9.

2.3K 84 9
                                    

Minął dzień od tamtej nocy. Jest niedziela. Pracę zaczynam dopiero za tydzień, ale że już nie studiuję to każdy dzień jest dla mnie jak niedziela, z wyjątkiem, że w tygodniu większość sklepów jest zamknięta. Czuję się świetnie. Energia mnie rozpiera. Z tamtej nocy nie mam dużo zdjęć. Kilka rozmazanych w taki sposób, że się nie nadają do niczego, dlatego skasowałam je z telefonu. Znalazło się kilka ładnych. Wybrałam trzy z nich i dałam ikonkę serduszka w galerii, co oznacza, że przeniosły się do folderu "ulubione". Jest jeszcze te zdjęcie, które wysłał mi tom. Jest prześliczne. Pobrałam je i opublikowałam na mediach społecznościowych. Nie ma na nim Toma, ani go nie oznaczyłam, więc nie powinien być zły. Wysłałam także te zdjęcie do cioci, mamy oraz dawnej przyjaciółki. W teorii jest ona moją przyjaciółką ciągle, ale po moim wyjeździe nie odezwała się do mnie ani razu. Pomyślałam sobie, że może tym odnowimy naszą relację. Wczoraj pisała do mnie Zoe, byśmy wyszły na miasto, ale skłamałam, że źle się czuję. Musiałam ochłonąć emocjonalnie po piątkowym wieczorze. I trochę w tym prawdy było, po zarwaniu nocy, nie wyspałam się i chodziłam zmorzona. Z chęcią bym sobie jeszcze pospała, ale mój kot -Kometa - nie pozwolił mi. Jest to kot rasy Brytyjskiej, ludzie mówią, że te koty są niebieskie. Nie będę się kłócić, ale ja tu niebieskiego nie widzę tylko szary. Zaśmiałam się patrząc na kotka. Przypomniało mi się jak z mamą się kłóciłyśmy o to. O głupi kolor sierści kota z tatą. To był chyba jeden z nielicznych szczęśliwych momentów w moim domu jakie pamiętam. Kometa była jeszcze kulką, która była wielkości ręki. Kupiłam ją, by nie czuć się aż tak samotnie w tym mieszkaniu. Daje mi trochę popalić, ale myślałam, że będzie gorzej z tak małym kotem. Kometa jest bardzo uczuciowym kociętem. Uwielbia się tulić i być noszona na rękach. Aktualnie jest u mnie na rękach, podczas gdy robię sobie herbatę. Dziś jest w miarę ładny dzień. Świeci słońce, choć pewnie jest chłodno. Mimo to, nie chciałam przegapić tego dnia. 

Lizzy

Tom, mam pomysł, niespodzianka. 

Tom
Już się boję, gdzie się spotykamy?

LizzyPrzyjdź do mnie, RoseStreet 96 / 34,  pamiętaj by ubrać się wygodnie

Po wysłaniu tego SMS położyłam Kometę na kanapie i poszłam do sypialni. Nie wiedziałam, za ile mogę się go tu spodziewać, dlatego spieszyłam się lekko. Złapałam plecak i spakowałam tam potrzebne rzeczy. Między innymi ochraniacze dla oczywiście Toma, Od dawna nie potrzebuję ochraniaczy, więc mam tylko na kolana, ale chyba się nie zabije. Dwie butelki wody i wyższe skarpetki, mogę się założyć, że przyjdzie tu w skarpetkach jeszcze niższych niż koski, a tego nie polecam.. Jakieś batoniki i to chyba wystarczy. Szczerze to dłużej zajęło mi szukanie plecaka, niż pakowanie tego wszystkiego, ale kto by się czepiał. Położyłam plecak na kanapie obok śpiącego kociaka i podążyłam do sypialni. Coś wygodnego.. Mam specjalne rzeczy na tę okazję. Wyjęłam z szafy szerokie spodnie i dużą koszulkę na długi rękaw. Założyłam swoje ulubione skarpetki w arbuzy gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Szlag.

- Wejdź! - krzyknęłam na tyle głośno, by usłyszał zza dwóch par drzwi. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. - Daj mi sekundkę!

Ubrałam najszybciej  jak mogłam naszykowane rzeczy i podeszłam do lustra. Swoje rozpuszczone włosy związałam w niedbały kok. Nie malowałam się. Szczerze mówiąc, praktycznie nigdy się nie maluję. Moja cera pozwala mi na to i lubię swoją naturalną wersję. W dzieciństwie niestety miałam ogromne problemy z trądzikiem, dlatego można też dopatrzyć się kilku małych blizn po nim. Na szczęście są na tyle małe, że ani nie przeszkadzają mnie, ani inni ich nie widzą. Gdy uznałam, że jestem gotowa wyszłam z pokoju. Wychodząc zauważyłam Toma, siedzącego na oparciu kanapy i na dodatek trzymającego Kometę na rękach.

- Sądziłam, że nie lubisz kotów. - rzuciłam podchodząc do kanapy by zobaczyć, czy w plecaku jednak nie brakuj niczego. Chyba więcej nie potrzebujemy. 

- A ja sądziłem, że nie jesteś moją fanką. - odbił pałeczkę. 

- Coś się pamięta z młodości. - mrugnęłam do niego okiem. 

- Z młodości powiadasz?

- Yhym.

- Śpiewasz? - zaskoczył mnie tym pytaniem. Spojrzałam na niego, ale on był wpatrzony w jedną część mojego salonu. W mały kącik nagrań. W sumie nie można było tak tego nazwać. Stał tam stolik, na którym był komputer, a obok mały mikrofon. 

- Em, nie. 

- Zaśpiewaj coś.

- Ale mówię, że nie umiem śpiewać. - powtarzam mu, a on na mnie patrzy jak na jakąś wariatkę. - Niech Ci będzie, ale nie gwarantuję, że wyjdziesz stąd z dobrym słuchem. - ostrzegłam go, wskazując na niego teatralnie palcem.

- Przeżyje. - zapewnił

Podeszłam do komputera z zamiarem włączenia podkładu muzycznego. Mówię poważnie, nie umiem śpiewać, czasem sprawia mi to radość i tylko dlatego mam ten kącik. Postanowiłam zaśpiewać piosenkę "Dancing With Your Ghost" Sashy Sloan. Ostatnio polubiłam te piosenkę. Nie chciałam śpiewać mu całego utworu. Wybrałam, że zaśpiewam refren i trochę zwrotki.

- "Holding on too tight Head up in the clouds Heaven only knows Where you are now How do I love? How do I love again? How do I trust? How do I trust again? I stay up all night Tell myself I'm alright Baby, you're just harder to see than most I put the record on Wait 'til I hear our song Every night I'm dancing with your ghost Every night I'm dancing with your ghost... " - zakończyłam piosenkę z zamkniętymi oczami. Nie wiem czy chciałam zobaczyć jego minę po moim" występie". Usłyszałam ciche klasaknie i otworzyłam oczy.

- Ty nie potrafisz śpiewać? - zapytał tak jakby z wyrzutem.

- Tak.. jakby. Robię to dla frajdy czasem.

- No to ja Ci mówię, że masz talent.

- Przestań. Dobra - klasnęłam rękoma. - Dzisiaj będziemy się dobrze bawić. - Poszłam do małego pokoju obok salonu. Tak jakby schowek.

- To wcześniej się dobrze nie bawiliśmy? - zapytał z udawaną powagą.

- Ale nie tak. - mówiłam z schowka. - Lepiej to określę. Ja się będę dobrze bawić, a Ty się uczyć. - mówiąc to wyjęłam dwie deskorolki.

- Żartujesz sobie?

- W żadnym razie. - tym razem spojrzał na mnie nie jak na wariatkę tylko jak chorą na umyśle.

- Zabije się na tym. - wziął do ręki deskę oglądając ją.

- Się okaże. - uśmiechnęłam się.

- Po co Ci w ogóle dwie deskorolki?

- Na wszelki wypadek. Gdy jedna się zepsuje mam drugą.

- Mam pecha. - zaśmiał się.

- Ty mi kazałeś śpiewać to w zamian będziesz jeździć na desce.

Nie powiedział już nic. Dałam Komecie jedzenie, wzięłam plecak i wyszliśmy. Cieszę się że mieszkam na najwyższym piętrze. Może i moje mieszkanie nie jest duże i jakieś mega, ale co jak co, widok to ma nieziemski. Mieszkam na 20 piętrze. Nie wiem jakim cudem udało mi się tak tanio te mieszkanie wynająć. Miałam szczęście. Gdy tylko zeszliśmy na dół, Tom dalej nie wierzył na co się zgodził. Weszłam na swoją deskę zacgecajac go do tego samego. Odmówił. Ja jednak chciałam jechać na desce, złapałam się go za ramię, by mieć dodatkową prędkość i w taki sposób ruszyliśmy na skatepark.

Przypadek | Tom HollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz