7

1.3K 83 55
                                    

-Ach Blythe wokół ciebie i Ani było tak gorąco, że aż mogę przyznać że widziałem tam ogień.- śmiech Lacroix'a roznosił się po kuchni.
- Bash co ty mówisz może też jesteś chory jedyny ogień jaki mogłeś widzieć to ten z kominka.- odrzekną Gilbert i wrócił do czytania książki.
-Jak można być tak nie czuły, przecież widzę że jesteś zakochany w tej dziewczynie od kąt dostałeś list na statku.- tłumaczył dalej.
Gilbert przewrócił oczami zamknął książkę i ruszył ubrać swój płaszcz.
-Blythe gdzie się wybierasz?- Sebastian ruszył szybkim krokiem za chłopakiem.
-Idę do Ani jest chora chce sprawdzić jak się czuje.- odrzekł chłopak i wyszedł podążając stronę zielonego wzgórza.
- I on chce mi wmówić że nic do niej nie czuje. - mruknął pod nosem Bash i zaczął szykować się na podciąg.

-Och, Witaj Gilbercie, proszę wejdź właśnie wstawiłam wodę na herbatę.- zaprosiła uśmiechnęła Maryla.
- Dzień dobry Pani Cuthbert przyszedłem do Ani jak ona się czuje?- zapytał grzecznie chłopak.
- Ach wczoraj pośpiechu zapomniałam ci podziękować, że zareagowałeś i udzieliłeś Ani pomocy, Mateusz właśnie odwiózł lekarza. Okazało się że to zwykłe przeziębienie ale nie można go lekceważyć. Jeśli chcesz porozmawiać z Anią to proszę idź do niej nie będę cie zatrzymywać.- uśmiechnął się Maryla. Kobieta nie ukrywała zadowolenia z
rozmowy z chłopakiem przypominała jej pogawędki z jego ojcem.
Gilbert odwzajemnił uśmiech i skierował się do pokoju dziewczyny. Przed wejściem wziął głęboki oddech i zapukał. Nie musiał czekać długo po paru sekundach usłyszał słabiutkie proszę.
-Witaj Aniu, jak się czujesz? Wygodnie ci? A może mam iść po coś dla ciebie?
-Nie niczego nie potrzebuje, czuje się o wiele lepiej niż wczoraj. Przepraszam ciebie za problem jaki sprawiłam nie powinnam lekceważyć swojego zdrowia.- odrzekła już trochę silniejszym głosem Ania, chodź czuła jak gardło ją piecze miała dziwną chęć rozmawiania z chłopakiem czuła się przy nim silniejsza.
-Ależ nie było to żadnym problem lubię się tobą zajmować.- Gilbert uświadomiwszy sobie co powiedział odwrócił głowę w druga stronę aby ukryć wyraz swojej twarzy.- W sensie chodziło mi o te że jako lekarz lubię opiekować się chorymi.
- Tak o niczym innym nie pomyślałam. Ach Gilbercie ale czemu nie jesteś w szkole?- zapytała zaciekawiona Ania.
-Wolałem sprawdzić czy wszytko dobrze u ciebie, wczoraj nie ukrywając zmartwiłem się.- odrzekł Blythe i spojrzał prosto na twarzyczkę Ani była ona bardziej bladsza niż zwykle, włosy swobodnie uwolniły się z zaplecionych wcześniej warkoczy, nie było to tajemnica że stan dziewczyny nie był najlepszy lecz oczy jej zostawały nie zmienne pełne blasku i życia.
- Ależ Gilbercie narobisz sobie większych zaległości a ja ci nie pomogę bo sama przez jakiś czas nie będę uczęszczała do szkoły. - Shirley zrobiło się miło lecz nie ukrywała złości na chłopaka że przez jej stan zdrowia opuścił lekcje.
- Dobrze więc już nie opuszczę więcej szkoły i będę uczył się jak najlepiej aby potem pomóc tobie odrobić zaległości w końcu chce sprawiedliwego pojedynku. - uśmiechnął się chłopak.
-Zgoda. - zaśmiała się młoda Cuthbert. Minęło dopiero kilka godzin aż Gilbert opuścił zielone wzgórze. I pewnie został by dużej gdyby nie to że na dworze było już zdecydowanie za ciemno na dłuższą rozmowę i jego bliski przyjaciel Bash mógłby się martwić że chłopaka nie ma tak długo.


Ruby Gillis z oczekiwaniem siedziała w ławce szkolnej skupiając cały swój wzrok na drzwiach oczekiwała w nich ciemnowłosego chłopaka który nie pojawił się wczoraj w szkole.
Dziewczynę zmartwił ten fakt lecz do prawdziwych łez doprowadziło ją to, że cała szkoła plotkowała o tym że Ania również się nie pojawiła a wiele z osób widziało jak Shirley z Blyth'em wracała ze szkoły. W momencie,którym drzwi otworzyły się i wyszedł młody chłopak cała klasa podbiegła i zaczęła zadawać pytania na temat wczorajszej nieobecności. Ruby jedynie podsłuchała, że Ania jest chora a że poczuła się źle u chłopaka to wolał na następny dzień sprawdzić czy nic jej nie jest. Ruby ostatnimi siła powstrzymywała się od płaczu bo to właśnie nie dawno wyobraziła sobie że będzie poważnie chora i Gilbert załamany będzie codziennie ją odwiedzał.
- Diano co ja pocznę teraz, Ania jest moją przyjaciółką obiecała mi że nie zbliży się do Gilberta.- smutna dziewczyna opowiadała o swojej nieszczęśliwej miłości.
- Ależ Ania napewno nie widziała że Gilbert przyjdzie zobaczyć jak się czuje więc to nie jej wina tak samo nie miała pojęcia że Pani Stacy poprosi jej aby pomagała mu w nauce.- wyrzekła Diana częstując koleżankę ciasteczkiem.
-Po za tym widać że Anie i Billy'ego coś łączy- dodała Tilly. Na co słyszący to zdanie chłopak uśmiechnął się pod nosem.
-Ale o czym ty mówisz Tilly przecież mu nigdy nie podobałaby się brzydka sierota.- wtrąciła Józia.
- Nie masz racji iż po spotkaniach z Anią mój brat zmienił się nawet zaczął otwierać przede mną drzwi.-uśmiechnęła się Janka.
-A jak sądzicie Ania powinna być z Gilbertem czy z Billy'm?- zaśmiała się Tilly. Lecz po tym zdaniu Ruby wybuchnęła gromkim płaczem, na co
Diana skorciła koleżankę wzrokiem za wypowiedziane pytanie przy złotowłosej.


-Blythe poczekaj!-krzyknął Billy próbując dogonić chłopaka.
- Co chcesz Andrews?- zapytał jak najmilej mógł Gilbert.
-Zamierzasz dziś przyjść do Ani?-Billy stanął na przeciwko chłopaka.
-Nie powinno cie to interesować ale tak wybieram się do niej.- czarnowłosy ruszył aby nie kontynuować rozmowy z blondynem.
-Nie chce cie martwić Blythe ale Ania jest moja i tylko moja i to ja ją dziś odwiedzę!-Krzyknął Andrews i ruszył przeciwnym kierunku.

Dlaczego tak zabolało mnie gdy usłyszałem MOJA TYLKO MOJA Ania jest tylko koleżanką nikim więcej, ale skoro jest moją koleżanką musze się o nią troszczyć a Billy Andrews nie jest odpowiednim towarzystwem.

Jesteś...|Anne with an EWhere stories live. Discover now