33

285 17 28
                                    

Strzeliłam kulą ognia, która już po chwili uderzyła w kilka stworzenia i przeszyła je na wskroś. Zaczesałam swoje włosy palcami do tyłu, po czym spojrzałam na ich końce. Ava miała rację. Pojęcia nie mam ile czasu już minęło, ale z każdym krokiem mam wrażenie, że moje włosy robią się coraz dłuższe. Moje paznokcie też urosły. Przełknęłam ślinę, kiedy to w końcu stanęłam niedaleko jakiegoś wielkiego wiru, z którego wychodziły kolejne potwory. 

— 𝕾𝖔𝖜𝖊𝖑𝖑𝖔... — Powiedziałam cicho, aby w kolejnej chwili uleczyć ranę na moim ramieniu, która powstała przez jedno z tych stworzeń. 

Schowałam się za jedną z kolumn, które znajdowały się przy arkadach na piętrze. Zjechałam plecami na ziemię, po czym oparłam się głową o kamień. Wypuściłam powietrze, aby w kolejnej chwili spojrzeć na zejście do ołtarza, na którym znajdował się wir. To musi być chyba jakiś rodzaj portalu. Po chwili odpoczynku, podniosłam się i weszłam na murek, który robił za balustradę. Jeśli to jest przejście, to jeżeli go zamknę, będę mogła wrócić na zewnątrz. Po chwili zeskoczyłam piętro niżej, a przy tym wyciągnęłam rękę w kierunku ziemi. 

— 𝕿𝖎𝖜𝖆𝖟! — Spowoliniłam swój upadek, a w kolejnej chwili stanęłam na ziemi. 

W ułamku sekundy wszystkie stwory ruszyły w moim kierunku. Wyciągnęłam ręce w ich kierunku, a następnie ponownie użyłam zaklęcia z wcześniej. 

— 𝕬𝖜𝖊𝖑𝖑𝖆 𝖒𝖔𝖗𝖎𝖔 𝖒𝖆𝖎! — Ponownie po chwili wszystkie stworzenia stały się posągami. 

Podeszłam do wiru, ale gdy spróbowałam go dotknąć, poparzyłam swoją skórę. Krzyknęłam z bólu, kiedy moja ręka została pozbawiona swojej bariery ochronnej, a następnie skuliłam się na podłodze, kiedy to moja dłoń krwawiła. 

— 𝕾𝖔𝖜𝖊𝖑𝖑𝖔! — Wydarłam się na całe gardło, a moja prawa ręka zaczęła się leczyć. 

Odetchnęłam z ulgą, kiedy to ból zniknął. Podniosłam się, po czym spojrzałam na portal. Co to jest za przejście? I czemu nie da się przez nie przejść? Chyba, że... 
Spojrzałam w kierunku posągów i w tym momencie mnie olśniło. 

— To są demony... — Spowrotem zwróciłam swój wzrok na wir. — Więc to musi być przejście do Krainy Piekieł... Dlatego nie mogę tam wejść... Ale jak to zamknąć? — Zaczęłam głośno myśleć. — Księga zaklęć... — Wyjęłam ją z pokrowca, a następnie lewą dłonią narysowałam w powietrzu runę Tiwaz. 

Podczas tej czynności moje dwa palce zabłysły jasnym światłem. Po chwili księga unosiła się dzięki temu w powietrzu, a ja mogłam skupić się na tym, aby znaleźć jakieś zaklęcie zamykające portale. Z kolejnym użyciem tej runy przekartkowałam kartki, aż w pewnym momencie zatrzymałam się na jednym miejscu. 

— Przywołanie demona? — Przeczytałam to na głos, po czym sprawdziłam pierwszą stronę, gdzie był napisany właściciel książki. — To księga mamy... — Spojrzałam na portal, a następnie wzięłam głęboki wdech. — Raz się żyje... — Stanęłam w szerszym rozkroku i wyciągnęłam ręce jak do błogosławieństwa w kościele. 

Przełknęłam ślinę, po czym spojrzałam na inkantację przywołania. Jak przy każdym zaklęciu, mój głos się rozdwoił. 

— 𝕶𝖗ó𝖑𝖚 𝕻𝖎𝖊𝖐𝖎𝖊ł, 𝖓𝖆𝖏𝖌łę𝖇𝖘𝖟𝖊𝖏 𝖔𝖙𝖈𝖍ł𝖆𝖓𝖎, 𝖕𝖗𝖟𝖞𝖜𝖔ł𝖚𝖏𝖊 𝖈𝖎ę, 𝕭𝖊𝖆𝖑! — Wbiłam sobie paznokcie w obie dłonie, a w kolejnej chwili poczułam duszności, przez które opadłam na kolana. 

— Kto śmiał mnie przywołać?! — Jakimś dziwnym sposobem usłyszałam swój głos. 

Gdy podniosłam wzrok, zobaczyłam samą siebie, ale o czarnych oczach i czerwonych, niemal żarzących się oczach. Wszystkie ubrania również miała czarne. 

KrągWhere stories live. Discover now