16

329 21 6
                                    

Macie drugi, co mi tam!
I tak mam na zapas kilka!

Ponownie upadłam na ziemię, kiedy razem z kobietą się przeniosłam, pojęcia nie mam gdzie. Odwróciłam się do niej przodem i zaczęłam się czołgać po ziemi, jednocześnie starając się uciec. 

— Eleanor miała rację... Jesteś słaba... — Kucnęła przede mną. — Nie umiesz używać magii, a mimo tego... Eleanor się ciebie w jakimś stopniu boi... — Wyciągnęła rękę w moim kierunku, a następnie złapała za mój naszyjnik. — Bo jesteś córką Stephanie... — Otworzyła wieko wisiorka. 

Przyjrzała się dokładnie zdjęciu w środku medalika, aby w kolejnym momencie spojrzeć na mnie. Uśmiechnęła się, a przy tym lekko parsknęła śmiechem. 

— Podobna do niej jesteś, a mimo to... Jesteś całkiem inna... Stephanie by nie uciekała... Stanęła by do walki... Nie dałaby sobą pomiatać... A przede wszystkim... Nie wyrzekała by się tego, kim jest... — Pociągnęła za mój wisiorek. 

Usłyszałam pęknięcie, kiedy to zrobiła, a w kolejnej chwili widziałam, jak trzymała w jednej dłoni zerwany naszyjnik, który moment wcześniej był jeszcze na mojej szyi. Podniosła się, a następnie odeszła kilka kroków. 

— La magie existe et c'est l'amour? — Parsknęła śmiechem. — Żeby to jeszcze była prawda... Miłość nie jest magią... W ten sposób, to nigdy jej nie opanujesz, a wiesz czemu? — Powoli się podniosłam, kiedy odwróciła ode mnie wzrok. 

Może oszalałam, ale teraz to nie ma dla mnie znaczenia. Zniszczyła naszyjnik od mamy, a za tym idzie to, że została mi zabrana rzecz, której nigdy nie zamierzałam się pozbyć. Z którą nie zamierzałam się nigdy rozstać. Ruszyłam w jej kierunku powolnym krokiem. To prawda, że jestem czasem tchórzem. Że nie umiem używać magii, również. Ale odziedziczyłam wolę walki po mamie i jeszcze coś po tacie. Nieugiętość do samego końca oraz determinację. 

Może i prawda, że wyrzekam się tego, kim jestem, ale kto by tego nie robił, gdyby jego życie zrobiło przewrót o sto osiemdziesiąt stopni. Ile rzeczy musi się jeszcze wydarzyć, aby ktoś mógłby mi odpuścić tych wszystkich wrażeń, które towarzyszą mi przez ostatnie kilka dni? 

— Bo jesteś za głupia, aby znaleźć w tym napisie drugie dno... — Odwróciła się do mnie i w tym samym momencie, dostała z prawego sierpowego. 

Moje uderzenie powaliło ją na ziemię, a jednocześnie wypuściła z dłoni mój naszyjnik. Jęknęła z bólu, kiedy dotknęła swojego lewego policzka, a następnie spojrzała na mnie zaskoczona. Poprawiłam rękawy swojej bluzy, aby w kolejnej chwili złapać jej materiał w dłonie. Zakryłam nim swoje knykcie, a w następnie usiadłam na kobiecie okrakiem. 

— Może i jestem czasem tchórzem, ale napewno nie jestem słaba! — Przywaliłam jej po raz kolejny. — Nie znasz mnie, więc nie próbuj mi wmówić, że wiesz o mnie wszystko! — Tym razem oberwała z lewej pięści. — Nie wiesz jaka jestem, a jaka nie! — Z każdym zdaniem jakie wypowiadałam, obrywała po raz kolejny i z każdym kolejnym, uderzenia były mocniejsze. — Moje życie się obróciło do góry nogami i to wogóle mi w niczym nie pomaga! Całe życie myślałam, że mam normalną rodzinę, ale nie! Moja matka była wiedźmą! Ojciec jest wilkołakiem! A ja mam objąć władzę nad światem, o którym myślałam, że jest wyimaginowany! Nie chcę tej gównianej władzy! Nie życzyłam sobie być jakąś wiedźmą! Nie chciałam mieć jakiejś dziwnej mocy! Chciałam mieć normalne życie! Normalną pracę! Znaleźć faceta w normalny sposób! Założyć zwyczajną rodzinę i się zestarzeć w spokoju, ale to wszystko chuj jasny strzelił! Nigdy już nie będę miała zwykłego życia! To wszystko się zmieniło w momencie, kiedy poznałam Aidena! On jako jedyny mi w tym wszystkim nie przeszkadza! Jest jedyną osobą, która próbuje jakkolwiek mnie zrozumieć! Próbuje jakoś mnie pocieszać! Za każdym razem, gdy jestem smutna, ociera mi łzy! Zawsze biegnie mi na pomoc! Martwi się o mnie jak głupi i stara się obronić przed wszystkim! — W tym momencie poczułam mrowienie przy mojej lewej dłoni, którą brałam zamach, aby uderzyć kobietę po raz kolejny. 

Spojrzałam na nią, aby zobaczyć co się u licha dzieję. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to zakrwawiony rękaw bluzy, a następnie to, co powstawało wokół mojej dłoni. A było to nic innego, jak małe, błękitne iskierki. 

— Co jest? — Zapytałam samą siebie, kiedy przy drugiej dłoni działo się to samo. — Co się dzieję? — Zadałam sobie kolejne pytanie, na które nie znałam w tym momencie odpowiedzi. 



Wiem, jestem okropnym Polsatem 😅
W każdym razie, chyba skończyłam tak krótkie rozdziały, bo ostatnie kilka, nie przekraczało nawet 1000 słów 😱
Mam nadzieję, że akcja się podobała!

KrągWhere stories live. Discover now