27

581 26 13
                                    

-Miło że ciocia Józefina pozwoliła nam urządzić spotkanie u niej w domu, pod jej nieobecność.- Ania uśmiechnęła się do siebie patrząc przez okno.
-Tak Cole powiedział ze wszystkiego przypilnuje, a ona nie widziała przeszkód.-Diana odparła.-Ależ Aniu czy zamierzasz iść z Roy'em?
-Sądzę że tak. Sam zaproponował żebym z nim poszła.
Diana na słowa przyjaciółki zrobiła skwaszoną minę.
-A czy czasem na przyjęciu listopadowym między tobą a Gilbertem nic nie zaszło?- dopytywała czarnowłosa.
-Ależ nie jedynie Gilbert mnie odprowadził aby poprawić nasze stosunki.- Ania próbowała wyminąć temat chłopaka.
-Och skoro tak to pewnie ucieszysz się że Gilbert również pojawi się na spotkaniu. Rozumiesz zaprosiłam go na przyjęciu.- Ania uśmiechnął się na chytrze.
-G-G-Gilbert będzie na spotkaniu.- ręce Ani zaczęły drzeć.

Ciekawe co pomyśli gdy dowie się o Roy'u"

-Owszem, Aniu ale jeszcze nie jesteś gotowa?Musimy niedługo wychodzić aby z dziewczętami uszykować przysmaki i dekoracje .- Powiedziała Diana.
-Ubiorę inną sukienkę i możemy ruszać.-Ania uśmiechnął się i poszła się szykować.

Dom Józefiny Barry był pięknie przystrojony ciepłym przyjaznym dla oka wystroju. Na wielkim stole znajdowały się ptysie zrobione przez Anie z przepisu Maryli oraz wino, ciastka i przeróżne wypieki zrobione przez dziewczęta.
Pierwszymi gości okazał się Billy i Moody dalej przybył Roy. Po parunastu minutach Ania była zmuszona wstać i otworzyć kolejnym gością drzwi lecz Roy jako dżentelmen stwierdził że wyręczy dziewczynę. Jednakże gdy chłopak długo nie wracał dziewczyna stwierdziła że uda się do drzwi wejściowych.
-Roy? Wszytko w porządku? Kto przyszedł?- To co Ania ujrzała przed oczami o mało nie doprowadziło ją do zawrotów głowy.
Ostatnimi gościami okazał się Gilbert i Jerry.
Roy i Blythe patrzyli na siebie od góry do dołu lustrując się ,a biedny Jerry stał z tyłu zmieszany.
-Aniu czy znasz tych mężczyzn?- czarnowłosy zapytał nie spuszczając oczów z nowo przybyłych gości.
-Ależ tak to moi przyjaciele z Avonlea.- Ania odparła.
-Przepraszam za nie uprzejmość jestem Roy Gardner.- chłopak wyciągnął rękę do chłopaków.
-Witam nic się nie stało, Gilbert Blythe.- odpowiedział chłopak zaciskając dłoń Gardner'a.
-Ja jestem Jerry ide poszukać Diany.- Fracuz szybko uciekł z pola widzenia aby nie czuć już napiętej atmosfery.

Wszyscy po skończonym posiłku udali się do salonu aby poczuć ciepło kominka. Ania chłonęła widok domu, przyjaciół i wszystkiego co znała i kochała. Jedyna przeszkoda aby cieszyć się tą chwila była ciągła obecność Roy'a obok niej i nieopuszczające spojrzenie Gilberta. Gdy już wszyscy usiedli w salonie zaczęły się śmiechy oraz gorączkowe rozmowy.
-Ania za 2 tygodnie ma wyrecytować jeden z wierszy na wieczorku poetyckim w Akademi.- powiedziała Józia.- Występy będą otwarte dla każdego.
-Oj jakie to wspaniałe Aniu pewnie dostaniesz wiele braw i ludzie będą rzucać cię kwiatami.- Odparła Ruby.
- Bardzo lubię poezje z chęcią przyjadę na twój występ.- odparł Gilbert.
Przez ten krótki moment gdzie oczy chłopaka i jej się spotkały mogli się zatopić w odchłani było to dla nich tak przyjemne uczucie mrowienie przychodzące po całym ciele szybsze bicie serca i to zarazem przyjemne jak i nie pieczenie ust. Ania odrazu się zarumieniła i odwróciła w kierunku Diany. Na reakcje dziewczyny uśmiechał się lekko Gilberta a Roy zacinał szczękę.
-Ja i Jerry mamy dla was ogłoszenie.- Diana podniosła się z chłopakiem równocześnie z kanapy.- Nie zebraliśmy was tu przypadkowo.
- Ja i Diana zaręczyliśmy się.-powiedział chłopak z uśmiechem.
Ania szeroko otworzyła oczy. Ale równo z dziewczętami rzuciła się Dianie w ramiona z gratulacjami. Po tych wieściach wszyscy rówieśnicy Ani śpiewali tańczyli a ich zabawie nie było końca. Billy i Cole dorwali się do nalewek przygotowanych przez Tillie i więc reszta chłopów miało zajęcia pilnowanie tej dwójki przed szybkim upiciem. Ania wolniej chwili porwała Diane w ustronne miejsce.
-Diano co twoi rodzice powiedzą na zaręczyny?-spytała rudowłosa.
-Wiedza już od przyjęcia ciotka Jo zaoferowała że zapłaci za edukacje Jerry'ego jeśli zgodzą się ma zaręczyny. Wiec małżeństwo przekładamy do skończenia edukacji.-Diana uśmiechnęła się
radośnie.
-To wspaniałe Diano.- Po tych słowach obie ruszyły do dalszej zabawy.
Ania była już po paru lampkach wina jak i nalewki zaczynało jej się kręcić w głowie wiec postanowiła wyjść na ogródek by usiąść na ławce wiele osób było gorszym stanie niż ona wiec stwierdziła że nikt nie zorientuje się że jest nieobecna. Zamknęła oczy i dała się ponieść wyobrazi nawet nie spostrzegła że ktoś za nią wyszedł.
-Zapomniałaś płaszcza, chyba nie chcesz się przeziębić.-chłopak mówił podając płaszcz Ani.
-Dziękuje Gilbercie.- odpowiedziała.
W tym czasie chłopak usiadł obok niej a gdy ich spojrzenia się spotkały Ania poczuła że wcale nie potrzeby jej płaszcz. Fala gorąca która oblała jej ciało była dość silna by ja ogrzać.
     

        „Gdybyś wiedział że ostani raz siedząc na tej ławce moich oczów leciał strumień łez a winne było temu nieporozumienie związane z tobą"

-Aniu  czy nie uważasz że to magiczne miejsce. Gwiazdy tak pięknie migoczą sosna która jest okryta puchem oraz ta ławeczka.- Gilbert uśmiechał się do dziewczyny.
-Jestem pewna że gdy znowu najdzie mnie chwila największego smutku znów tu przyjdę aby wylać swoje żale.- odparła Ania szeptem.
- Mam nadzieje że nie będziesz nigdy już przezywać smutku.-rzekł Gilbert, który jakoś nie umiał połączyć pojęcia smutku z jego wesołą Anią.- Bo prawda jest taka że gdybym mógł starałbym się usnąć z twej drogi wszelki żale i zmartwienia.- szepnął Gilbert.
Po tych słowach odwrócili się w tym samym momencie, ich twarze dzieliły milimetry ich usta piekły aby się pocałować lecz zamarli wpatrzeni w swoje oczy.

         ,, Jedynym smutkiem jaki się u mnie pojawia to ten gdy odchodzisz"

——————
Jak się podoba mam nadzieje na wiele komentarzy iż dzięki nim rozdziały będą pojawiać się częściej

Jesteś...|Anne with an EOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz