że trzeba się zabezpieczać, jak się nie chce dzieci?! - Krzyknął na mnie.
- Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, poza tym zawsze jest jakieś ryzyko!
- Ale mniejsze! Ja pierdole... - Zaczął chodzić po pokoju w tę i z powrotem. - Kurwa, co powie Wojtek...
- On nie może wiedzieć... Usuń to, po cichu...
- Co? - Spojrzał na mnie zszokowany.
- On nie chce dzieci. Nie chce nawet słuchać o dzieciach. Ja też, jestem za młoda, nie mogę tego mieć.
- Uważam, że powinniśmy mu powiedzieć, zanim podejmiesz taką decyzję.
- To powiedz, ale wiem, jaki będzie finał... - Patrzyłam z przerażeniem na leżące testy.
Michał wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił po Wojtka.
- Stary, przyjdź na dół, musimy poważnie pogadać. Tak. Chodź, nie marudź. - Rozłączył się. Po chwili drzwi się otworzyły i do pokoju wparował Wojtek w koszulce i bokserkach.
- Co jest takiego ważnego..? - Spytał ziewając.
- Mamy pewien problem... - Zaczęłam.
- Jaki problem? - Spytał zdziwiony. Spojrzeliśmy na siebie z Michałem. - Jaki kurwa problem. - Zaczynał się denerwować. Nie dobrze.
- Stary, jak by Ci to... Powiedzieć... - Zaczął Michał.
- Jestem w ciąży. - Wypaliłam. Nastała cisza.
- Słucham? - Wojtek patrzył na mnie zszokowany. - Powtórz, bo chyba się przesłyszałem.
- Nie, nie przesłyszałeś się. Jestem w ciąży, tam leżą testy. - Wskazałam na stół. Spojrzał na niego i zobaczył 4 małe kształty, do których nawet nie podszedł.
- Jak to w ciąży... Jak?
- Nie wiesz jak się robi dzieci? - Spytałam, bliska płaczu.
- Wiem. - Zaśmiał się. - Żartujecie, kurwa, prawda? To żart? - Spytał, kpiąco się uśmiechając.
- Nie, Wojtek, to nie żart. - Powiedział Michał. Uśmiech znikł szybciej, niż się pojawił.
- Masz to z niej kurwa wyciągnąć, rozumiesz? - Powiedział groźnie i podszedł niebezpiecznie blisko Michała, łapiąc go za koszulkę, na wysokości klatki piersiowej.
- Wojtek, przemyśl to. - Powiedział spokojnie Michał.
- Nie, kurwa, nie ma tutaj pola do przemyśleń. Masz z niej to kurwa wyciągnąć, nie będzie mi ona hodowała pasożyta. A Ty - zwrócił się do mnie. - Poddasz się temu zabiegowi i to usuniesz, rozumiesz?
- Wojtek... - Odezwałam się, ale mi przerwał.
- Nie Wojtek. Pytam, czy rozumiesz. - Spojrzałam na Michała, który tylko kiwnął głową.
- Tak, rozumiem... - Powiedziałam cicho.
- Świetnie. - W tym momencie zadzwonił jego telefon. - Kurwa czego? - Ryknął, kiedy odebrał. Ciśnienie z niego w ogóle nie schodziło. Nie wiem, czy kiedykolwiek był taki zły. - Kurwa. - Powiedział już ciszej i się rozłączył. Spojrzał groźnie na mnie.
- Wypierdalaj stąd. - Zamurowało mnie.
- Słucham? - Spytałam zszokowana.
- Dobrze słyszysz. Wypierdalaj stąd. Bierz swoje rzeczy i nie chcę Cię tu widzieć.
- Ale...
- Wojtek, co Ty mówisz... - Wtrącił się Michał.
- Dobrze wiem co mówię. Masz iść na górę, wziąć swoje rzeczy i wynieść się stąd w ciągu 5ciu minut. - Zatkało mnie. Znowu. - Mam zacząć do Ciebie strzelać, żebyś się ruszyła?! - Krzyknął.
- Stary, opanuj się. - Michał zrobił krok w jego stronę.
- Masz coraz mniej czasu. - Wojtek na mnie spojrzał i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Spojrzeliśmy z Michałem na siebie. Oczy zaszły mi łzami. Szybko znalazł się przy mnie, mocno mnie przytulił.
- Jak on mógł mi coś takiego powiedzieć... - Zaczęłam zanosić się płaczem.
- Ćśś... - Mocno mnie do siebie dociskał. Pogadam z nim o tym, coś mu się pojebało w tym pustym garze, nie martw się... - Uspokajał mnie. Po chwili wyjął z kieszeni swój telefon.
- Co robisz? - Spytałam, przecierając łzy.
- Dostałem smsa, nic ważnego, od operatora... Słuchaj... Wróć do domu na kilka dni. Powiedz rodzicom, że musicie mieć chwilę przerwy, okej? Wszystko załatwię, obiecuję. - Pocałował mnie w czoło. - Chodź, weźmiesz kilka rzeczy...
- Czemu mnie wyganiasz? - Spytałam zawiedziona.
- Nie wyganiam. Będę próbował załagodzić sytuację. Może jak zatęskni, będzie mu lepiej... Nie płacz. - Wziął lekki zamach i dotknął delikatnie palcami mojego policzka. - To imitacja plaskacza na ogarnięcie się. - Uśmiechnął się, przez co i ja się uśmiechnęłam. - Chodź, pójdę z Tobą, na wszelki wypadek. - Wziął mnie za rękę i wyciągnął z pokoju.
Wzięłam kilka moich rzeczy, po drodze minęłam kilku chłopaków, którzy zaczynali się krzątać po domu. Zasiadłam na miejscu kierowcy w moim Mustangu, który o dziwo pozwolono mi zabrać.
- Mówię Ci, mała, nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze, obiecuję. I nie płacz mi tu, bo Cię strzelę mocniej. - Zaśmiał się.
- Jasne... Tylko... Jakoś będzie mi ciężko... Tyle czasu byliśmy ciągle razem...
- Spokojnie, to przejściowe. Jak nie on, to jeszcze ja Ci zostaję, haha. - Znów się zaśmiałam.
Wyjechałam z garażu, na drogę, na autostradę, do domu. Co ja powiem rodzicom? Tak nagle sobie wróciłam? Tak nagle potrzebowaliśmy przerwy? Mam spokojne 2 godziny drogi, zdążę coś wymyślić.







Przepraszam za brak rozdziałów!!! :c


Wycieczka 2Where stories live. Discover now