30 Epilog

847 40 12
                                    

Ania siedziała na ganku próbując zabrać się za robótki ręczne co było nie dorzeczne bo panowała zima. Maryla zwracała uwagę Shirley że już do końca postradała zmysły ale Ania się tym nie przejmowała jedynie na świeżym powietrzu mogła złapać swoje myśli. Od paru dni słyszała że Gilbert już całkowicie wyzdrowiał a ona wciąż zbierała myśli jak mu powiedzieć że nie przyjęła zaręczyn dlatego że go kocha.
- Przyszedłem zapytać czy nie chciałabyś przyjść do mnie na popołudniowa herbatę - rzekł Gilbert stojąc nagle przed gankiem.
Ania niepewnie spojrzała na przybyłego, jej włosy były w nieładzie nos był lekko zaczerwieniony a ona cała była w stercie zielonego materiału.
-Bardzo chętnie przyjdę.- odparła uśmiechając się i odgarniając kosmyk włosów.
- Aniu tak właściwie mam pytanie czy to prawda że odmówiłaś zaręczyn od Roy'a?- mówił Gilbert podchodząc do dziewczyny.
-Tak nie przyjęłam jego zaręczyn.- odparła.
W tym samym czasie mały zimowy wietrzyk zawiał i na Ani twarzyczkę spadło pare kosmyków jej rudych włosów.
Gilbert odruchowo zebrał je za ucho dziewczyny, co doprowadziło do rumieńca u rudowłosej.
-To do zobaczenia później Aniu Shirley- Cuthbert.- rzekł i odszedł.
Gdy sylwetka chłopka zniknęła Ania szybko wbiegła do domu prawie spadając ze schodów próbując się dostać do swego pokoju.
Zaczęła szybko rozczesywać swoje włosy układając je w najpiękniejsza fryzurę jaką umiała. Siedziała przed lustrem wyjmując ostanie kosmyki które miały być lekko puszczone na jej twarz, górna cześć włosów była lekko związana w luźnego koka a reszta włosów puszczona swobodnie po jej ramionach.
Odetchnęła głośno widząc że chociaż jej okropne rude włosy dziś postanowiły wyglądać nie pięknie ale znośnie. Gdy otworzyła szafę przejechała swą dłonią każdą sukienkę decydując się na niebieska która dobrze komponowała się z jej włosami.
Ania powolnym krokiem zeszła na dół ubrała swój nowy czarny płaszcz który dostała Diany na święta. Wychodząc czuła jak zimno uderzyło ją w policzki. Idąc zaśnieżonymi drogami Avonlea, Ania podziwiała biały puch pokrywający wyspę księcia Edwarda.
Nagle w oddali ujrzała malutki domek należący do Blythe'a przełknęła głośno ślinę i ruszyła. Przed drzwiami poprawiła swoje rude włosy i dopiero zapukała, nie minęła sekunda a ujrzała czarnowłosego chłopaka uśmiechającego się do niej.
-Witaj Aniu, zapraszam do salonu.- odparł z serdecznym uśmiechem.
Wchodząc Gilbert odebrał od Ani płaszcz i gestem dłoni polazł jej drogę.
Salonie palił się kominek który rozjaśniła pokój był mały stoliczek z przyszykowaną herbatą oraz dwa fotele, cały ustrój bardzo spodobał się Ani iż poczuła ciepłą atmosferę wnętrza. Gdy oboje zasiadli przy herbacie Gilbert wpatrywał się dziewczynę jej niebieska sukienka podkreślała kolor jej oczu i delikatność cery oraz idealnie wydobywała rudy kolor jej włosów. Mógł stwierdzić że Ania nigdy nie wyglądała tak czarująco jak dziś.
-Aniu czy któreś z twoich dawnych marzeń się spełniło?- zapytał chłopak.
-Dostałam się na studia było to jedno z moich marzeń chodź wciąż jednym z moich największych marzeń jest to żeby moje rude włosy stały się kasztanowe.- zaśmiała się przypominając sobie jak pofarbowała raz włosy na zielono.
-Ja osobiście mam jedno marzenie które usilnie próbuje spełnić.- odparł chłopak.-Marze o codziennym siedzeniu przy rozpalonym kominku o kocie który mógłby leżakować na dywanie, o wizytach przyjaciół...oraz marze o tobie Aniu.
Rudowłosej odebrało mowę te słowa wydawały się tak romantyczne że aż nie możliwe. Czuła jak szczęście ogrania każda komórek jej ciała.
-Dawniej ode mnie uciekłaś na skutek nieporozumienia, potem dowiedziałem się o Roy'u i odmówionych zaręczynach. Więc moje pytanie brzmi czy tym razem będziesz nie uchwytna i uciekniesz?
Ania milczała pierwszy raz nie wiedziała co powiedzieć była oniemiała. Jedynie co mogła zrobić to spojrzeć na Gilberta wzrokiem pełnym miłości. Dla chłopaka ta niema odpowiedz znaczyła więcej niż milion słów. Szybkim krokiem podszedł do Ani i pocałował jej malinowe usta.
-Aniu kocham cie od dnia kiedy w szkole zdzieliłaś mnie tabliczką. Chodź wiele razy próbowałem zabić w sobie to uczucie to twoje rude włosy wracały do mnie w snach. Nie wiesz jak popadałem obłęd wiedząc o twych bliskich stosunkach z Roy'em. A gdy zachorowałem sądziłem że umrę nie mówiąc ci o uczuciach.- Gilbert mówił dotykając jedna ręką policzek Ani.
-Gdy dowiedziałam się o twojej chorobie uświadomiłam sobie że moje stare uczucia nigdy nie przepadły. W tamtym momencie nie pragnęłam brylantów pięknych sukienek oraz kasztanowych włosach pragnęłam ciebie twojego zdrowia i twojej miłości.-Rudowłosa uśmiechnęła się leciutko.
Gilbert przytulił ją do siebie i złożył gorący pocałunek. W końcu mogli być razem szczęśliwi.
-Kocham cię Gilbercie Blythe.- powiedziała Rudowłosa.
-A ja ciebie Aniu Shirley Cuthbert- Blythe- uśmiechnął się do niej jeszcze raz całując jej usta.



————-
Mam nadzieje że zakończenie was nie zawiodło
I chciałam przeprosić że tak długo czekaliście...
Mam nadzieje że zobaczę komentarze które podsumują moją książkę 

Jesteś...|Anne with an EWhere stories live. Discover now