10

444 25 24
                                    

Trochę czasu spędziłyśmy nad wodą. Głównie myślami wróciłam do momentu, kiedy Aiden powiedział, że tata również wyczuł niebezpieczeństwo. Nie wiem czemu, ale mam jakieś dziwne złe przeczucie. Złapałam za naszyjnik i nadal patrzyłam na swoje odbicie. Jak to Meghan ujęła, jestem ukochaną wilkołaka, a dodatkowo wiedźmą. Myślałam, że coś takiego może się zdażyć tylko w naprawdę kiepskich filmach. Ale nie. Niezliczoną ilość razy wczoraj się uszczypnęłam. Nic mi to nie pomagało. To się dzieję naprawdę. Zrozumiałam to w momencie, kiedy Eleanor wbiła mi swój obcas w obojczyk. 

Nie wiem co dzisiaj rano zrobił Aiden, ale rana całkowicie zniknęła. Nie ma po niej najmniejszego śladu. Później muszę mu jakoś za to podziękować. Tylko jeszcze nie wiem jak. Po chwili, obok mnie usiadła Maya. Założyła mi włosy za ucho, a następnie szeroko się uśmiechnęła. Odpowiedziałam jej tym samym, po czym otworzyłam swój wisiorek. Spojrzałam na zdjęcie mamy, przez co momentalnie zrobiło mi się smutno. Maya widząc to, objęła mnie ramieniem. Kilka minut później, dosiadła się do nas Meghan, a także Tiana, która położyła się za mną. 

— Całe życie myślałam, że żyłam w najnormalniejszej rodzinie... A tu się okazuje, że mama była wiedźmą jakiegoś Kręgu, a tata jest wilkołakiem... — Powiedziałam przyglądając się zdjęciu mamy. 

— Czekaj, twój ojciec jest wilkołakiem? — Zapytała zaskoczona Meghan, a ja kiwnęłam głową. 

Spojrzała na Mayę, a ona wymieniła z nią porozumiewawcze spojrzenie. 

— Nika, jak wygląda twój ojciec? — Zadała pytanie starsza kobieta. 

— Ma ciemne, brązowe włosy, trupio błękitne oczy, pieprzyk pod lewym kącikiem ust, tak jak ja.. Ma około metra osiemdziesiąt sześć... Niby ma 52 lata, ale wygląda dużo młodziej... Dodatkowo jest całkiem dobrze zbudowany, jak na swój wiek... Hmmm.. A! Na prawym policzku, a raczej bardziej na szczęce ma małą bliznę... Wygląda trochę, jakby ktoś mu to zrobił, ale całe życie się upierał, że zaciął się przy goleniu... No i jest wilkołakiem... — Opisałam swojego ojca, do którego jestem potwornie podobna. 

Maya i Meghan spojrzała na siebie zaniepokojone. Patrzyły sobie chwilę w oczy, po czym wstały. 

— Powinnyśmy wracać do posiadłości... Nika, pojedziesz na grzbiecie którejś z nas... — Zdziwiłam się nagle ich zmianą. 

— No...dobrze, ale co się dzieję? — Wstałam, a następnie zeszłam ze skałek. 

— Nie martw się, to nic takiego... — Machnęła ręką czerwonowłosa, a następnie obie zamieniły się w wilki. 

Meghan miała rudą sierść, a Maya kasztanową. Starsza przywołała mnie głową, a następnie delikatnie się obniżyła, abym mogła wejść na jej grzbiet. Zagwizdałam na Tianę, a ona odrazu znalazła się przy nas. Musiałam się naprawdę mocno trzymać, aby nie zlecieć, gdy poruszałyśmy się z prędkością, może 70 km\h. Tiana jest niesamowita, skoro jest w stanie nadążyć za nami. Chociaż w sumie, czemu ja się dziwię? W końcu jest demonem. 

Po niecałych piętnastu minutach byłyśmy na miejscu. Gdy zeszłam z Mayi, delikatnie zmiękły mi kolana, ale Meghan w porę mnie złapała. Podziękowałam jej kiwnęciem głowy, na co dziewczyna się do mnie uśmiechnęła. Pociągnęła mnie za sobą, a już na wejściu, zobaczyłam Aidena, który wychodził z punktu medycznego. Wyglądał na wyraźnie zmartwionego. 

— Aiden! — Odezwała się Meghan, a chłopak spojrzał w naszym kierunku. 

— Nika... — Podszedł do mnie i wziął w ramiona, co mnie nieco zaskoczyło. 

— Aha, czyli swojej siostry to już nawet nie zauważysz? — Zapytała z lekkim wyrzutem, ale ogarnęła się, kiedy na nią spojrzał. 

Przez chwilę na siebie patrzyli, a następnie Aiden mnie objął ramieniem i zaczął prowadzić w kierunku werandy, która była z tyłu domu. Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc o co może chodzić, ale dałam mu się tam zaprowadzić. Wyszliśmy na zewnątrz, po czym zaczęliśmy spacerować. Znowu spacer. Widziałam, że chłopaka coś trapiło. 

— Coś się dzieję? — Zapytałam, tym samym zwracając uwagę Aidena. 

Spojrzał na mnie, po czym się zatrzymaliśmy. Złapał mnie za obie dłonie i pociągnął w swoim kierunku, aby przytulić. Nie wiedząc co powinnam zrobić, po prostu go objęłam. 

— O co chodzi? — Zadałam kolejne pytanie, a on ukrył twarz w moich włosach. — Aiden... — Podniosłam obie ręce i objęłam jego kark. 

Delikatny zmierzwiłam jego włosy, w które wplotłam swoje dłonie. Czułam jak napinał swoje mięśnie. Trochę jakby walczył sam ze sobą i z tym, co chce mi powiedzieć. 

— Ten wilkokrwisty, którego znaleźli rano na granicy naszego terenu... — Zaczął, ale ponownie się zaciął. 

— Co z nim? — Zmusiłam go, aby na mnie spojrzał, a przy tym położyłam mu obie dłonie na policzkach. 

Oparł swoje czoło o moje, a przy tym patrzył mi głęboko w oczy. To chyba coś poważnego. 

—... Nika... Tym wilkokrwistym... Jest twój ojciec... — Powiedział w końcu. 

W tym momencie miałam wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Szerzej otworzyłam oczy, a przy tym popłynęły z nich łzy. Czułam jak drga mi dolna warga, co znaczyło, że jestem blisko, aby pęknąć. Chłopak mnie odrazu przytulił, a ja objęłam go z całej siły. Płakałam, tym samym mocząc materiał jego koszulki. Głaskał mnie po głowie i starał jakoś uspokoić. 

— Muszę do niego... — Podtrzymał mnie, kiedy to prawie zaliczyłam glebę, przez moje zmięknięte teraz kolana. 

— Nika, Yana się nim zajęła... Nic mu nie będzie, jego stan jest stabilny. Narazie jest nadal nieprzytomny... — Spojrzałam na niego. 

— Mimo wszystko, powinnam przy nim być... — Przetarł moje policzki dłońmi. 

— Wiesz, że musi on teraz odpocząć... — Powiedział, a ja na jego słowa kiwnęłam głową. 

Ma rację. Musi teraz wypocząć i nabrać sił. Ponownie przytuliłam chłopaka, a on mnie. Poczułam, jak dał mi całusa w czubek głowy, a następnie, że mnie podniósł jak dzień wcześniej. Gdzieś mnie zabrał, ale powiedział, że mam nie patrzeć. Czułam jak zaczynamy iść pod górkę, ale nic nie mówiłam. Wtuliłam się w szyję chłopaka, a on delikatnie pogłaskał mnie po plecach. Zamknęłam oczy, przez co chyba nieco mi się przysnęło, bo gdy znowu uchyliłam powieki, leżałam głową na udach Aidena. 

Czułam jak lekko głaskał mnie po głowie, co było niesamowicie przyjemne. Delikatnie się wzdrygnęłam, kiedy zaczął mnie drapać za uchem. Mój najsłabszy punkt. Cicho się zaśmiał z mojej reakcji, ale nie przestawał. Po chwili się podniosłam, a Aiden usadowił mnie między swoimi nogami i przytulił od tyłu. 

— Zobacz... — Kiwnął głową w kierunku stada wilków, które biegły przez las. 

— Myślałam, że w tym rejonie... — Zacięłam się. 

— Nie występują? — Kiwnęłam głową. — To prawda... Ta wataha jest ostatnia... — W jego głosie wyraźnie było słychać smutek. 

Mi również zrobiło się z tego powodu smutno. Może i wilki są bardzo niebezpieczne, ale są również piękne. W Stanach Zjednoczonych były one kiedyś zagrożonym gatunkiem, ale po jakimś czasie rząd uznał, że można do nich strzelać. Czytałam o tym w wiadomościach, gdy uczyłam się jak pisać. 

— One w końcu wyginą, jeśli niektórzy ludzie nadal będą na nie polować... — Odezwał się smętnie, a przy tym mocniej mnie uściskał. 

W tym momencie wpadłam na pomysł. Wyjęłam telefon z kieszeni, a następnie wybrałam numer mojego szefa. 

— Do kogo dzwonisz? — Zapytał zaciekawiony, a ja położyłam palec na ustach, aby pokazać mu, by był cicho. 

— Nika? Po co dzwonisz? Przecież masz urlop... — Usłyszałam w telefonie. 

— Chciałam zaproponować pomysł na jeden artykuł w gazecie... — Aiden przyglądał mi się zaskoczony. 

 A o czym miałby być? — Zapytał, a ja spojrzałam na złotookiego kątem oka. 

— O wilkach w Stanach Zjednoczonych... — Chłopak początkowo wydał się bardzo zaskoczony, ale po paru sekundach się uśmiechnął, po czym przytulił się do moich pleców. 

KrągWhere stories live. Discover now