-Witam Panno Cuthbert ja i Ruby przyszłyśmy odwiedzić Anie słyszałyśmy, że jest chora.- Diana Barry swoim promiennym uśmiechem przywitała się z kobietą.
-Witajcie dziewczynki, tak Ania schorowana leży w łóżku. Właśnie uszykowałam dla niej obiad, jakbyście były takie dobre to zaniesiecie Ani zupę?- zapytała gospodyni.
-Ależ oczywiście.- uśmiechnięta Ruby podeszła po tackę i obie dziewczynki ruszyły na górę.
Diana leciutko zapukała i gdy tylko usłyszała głos przyjaciółki otworzyła drzwi do pokoju.
-Witaj moja droga, Pani Cuthbert prosiła abyśmy przyniosły ci obiad. - odrzekła Ruby.
-Oj dziękuję postawisz go tam na szafce.- uśmiechnęła się Ania.
-Aniu jak się czujesz?-zapytał zmartwiona Diana.
- Dobrze nie jest źle gorzej było wczoraj ale musze przyznać że mój pokoik nie daje wiele pola do wyobraźni inaczej by było gdybym była przy oknie ale niestety Maryla nie każe mi do niego podchodzić abym nie pogorszyć mojego stanu.- zasmuciła się Ania.
-Ależ to dobrze, że nie ruszasz się z łóżka pewnie dzięki temu wrócisz do szkoły szybciej.- pocieszała Diana.
-Aniu ale skoro nie chodzisz do szkoły to będziesz wciąż udzielała pomocy Gilbertowi?-spytała Gillis
- Nie mogę tego stwierdzić teraz ... ale nie przejmuj się wspomnę o tobie tak jak obiecałam.- uśmiechnęła się Ania.
- Ach Aniu widziałam że mnie nie zawiedziesz.- podskoczyła uradowana złotowłosa.
-Niestety przyszłyśmy na krótko iż nasi rodzice nie wiedza że tu jesteśmy więc musimy już wracać.- czarnowłosa wolała zakończyć temat chłopaka.
-Ochhh... jasne do zobaczenia.- pomachała słabiutko Ania.
Czarnowłosa rzuciła smutne spojrzenie na swoją koleżankę może i rudowłosa czuła się lepiej ale jej wygląd nie był zbyt dobry Diana mogła stwierdzić że aż fatalny.
Dziewczynki szły spokojnie przez podwórze na zielone wzgórze mijać przy tym blondyna które właśnie kierował się do domu Cuthbert'ów.
-Witam Panią.-uśmiechnął się Billy.-Oto szarlotka która przynoszę od mojej mamy.
-Witaj Billy jak sądzę przyszedłeś do Ani.
Podziękuj mamie za szarlotkę i jak będziesz wychodził weź za sobą koszyk z ciasteczkami nie długo go uszykuje.
Billy kiwnął w głowę i skierował się do pokoju. Drzwi do pokoju Ani były otwarte więc postanowił wejść.
-Puk puk witaj Shirley jak się czujesz?- uśmiechnął się blondyn.
- Oj witaj Billy miło mi cie widzieć. Czuje się nienajgorzej chodź Maryla uważa że wyglądałam gorzej.- mówiła Ania.
- To prawda twoje rude włosy są bardziej intensywne niż zwykle.- zaśmiał się chłopak.
-Andrews jak śmiesz przecież moje włosy są już bardziej kasztanowe!- gorączkowała
się Ania.
-Och spokojnie, drażnię się tylko z tobą.- odrzekł siadający na krzesełko Billy.- Pewnie masz małe pole do wyobraźni?
- Tak ale potrafię wyobrazić sobie pokoik który nie jest biały lecz pomalowany najpiękniej na świecie podłoga była by zielona jak trawa a sufit niebieski jak niebo, na ścianach widniały by namalowane drzewa i ptaki.... ach piękny widok. Nie sądzisz?- rozmarzyła się dziewczyna.Gilbert Blythe odpuścił spotkanie z rudowłosą chodź przez cały czas jego myśli podążały do dziewczyny.
Siedział właśnie w swoim pokoju, chłopak od paru godzin czytał i analizował każdą książkę. Obiecał Ani że pomoże jej w nauce więc nadrabiał każda zaległość aby udowodnić dziewczynie że nie rzuca słów na wiatr oraz że tak samo jak ona może przekazywać wiedzę. Czasami zerkał do niego Sebastian wypytując o Anie lecz chłopak tylko przewracał oczami i wracał do nauki.Następnego poranka obudziły Anie promienie słońca które rozciągały się nad zatoką świetego Wawrzyńca, jeziorem lśniących wód, sosnowym wzgórzem i całym Avonlea. Chodź było już pora obiadowa rudowłosa dziewczyna dopiero otworzyła swoje oczy. Ania czuła jak jej głowę przesiewa ból a jej ręce drżały. Dziś czuła się o wiele gorzej niż przez ostanie dni, Maryla zaglądając do dziewczyny nie miała serca jej budzić lecz zaczęła przejmować się o stan Ani stwierdziła że jeżeli nie poczuje się lepiej do jutra wzywa znowu doktora. Po obudzeniu Ani minęło kilka minut aż Maryla przyszła sprawdzić czy dziewczyna wciąż śpi. Oczy Shirley były podkrążone skóra wyglądała na suchą, jej twarz była bladsza niż zwykle więc piegi zrobiły się bardziej widoczne, rude włosy były nie ułożone a po warkoczach nie zostało śladu. Kobieta na widok dziewczyny wzdrygnęła się lecz zaniepokoiła ja jedno Ania nie ruszyła ani jednego posiłku wczasie choroby.
-Witaj Marylo. Dlaczego nie obudziłaś mnie wcześniej?- zapytała słabym głosem Ania.
-Żebyś się wyspała sen pomaga leczeniu chorób, Aniu lepiej mi powiedz jak się czujesz.-uśmiechnęła się z troską kobieta.
-Gorzej niestety niż wczoraj strasznie boli mnie głowa...nie dobrze mi się robi jeśli pomyśle o jedzeniu, chodź czuje głód.- powiedziała już bardziej wesoła dziewczyna.
- Posłuchaj mnie Aniu przyniosę ci śniadanie które zjesz a po nim obiad masz zjeść wszytko bez marudzenia.-Maryla powiedziała tym tonem głosu którym Ania wiedziała że nie może wyrazić sprzeciwu.Gilbert Blythe szedł w stronę zielonego wzgórza, dzień w szkole minął dość przyjemnie jedynie rzucane czasem nienawistne spojrzenia w stronę Bille'ego i napięcie jakimi chłopcy się obdarowali było odczuwalne w całej klasie.
-Witam Panno Cuthbert, przyszedłem do Ani. Jak ona się czuje?- wszedł do kuchni witając się z kobietą.
- Witaj Gilbercie niestety z Anią gorzej właśnie zabrałam śniadanie z jej pokoju i miałam zanieść jej obiad lecz obawiam się, że nie weźmie ani kęsa od początku choroby nie tknęła żadnego posiłku.- zmartwiona kobieta usiadła.
-Niech Pani się nie przejmuje proszę dać mi ten obiad namówię Anie aby zjadała.-uśmiechnął się chłopak.
Gdy tylko kobieta podała mu tace ruszył na górę widział że nie jedzenie wczasie choroby podwaja ją w końcu miał doświadczanie. Zapukał leciutko i gdy usłyszał słowo proszę wszedł.
-Witaj Anno mam dla ciebie niespodziankę ciepły obiad który musisz zjeść.- odrzekł siadając na krześle obok łózka chorej. Dziewczyna wyglądała już lepiej iż Maryla uczesała ją i umyła twarz.
-Gilbercie miło mi cie widzieć ale jestem A-N-I-A nie Anna. Musze stwierdzić że nie mam ochoty na posiłek.- powiedziała lekko rozgniewana dziewczyna iż chłopak specjalnie źle wymówił jej imię.
-A no tak nawet jak jesteś chora będziesz pilnowała aby mówić na ciebie Ania. A wiesz wiem że jesteś głodna.- nie czekając na odpowiedź Gilbert wziął trochę rosołu na łyżkę i szybkim ruchem włożył go do buzi dziewczyny. Zaskoczona Ania zjadała to co było na łyżce i takim o to sposobem zupa zniknęła z talerza oraz każda kromka chleba.
- To było nie potrzebne ... umiem jeść.-stwierdziła Ania.
- Ale sama byś nie ruszyła posiłku. A chyba chcesz wyzdrowieć bo znowu będę najlepszym uczniem w klasie.- uśmiechnął się zadziornie Gilbert.
Gdy Ania miała już coś powiedzieć chłopak kładąc pusta tackę przybliżył się do niej nie wiedząc o tym a gdy odwrócił głowę jej stronę ich twarze były o wiele za blisko. Blythe jak i młoda Cuthbert patrzyli na siebie przez dobre pare minut analizując swoje twarze gdy tylko otrząsnęli się z transu Gilbert odsunął twarz i dalej poprowadził konwersacje. Rozmawiali wiele godzin aż w końcu chłopak zabrał tackę z pokoju pożegnał się i ruszył w stronę swojego domu. Maryla Cuthbert była strasznie szczęśliwa gdy zobaczyła ze chłopak nakłonił Anie do jedzenia a w podzięce dała ptysie śliwkowe dla chłopaka i Sebastiana.Nie widząc o tym oboje pragnęliśmy się wtedy pocałować...
YOU ARE READING
Jesteś...|Anne with an E
RomanceJak potoczą się losy Ani? Czy przeżyje swój wymarzony tragiczny romans? A może osoba która zawsze była jest i będzie podbije serce rudowłosej.