2.

4.3K 140 132
                                    


Tak naprawdę nie wiem co się stało. W kilka sekund znaleźliśmy się w bardzo oddalonym miejscu. Było tu spokojniej. O wiele. Zwolniliśmy.

- Okeej, to może powiesz mi jak masz na imię? - spytał.

- Elżbieta, możesz mówić Ela - odpowiedziałam.

- El co? - powiedział kalecząc. Zaśmiałam się.

- Ela. - spojrzał na mnie pytająco. - To jak Elizabeth, Lizza, Beth czy Lisa. - chyba zrozumiał.

- Będę mówił Lizzy dopóki się nie nauczę. - zaśmiał się. - Czyli nie jesteś stąd. - bardziej stwierdził niż zapytał.

- Przeprowadziłam się tu miesiąc temu. - przerwałam. - Z Polski.

- Jesteś z Polski? Wow. Zawsze chciałem tam pojechać. To prawda... Te wszystkie rzeczy..? - czuł się chyba zakłopotany pytając o to.

- Nie chciałbyś i tak, niestety. - powstała krępująca cisza. - Może porozmawiamy o czymś ciekawszym? - jak na zawołanie zaczął padać deszcz. Na razie nie padało jakoś mocno, ale patrząc na chmury, będzie mocno padać. Na naszych ubraniach widać pierwsze krople deszczu.

- Skoro przeprowadziłaś się tu miesiąc temu to nie znasz dobrze Londynu. - kiwnęłam lekko głową. Trochę znałam, troszke. - Świetnie. Mam pomysł. - deszcz padał coraz mocniej. Założyłam kaptur od jego bluzy. Tom spojrzał do góry, a potem znów na mnie. - Chodź. - złapał mnie za rękę i pobiegliśmy w deszczu.

Teraz lało. Nie wiedziałam gdzie biegniemy, ale się cieszyłam. Sama nie wiedziałam dlaczego nie mogłam pozbyć się ogromnego uśmiechu. Chyba dlatego, że korzystaliśmy z chwili. Żadne z nas nie przejmowało się własnymi problemami. Byliśmy już cali mokrzy, przemoknięci jak tylko się da. Po chwili dobiegliśmy do jakiegoś budynku. Tom otworzył mi drzwi i szybko weszliśmy do środka by schować się przed ulewą. Jako pierwsze zauważyłam recepcję, a w niej starsza kobieta. Nie rozumiem. Jesteśmy w hotelu? Po co. Podszedł do niej, wydawało się, że znają się. Kobieta się uśmiechnęła i podała mu coś. Zwrócił się do mnie.

- Przebierz się - wskazał korytarz. - i spotkamy się na sali. - po tym odszedł w drugą stronę.

Jakiej znowu sali. Poszłam korytarzem, tak jak mi kazał. Doszłam do szatni. Dobra czyli to nie hotel. W ręku trzymałam legginsy w kolorze brudnego różu oraz czarną koszulę, sportową. Do tego skarpetki z antypoślizgową powierzchnią. Chyba się domyślam gdzie jestem. Szybko ubrałam to co mi dał i związałam swoje brązowe włosy w niedbałego koka. Niedbałego, bo moje krótkie włosy ciężko dało się związać i każdy włos nie współpracował. Na dodatek były one kręcone i puszące się co dodawało oliwy do ognia. W drodze na salę nie zgubiłam się, sukces osiągnięty. Gdy wchodziłam już na salę, Tom już tam był. Miał na sobie szare dresy i tak samo czarną koszulkę sportową. Patrzył na ciężarki. Nie zauważył mnie, więc podeszłam do niego od tyłu i wskoczyłam mu na plecy. Nie wiem czy wspominałam, ale najpierw robię potem myślę. To chyba negatywna cecha nie? Tom chyba się wystraszył, a ja śmiałam się jak głupia. Przechylił się do tyłu i oboje upadliśmy na ziemię z hukiem. Nie bolało dzięki miękkiemu materacu. Oboje zaczęliśmy się śmiać. To było coś niesamowitego. Po chwili wstaliśmy. Dopiero się rozejrzałam po sali. Była ona ogromna, znajdowały się tu trampoliny, ścianki wspinaczkowe, w miejscu, w którym aktualnie jesteśmy jest kącik siłowni i jest dużo materacy i innych rzeczy.

- Zabrałeś mnie do parku trampolin? - w sumie nie tylko, ale można było chyba uznać.

- Tak. Chyba nam obu przyda się trochę rozluźnić. I tak byłem umówiony, więc skorzystajmy z tego.

- Chyba tak. - przytaknęłam mu. - Pamiętam, że umiałeś zrobić salto..

- Umiałem? Chyba chcesz mnie obrazić. - uśmiechnął się. - Nigdy nie przestałem tego umieć. - powiedział dumny z siebie.

Przypadek | Tom HollandWhere stories live. Discover now