14

1.1K 59 32
                                    

Gilbert siedział w małym pomieszczeniu czytając najnowszą gazetę. Jeden z nagłówków przykuł jego uwagę.
Badania medyczne na Sorbonie w Paryżu.
Winifred mówiła mu że jej ojeciec ma wielu znajomych  na tym uniwersytecie i że pewnie by mógł pomóc się dostać. Sorbon jest marzeniem każdego kto chce studiować medycynę.
-Dr. Ward mówił coś o antytoksynach.-powiedział na głos.
-Cóż to takiego?-zapytała podchodząca rudowłosa.
- To nowy rodzaj leków które działających zapobiegawczo chodz Dr. Ward twierdzi że to nonsens.- Gilbert uśmiechnął się do siebie wkońcu wiedział coś czego młoda Shirley nie wiedziała.
-Gilbercie znam lekarkę z Toronto moge się jej spytać czy nie pomogła by ci się dosatać się na uniwersytet w Toronto.- wtrąciła nauczycielka.
- Gil... pomyślałam że można napisać nekrolog o Mary?- zapytała dziewczyna.
Chłopak wstał i podszedł bliżej dziewczyny nie mógł się oprzeć.
Kochał patrzeć na piegowatą twarz dziewczyny na jej niebieskie oczy które przpominyały niebo.
-Spytam Basha świetny pomysł.-Blythe uśmiechnął się.
Już od paru sekund wpatrywali się w siebie tak dawno nie mógł zatopić się w niebieskich oczach Ani. Gdy miał złapać ją za rękę Diana Barry podbiegła do rudowłosej.
- Aniu!! Jesteś na tablicy Billy i Charlie o tobie napisali!!- czarnowłosa porwała dziewczynę.
Chłopak usiadł na krześle próbując wrócić do czytania gazety lecz jego myśli wracały do rudowłosej. Nienawidział słyszeć że Ania ma konkurów, zbliżał się jarmark pewnie pójdzie jednym z nich.

Po skończonych lekcjach chłopak szedł spokojnie nie spieszył się. Gilbert postanowił odwiedzić jedno cudowne miejsce gdzie po raz pierwszy jego usta dotknęły truskawkowych ust rudowłosej. Ta piękna łąka przyniosła ze sobą tyle wspomnień nieznane mu wcześniej uczucia które dzielił tylko z dziewczyną. Chłopak wypuścił ciężko powietrze i ruszył w stronę domu.
Minęło nie całe dziesięć minut a chłopak dotarł na swoją farmę.
- Bash chcieliśmy z Anią uhanorować Mary nekrologiem była by to pamiątka dla Deli. - chłopakowi trudno szła rozmowa o zmarłej.
-Tak do dobry pomysł. -Sebastian uśmiechnął się wracając do wyrwania chwastów.

Chłopaka obudziły ciepłe promienie słońca. Dziś zamist lekcji miały się odbyć próby tańca. Jako syn John'a Blythe od małego był uczony jak tańcem czarować młode panny.
Chłopak chwycił jabłko i ruszył szybkim krokiem do szkoły. Gdy dotar na miejsce już trwały przgotowania. Dziewczyny sprzątały sale a chłopacy wynosili ławki na zewnątrz. Młody Blythe szybko ruszył aby pomóc.
-Dobrze moi kochani wszytko jest gotowe. Przećwiczymy dzis taniec przd balem na jarmarku. Dzieki pomocy Państwa Lynde pójdzie wam napewno świetnie.- uśmiechała się nauczycielka.
Małgorzata Lynde szybko ruszyła do parcy narpierw zaprezentowała jak powinen wyglądać taniec a potem wyklaskiwała rytm. Pierwsza próba tańca poszła okropnie wszyscy byli zagubieni a Ruby Gillis uciekła co rozmieszyło Gilberta. Gdy zmęczona Pani Lynde zarządziła przerwę chłopak podeszdł do Moody'ego.
- Nic cie nie boli nie swędzi?- spytał patrząc na nogę chłopaka która uszkodził.
- Nie nic mi nie jest. A czy moge tańczyć?- zapytał brunet.
- Przykro mi ale powinieneś ją oszczędzać.- uśmiechnął się chłopak klepiąc Moody'ego po plecach.
-Dobrze wracajmy do tańca!!- krzyknęła kobieta.
Teraz kroki szły każdemu idealnie. Gilbert stanął na przeciwko Ani przez cały taniec nie spuszczał jej z oka a gdy złapał ją za rękę poczuł że jego serce bije o wiele szybciej. W jednym momencie zniknął cały świat liczyła się tylko ona. Nagle muzyka ucichła taniec się zakończył ale młody Blythe wciąż nie mógł oderwać zwroku od dziewczyny. Aż wkońcu odeszła budząc chłopaka z transu. Chłopak szybkim ruchem ubrał czapke i kurtkę lecz gdy się odwrócił jego oczy napotkały rudewłosy. Szybkim krokiem on jak i Ania opuścili szkołe. Przez cała drogę do domu chłopak nie mógł pozbyć się dziwnego uczucia które pochłaniało jego dusze i ciało.

Chłopak przygotowywał obiad lecz przed oczami wciąż miał rudowłosą.
-Nie lubie tańca. Poprstu nie rozumiem go. Gdybym coś poczuł do dziewczyny czy to z nią mam się ożenić? - zapytał.
- Niekoniecznie narpierw musisz widzieć że ją kochasz. Miłość jest najważniejsza.-zaśmiał się Bash.- Powiesz mi kto to?
-Nie.-zaśmiał się.
Chłopak usiadł zmęczony na swoim łóżku jego myśli wciąż krążyły wokół młodej Cuthbert gdyby nie to, że zaprosił Winifred na jarmark pewnie starał by się zaprosić Anie. Nagle chłopak sobie coś uświadomił.
-Kocham Anie Shirley!!!- krzyknął wstając z łóżka.
-Coś mówiłeś?- zajrzał Sebastian do pokoju śmiejąc się i trzymając małą Deli.
- Nie nic ważnego.- Gilbert odwrócił wzrok.



Dniu jarmarku Gilbert zdejmował i zakładał wszytkie swoje koszule rozrzucając je po pomieszczeniach. Chciał wyglądać jak najlepiej aby przypodobać się pewnej rudowłosej dziewczynie.
-Blythe!! Co ty robisz?! Ania i tak cie kocha nie ważne jaką koszule założysz.- krzyknął Sebastian.
- Jednak słyszałeś co krzyknąłem w pokoju.- Gilbert wpadł do kuchni.
- Nie rozumiem skoro kochasz Anie dlaczego dziś wybierasz się z Winifred na jarmark?- zapytał rozbawiony Bash.
- Bo Wini to przyjaciółka i zaprosiłem ją wczesniej zanim zrozumiałem że kocham Anie.- podrapał się po karku.
-Lepiej się już uszykuj bo niedługo przyjedzie pociąg.- zaśmiał się Bash.- Jesteś skomplikowany Blythe.

Gilbert był zdenerwowany wkładał niespokojnie wózek  do powozu. Na co Sebastian przewrócił oczami. Gdy wszytko było gotowe ruszyli w stronę peronu gdzie niedługo miała pojawić się pociąg.
Wini była ubrana w piękną krmową sukienkę młody Blythe pomagał jej wściąść do powozu. W czasie drogi dziewczyna przybliżała się do chłopaka co nie było zbyt komfortowe dla czarnowłosego.

Gdy byli już na jarmarku chłopak próbował zajmować się jak najlepiej Winifred żeby dobrze się bawiła. Lecz pewnym momencie Gilbert zbladł jego wzrok napotkał rudowłosą dziewczynę idącą pod rękę z blondynem.
-Gilbercie dobrze się czujesz? Może ci słabo?- zapytała blondynka.
-Tak wszystko wporządku. Niedługo odbędzie się rozstrzygnięcie konkursu pieczenia ciast chodźmy tam.- zaproponował chłopak.
Dotarli tam bardzo szybko przez co zdążyli przywitać się z państwem Cuthbert. Tort Ani wyglądał nieziemsko przez co chłopak poczuł dumę. Lecz gdy do namiotu wszedła Shirley z Billy'm serce Gilberta pękało. Widok jego rudowłosej ukochanej z innym chłopakiem sprawiał mu niesamowity ból lecz był gotowy walczyć o Anie.
- Witaj Gilbercie.- uśmiechnąła się Ania. A czrnowłosemu zrobiło się ciepło na sercu.
-Witam państwo Cuthbert i miło cię widzieć Gilbercie.- przywitał się Andrews.
-Witajcie.- Blythe próbował się uśmiechnąć.- To moja przyjaciółka Winifred.- wskazał ręką na dziewczynę.
-Witaj.- Ania i Billy powiedzieli równocześnie na co się roześmiali.
-Uwaga teraz ciasto Ani.- powidziała Maryla.
- Och to ciasto jest okropne.- Smakuje jak krople walerianowe.- sędziowie wykrzywiali miny.
Ania wybiegła z łzami w oczach. Czarnowłosy zaragował odrazu i wybiegł za nią zostawiając Winifred.
- Aniu zaczekaj!!- krzyknął.
Dziewczyna stanęła i odwróciła się do chłopaka.
- Wszytko wporządku baw się dobrze z Winifred jest bardzo piękna.- Ania wykrztusiła.
- Aniu Wini jest tylko znajomą tak naprawdę chciałem przyj...- chłopakowi przerwał blondyn.
-Moja droga nie przejmuj się Maryla powiedziła że to jej winna iż nie powiedziała ci że przelała krople do starego pojemniczka po wanilii.- Billy złapał Anie i poprowadził w stronę atrakcji.
Gilbert zgaszony wrócił do Winifred. Towarzystwo panny Rose było przyjemne lecz ona niebyła tym czego szukał chłopak wolała rozmawiać o kazaniach w kościele niż o naturze o której często mówiła Ania.
Czasem wydawała się podobna do młodej Shirley lecz ten urok szybko bladł. Czasem między nim a dziewczyną nastawała cisza co było krępujące dla chłopaka. W czasie tańców Gilbert nie mógł spóścić wzroku a Ani tańczącej z Billy'm. Nawet gdy miał w objęciach blondynkę nie czuł nic szczególnego.

Gdy zbliżała się godzina przyjazdu pociągu który miał zabrać Winifred. Chłopak pomógł jej wsiąść do powozu i ruszyli w stronę peronu.
-Wini nie moge tego ukrywać jest mi bardzo przykro ale nie odwzajemniam twoich uczuć. Zasługujesz na miłość kogoś lepszego.- chłopak złapał ja za rękę.
- Jestes okropny Gilbercie Blythe moja biedna matka przygotowywała wszytko na ślub!! Prosze zejdź mi z oczu.- panna Rose wyszarpała swoją rękę i wsiadła do pociągu.


————————————————
Ten rodział był dla mnie strasznie ciężki do pisania więc może być tu wiele błędów.
Zostawiajcie komentarze co byście chcieli aby się wydarzyło może coś wykorzystam:)

Pamiętajcie !!!
Aby głosować na Amybeth
Można oddac sto tweetów pod #AmybethMcNulty #CdnscreenAdwards
Lub na Facebooku lub na instagramie pod odpowidnimi postami.
Oraz oczywiście na stronie.
Dziennie daje nam to 400 głosów które są potrzebne.

Jesteś...|Anne with an EWhere stories live. Discover now