26

291 15 19
                                    

Pov. Aiden

Chodziłem w kółko po gabinecie, czekając na jakiekolwiek informacje od Sama. I w sumie nie tylko od niego, a od wszystkich wilkołaków, które wysłałem na poszukiwania Niki. Od dwóch dni niczego nie znaleźliśmy. Nie mamy żadnych śladów i zapach urywa się w tamtym miejscu. Alucard możliwe, że będzie w stanie zrobić coś więcej, niż my, bo wampiry mają jeszcze bardziej wyostrzone zmysły, aniżeli my. W tym momencie drzwi do mojego gabinetu się otworzyły, a w progu stanął mój beta. 

— Znalazłeś... — Zacząłem, ale zostało mi to przerwane. 

— Nic się nie zmieniło, tak samo jak ty... Wciąż wyglądasz tak samo, jak wtedy gdy miałeś szesnaście lat... Aiden... — Odwróciłem się, dzięki czemu zobaczyłem jego. 

Zmienił się od kiedy widziałem go ostatnim razem. Kompletnie nie przypomina wyglądem bezdomnego, którego udawał przez cały ten czas. Odbił się od biurka, o które się oparł, a w kolejnej chwili odwrócił do mnie. Ścięte na krótko włosy, nie jak kiedyś do łopatek. Wymodelowany zarost, no i zwykłe ubrania, a nie jak niegdyś niedbałe i zniszczone. Na oczach jeszcze dodatkowo miał soczewki, dzięki czemu nie wyglądał na to, czym jest. 

— „Nie wyglądał na to, czym jest”? To nie było za miłe, Aiden... — Zaśmiał się. 

— Kompletnie zapomniałem o tym, że jesteś w stanie słyszeć moje myśli... — Podszedłem do niego, aby w kolejnej chwili uścisnąć jego dłoń. — Dziękuję, że zgodziłeś się pomóc... — Kiwnął głową. 

— Przyjacielowi, któremu uratowałem tyłek, a potem odwdzięczył mi się tym samym, pomogę zawszę... — Powiedział, a mi na jego słowa lekko uniosły się kąciki ust. — Mniej więcej wiem o co chodzi z wyjaśnień Sama, ale potrzebuję więcej szczegółów, żeby wiedzieć na czym stoję... — Kiwnąłem głową, a następnie wskazałem na kanapę, aby usiadł. 

Usiadłem na fotelu obok, przy okazji odwołując Sama. 

— Sam, masz wolne... Idź do swojej mate, martwiła się o ciebie... — Podniósł na mnie wzrok. 

— Dziękuję, Alfo... — Zniżył lekko głowę. 

Wyszedł z gabinetu, a ja wziąłem głębszy wdech, starając się skupić myśli. 

— Alfa, co? Byłeś nim całe życie, ale w końcu objąłeś to stanowisko w całym stadzie? Dużo rzeczy chyba się tu wydarzyło, od kiedy byłem tutaj ostatnio... — Spojrzał na mnie, kiedy westchnąłem. 

— Jakieś dziesięć dni temu spotkałem swoją mate... — Zacząłem, a on uważnie słuchał całej historii, która wydarzyła się w ciągu ostatnich kilku dni. 

— Pokaż mi miejsce, gdzie zniknęły... — Powiedział, gdy skończyłem. 

Kiwnąłem głową, a w kolejnej chwili oboję ruszyliśmy w kierunku jeziora, przy którym zniknęła Nika. Zmieniłem się w wilka, a następnie ruszyłem przodem. Alucard biegł ze swoją niesamowitą szybkością obok mnie. Po pewnym czasie, zatrzymaliśmy przy jeziorze, a ja wróciłem do normalności. 

— Tutaj był portal... — Wskazałem na miejsce, gdzie ostatni raz widziałem moją mate. 

Alucard podszedł bliżej, aby w kolejnej chwili zacząć się rozglądać. W pewnym momencie zauważyłem, że lekko zmarszczył brwi. 

— Co jest? Coś wyczuwasz? — Spojrzał na mnie.

— Właśnie chodzi o to, że zapach się tutaj całkowicie urywa... W żadnym kierunku nie czuję, aby się powielał... Tak jakby... — Zaciął się. 

— Całkowicie zniknęła? — Kiwnął głową, a ja opuściłem wzrok. — Musi być jakiś ślad, którego nie zauważamy... — Powiedziałem rozglądając się dookoła. 

— Ona przeszła przez magiczny portal... — Powiedział Alucard. — Może przeniosła się do świata magii... Jest wiedźmą, więc mogła się tam... — Przerwałem mu. 

— Jeśli się tam przeniosła, to jest w jeszcze większym niebezpieczeństwie... — Powiedziałem, czym go mocno zaskoczyłem. 

Pov. Nika

Biegłam przez las, co chwilę oglądając się za siebie. Mijałam drzewa, gdy w pewnym momencie zostałam złapana za nogę. Coś mnie pociągnęło do góry, przez co już po chwili wisiałam głową w dół. Miałam naprawdę ciężki oddech, który widziałam w postaci pary wydobywającej się z moich ust. 

— Oblane... — Powiedziała moja ciotka, która opierała się o korę drzewa. 

— Miałaś mnie uczyć magii, a nie sprawdzać moją kondycję... — Próbowałam złapać za to, co trzymało moją kostkę. 

— Twoje włosy zmieniły kolor, przez zbyt dużą ilość mocy... Twój organizm nie jest przyzwyczajony do tego, aby używać aż takiej ilości energii... Tak długo, jak nie wzmocnimy twojego ciała i nie zahartujemy twojego organizmu, tak długo nie będę cię uczyła używać magii... Od nowa... Ćwiczymy unikanie ataków, a jak na razie na dwadzieścia siedem prób, miałaś zero udanych... Skup się! — Machnęła ręką, tym samym usuwając z mojej kostki węzeł. 

Spadłam z około dwóch metrów nad poziomem gruntu, a przy tym krzyknęłam. Skuliłam się, kiedy to uderzyłam w podłoże plecami. 

— Cholera jasna... — Wycedziłam przez zaciśnięte zęby, a następnie powoli się podniosłam i starłam małą stróżkę krwi, która spływała z mojej pękniętej wargi. 

— Jeszcze raz... Już... — Kiwnęła głową, a ja odrazu ruszyłam w kolejnym kierunku. 

Biegłam najszybciej jak byłam w stanie, aby rogrzać moje ciało, które było wystawione na lodowate powietrze. Ten świat jest w całości pokryty śniegiem, jednak pod powietrznym miastem, kryję się świat lawy. Pomimo tego wszystkiego, jedyne co mam na sobie, to koszulka na ramiączkach, leginsy do biegania i pełne buty, wiązane powyżej kostki. Otrząsnełam się, a w kolejnej chwili patrzyłam uważnie przed siebie. Skup się, Nika! Skup się, skup... 

W tym momencie skoczyłam, dzięki czemu uniknęłam jakiegoś zaklęcia, którym Ava starała się mnie zatrzymać. Gdy zauważyła to, że udało mi się w końcu tego uniknąć, spojrzała na mnie zaskoczona. 

— Zdane? — Uśmiechnęłam się, a ona cicho się zaśmiała. 

— Zdane... — Kiwnęła głową, abym za nią poszła. 

Ruszyłyśmy w kierunku chaty, w której się ukrywałyśmy. Weszłam do środka, a następnie podeszłam do kominka, aby móc się ogrzać. Usiadłam na podłodze, zaraz obok Tiany, która grzała się od ciepłego ognia, a Ava podała mi apteczkę. Klęknęła przy mnie, a następnie wzięła moją dłoń, na której miałam kilka zadrapań. 

— Nikt nie powiedział, że będzie łatwo, Nika... — Oparłam brodę o swoje kolana. 

— Wiem... — Powiedziałam, a ona usiadła za mną i odkryła moje plecy. — Mam prośbę... — Spojrzała na mnie, ale tylko na moment, bo wróciła do smarowania maścią mojej posiniaczonej skóry. — Nie dawaj mi żadnych ulg... — Wyraźnie ją zaskoczyłam. 

— Ale... — Przerwałam jej. 

— Nie dawaj mi żadnych ulg... — Odwróciłam w jej kierunku głowę. 

— Rozumiem... — Spojrzała w kierunku okna. — Skoro mam ci ich nie dawać, to wstawaj... Idziemy na kolejny trening... Czas na samoobronę, kiedy nie możesz używać magii... — Podniosłam się, po czym ruszyłam za nią. 

— Powodzenia... — Spojrzałam na demona, a przy tym kiwnęłam głową, a następnie wyszłam na zewnątrz. 

Mam nadzieję, że się podobał!

KrągWhere stories live. Discover now