14

358 22 14
                                    

Pov. Aiden

Nim się obejrzeliśmy, Ava zniknęła. Spojrzałem na wszystkich, a oni na mnie. Wszyscy przybrali wilczą postać, po czym zgodnie ruszyliśmy w kierunku, skąd dobiegał głos brunetki. Musimy zdążyć, zanim coś się jej stanie. Nie wybaczę sobie, jeśli coś się jej stanie. Ja jej kazałem uciekać. To będzie moja wina, jeśli zostanie w jakikolwiek sposób ranna. 

~ Ares! Szybciej do cholery! ~ Krzyknąłem na swoją wilczą naturę. 

~ Szybciej już nie damy rady. I tak już resztę zostawiliśmy z tyłu... ~ Powiedział, a ja w głowie usłyszałem głos ojca Niki. 

— Uratuj ją... Straciłem już jej matkę, nie mogę stracić jeszcze jej... — Po jego krótkim wywodzie poczułem jak adrenalina zaczyna jeszcze szybciej krążyć w moich żyłach. 

Prawie nie czułem podłoża pod moimi łapami, kiedy to jeszcze bardziej przyśpieszyłem. Miałem wrażenie, jakby wszystkie moje mięśnie były rozrywane z każdym wykonanym przeze mnie ruchem. Nie obchodziło mnie to teraz. Nie pozwolę, aby coś się jej stało. Choćby nie wiem co, uratuję Nikę. 

Pov. Nika

Biegłam ile sił w nogach, kiedy to Aiden kazał mi uciekać. Nie poznawałam go w tamtym momencie. Był inny. Bardziej władczy, a nawet lekko przerażający. Trochę się go w tamtej chwili bałam, ale z drugiej strony, podobało mi się takie zachowanie z jego strony. Przeskoczyłam przez jakieś powalone na ziemię drzewo. Chociaż raz w życiu stwierdziłam, że nie utrudnię sobie życia i założyłam płaskie buty. 

Odwróciłam się za siebie, aby sprawdzić czy nikt za mną nie podąża, jednak było pusto. Zwolniłam i szłam teraz tyłem. Miałam w tym momencie naprawdę ciężki oddech. Rozglądałam się wszędzie dookoła, kiedy nagle o coś się potknęłam. Krzyknęłam, a następnie sturlałam się z górki. Powoli podniosłam się na kolana, po czym spojrzałam co się stało. Potknęłam się o wystający korzeń. 

— Ja to mam szczęście... — Powiedziałam sama do siebie. 

Odetchnęłam cicho, starając się uspokoić oddech, po czym zaczęłam się powoli podnosić. W tym momencie usłyszałam zbliżające się kroki, a moje serce natychmiastowo zaczęło bić szybciej przez poziom adrenaliny. Rozejrzałam się dookoła, dzięki czemu zobaczyłam powalony konar i stertę gałęzi za nim. Szybko schowałam się za pod nimi, a przy tym zakryłam swoje usta i nos. 

Nie chce, aby ten ktoś mnie usłyszał. Jeśli to ta wiedźma, nie będę miała szans. Gdybym miała się z nią jakkolwiek zmierzyć, zabiłaby mnie. Nie miałabym cienia szansy, że uda mi się z nią wygrać, kiedy byłaby ona jedyną osobą, która jest w stanie używać magii. Spojrzałam na wnętrze mojej prawej dłoni, które w tym momencie nieco bardziej zapiekło. Na to znamię, które powstało, musiała mi spłynąć kropla potu. 

Wstrzymałam na moment oddech, aby jeszcze bardziej się uspokoić i zamknęłam oczy. Szeroko je otworzyłam, kiedy to usłyszałam, jak niedaleko mojej kryjówki, ktoś ląduje jakby ze skoku. Spowrotem zakryłam swoje usta dłonią, aby nie było słychać mojego coraz to bardzej przyśpieszającego oddechu. Coraz krótsze wdechy sprawiały, że robiło mi się coraz to bardziej słabo. 

Po chwili zauważyłam czarne buty na obcasie, które stanęły niedaleko miejsca, gdzie się ukrywałam. Nika, oddychaj spokojnie. Nic się nie stanie. Ona cię nie znajdzie. W takim momencie chyba zaczynam doceniać to, że jestem krasnalem. 

— A byłam przekonana, że słyszałam ją gdzieś stąd... — Odezwała się kobieta, która rozglądała się wszędzie dookoła. — Cholera... — Powiedziała nim zniknęła. 

Odetchnęłam cicho z ulgą, kiedy wyparowała niewiadomo gdzie. Powoli wyczołgałam się spod gałęzi i odrazu się podniosłam. Rozejrzałam się dookoła, czy przypadkiem jej gdzieś tu nie ma, po czym się wyprostowałam. Ponownie odetchnęłam z ulgą, a przy tym oparłam się o leżący konar. Chyba mi się udało. 

Nie wierzę, że przechytrzyłam wiedźmę. Udało mi się jej uciec. Parsknęłam cicho śmiechem ze zdenerwowania, po czym się ponownie wyprostowałam. Muszę wrócić do pozostałych. Tata, a Aiden to już wogóle muszą się o mnie martwić. Chwila... 

Aiden kazał mi uciekać, a potem? Pewnie chcieli z nią walczyć, ale skoro ona przybiegła tu za mną, to... 

Co jeśli wszyscy są ranni? Muszę do nich wrócić i to szybko. Ale co ja do cholery będę mogła zrobić? Nie ważne, coś wymyślę. Ruszyłam pewnym krokiem w kierunku górki, z której moment wcześniej zleciałam. Muszę się pośpieszyć. 

— Naprawdę myślałaś, że uda ci się przechytrzyć wiedźmę? — Usłyszałam za plecami, dlatego szerzej otworzyłam oczy. 

Powoli się do niej odwróciłam, dzięki czemu zobaczyłam na jej twarzy szeroki, złowieszczy, a nawet lekko psychiczny uśmiech. 

Hehehe...
Znowu jestem Polsatem
Wiem to nie od dzisiaj

KrągWhere stories live. Discover now