6

1.4K 80 31
                                    

-Ależ Billy to nic złego, że pomagam Gilbertowi w nauce.- uśmiechnęła się Ania.-Robię to również iż Pani Stacy mnie poprosiła to ważne dla mnie aby była ze mnie dumna oraz zadowolona.
-Od kiedy uczysz Gilberta przestałaś wychodzić ze mną na spacery, które tak bardzo lubiłem zwłaszcza te po dolinie fiołków.- odrzekł Billy.-Aniu a dobrze się czujesz jesteś bladsza niż zazwyczaj?
-Och ja też nie jestem rada, że nie mam teraz czasu ależ wiesz jak się czuła teraz Diana gdy pomagałam tobie w nauce i nie miałam czasu na spotkania z nią.Tak czuje się może nie świetnie jak za zwyczaj ale nic mi nie jest. A teraz wybacz mi ale musze dołączyć do dziewczyn bo czekają aż podzielę się ptysiami śliwkowymi od Maryli.- uśmiechnęła się Ania.
Billy tylko pokiwał głowa i również wrócił do swych kolegów.

- Aniu czy ciebie i Billy'ego coś łączy?- zapytała ciekawsko Tillie.- Ostatnio za obserwowałam jak Billy patrzy na ciebie i jak gorączkuje się gdy chodzisz do Gilberta, a trzeba przyznać że od kąt pomagałaś mu w nauce znacznie się do siebie zbliżyliście.
Ania nie zdążyła odpowiedzieć iż przerwał jej czarnowłosy chłopak, był to nikt inny tylko Gilbert Blythe. Wszystkie dziewczynki wyprostowały się i poprawiły włosy. Ruby Gillis zrobiła się cała czerwona iż przypuszczała, że chłopak kieruje się właśnie do niej.
-Witam, dziewczęta.- uśmiechnął się szarmancko chłopak.-Czy mógłbym porwać Anie na chwilkę?
-Ależ owszem Gilbercie, Ania właśnie skończyła jeść.-uśmiechnęła  się Diana do swej koleżanki, na co rudowłosa rzuciła na nią wrogie spojrzenie.
Ania wstała i ruszyła za chłopcem. Gdy w końcu  stanęli w drugim końcu klasy chłopak odwrócił się i zaczął rozmowę
-Aniu mam dla ciebie jabłko. I czy mogłabyś dziś odwiedzić mnie po szkole aby wytłumaczyć kilka lekcji?-spytał chłopak podając owoc i drapiąc się po karku.
-Ależ oczywiście Gilbercie.-promiennie uśmiechnęła się Ania biorąc jabłko do rąk i podając ptysia chłopakowi zamian za jego podarek.
Przez gest dziewczyny chłopak rozluźnił się i zaczął prowadzić dalszą rozmowę z rudowłosą. Śmiech ich rozmowy roznosił się po klasie co nie uszło uwadze dziewcząt oraz chłopców. Ruby Gillis zazdrości powstrzymywała się od łez a Billy Andrews próbował trzymać nerwy na wodzy chodź wolał by się teraz rzucić na czarnowłosego.

Na koniec lekcji Gilbert podbiegł do Ani i podał jej płaszcz na co Billy Andrews się odwdzięczył i podał dziewczynie jej kapelusik. Na co zakłopotana młoda Shirley szukała ratunku w oczach Diany, lecz zamiast pomocy zobaczyła jak jej bratnia dusza śmieje się z całej sytuacji. Ani podziękowała dwóm chłopcom i powiedziała, że sama może ścigać swój płaszcz z wieszaka jak i kapelusik.
Gdy już miała wychodzić z szkółki obaj chłopcy rzucili się na drzwi aby otworzyć je przed dziewczyną. Na co rudowłosa zagubiona w całej sytuacji postanowiła nie przejmować się zachowaniem kolegów.
-Gilbercie czy możemy już iść do twojego domu?- zapytała już lekko rozgniewana.
-Oczywiście.- uśmiechnął się chłopak.
A gdy Shirley tylko  się odwróciła Andrews i Blythe rzucili sobie nie przyjazne spojrzenia. Billy uważał, że Ania była tak ciekawą istotą i wyjątkową że jej serce powinno należeć tylko do niego, zaś Gilbert uważał że powinien odkupić swoją winne za nazwanie Anią marchewką tak tłumaczył się Sebastianowi lecz może powód był inny chodź sam chłopak tego nie wiedział.
Przy spacerze mogło odczuć się ostanie promyki zimy,wiosna nadchodziła wielkimi krokami. Ania przechodząc przez las rozkoszowała się widokiem jej oczy błyszczały a zapał jakimi podziwiała najdrobniejsze rzeczy była niesamowita. Chłopak idący obok niej podziwiał rude kosmyki włosów które swobodnie powiewały na lekkim wietrzyku czasami sam nie wiedział czy woli patrzeć na niebieskie oczy które były tak piękne gdy odbijały konary drzew czy może na włosy które żyły własnym życiem. Dwójka młodych ludzi dochodziły do domostwa Blythe'a. Anie zadziwił brak Sebastiana lecz Gilbert wytłumaczył że ta radosna dusza przebywa u swojej narzeczonej Mary, która niedługo miała się przeprowadzić się do Avonlea. Dziewczyna na samą myśl poczuła delikatne mrowienie to znak że była niesamowicie podekscytowana cała sytuacją.

Już od dobrych pare godzin Ania jak i Gilbert siedzieli przy książkach. Aż w końcu dziewczyna zbladła i zaczęła najpierw lekko kasłać aż w końcu przerodziło się to w kaszel. Blythe nie mógł zignorować tego, zerwał się z impetem z krzesła pobiegną po koc i zaparzył ciepła wodę na herbatę. Zmęczona Ania nawet nie poczuła że Gilbert pomaga jej wstać i przenieść się bliżej kominka. Ania od dłuższego czasu kaszlała lecz nie zwracała na to uwagi lecz tego dnia od samego ranka czuła się źle chodź wolała nikomu nie mówić. Blythe chciał zostać lekarzem wiec dobrze zajął się młoda Cuthbert, chłopak usiadł obok dziewczyny czekając aż Sebastian wróci aby posłać go do Maryli i Mateusza w sprawie chorej Ani. Rozmyślenia chłopaka przerwał ciężar, który poczuł na swoim ramieniu gdy odwrócił głowę spostrzegł rude włosy, dziewczyna z zmęczenia zasnęła a jej głowa opadła zatrzymując się na chłopaku. Przez dłuższy czas Gilbert patrzył na dziewczynę nie móc oderwać od niej wzroku czuł, że powinna zostać u niego bo on zająłby się nią najlepiej i była by u niego bezpieczna. Po nie całych 20 minutach wrócił Sebastian, który jak najszybciej ruszył na zielone wzgórze. Cuthbert'owie przybyli niezwłocznie, otulili Anie wieloma kocami i ruszyli w drogę trzymając dziewczynę w ramionach.



—————————————————————-
Wciąż zastanawiam się nad pisaniem dalej. Może książka nie jest najlepiej napisana ale staram się żeby była pisana zrozumiale. Dajcie znać czy chcecie abym dalej kontynuowała.

Jesteś...|Anne with an EOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz