24.

1.7K 67 7
                                    


Dowiedziałam się paru istotnych rzeczy. Na przykład, że lot mamy o 2.00 PM, czyli o dwunastej przyjedzie po mnie Tom. A bardziej jego ochroniarz. On nas zawiezie, i jak to stwierdził chłopak, będzie nas "eskortował". Cokolwiek to miało znaczyć. Doszliśmy też do wniosku, że opublikujemy dzisiaj tę piosenkę. Jak tylko wylądujemy. Zrobić ma to chłopak, bo ma wszystko na komputerze. Jest godzina dziewiąta, a ja sprawdzam wszystko trzeci raz. Spakowałam resztę potrzebnych rzeczy. Zoe już przyszła. Dzisiaj także zabiera Kometę, dlatego przygotowałam jej transporter i inne potrzebne rzeczy takie jak jedzenie i tak dalej. Przez pozostały mi czas rozmawiałyśmy. Oczywiście miałam wysyłać jej dużo zdjęć. Zjadłyśmy jeszcze coś na spokojnie i przyszedł Tom. Ubrany był podobnie jak ja. Miał na sobie czarne dresy i różową bluzę, ja natomiast miałam szare dresy i czarną bluzę, a pod spodem niebieski top. To było na wyjście z samolotu. Chłopak pewnie też ma krótki rękaw pod bluzą. 

- Gotowa na podróż? - zapytał na powitanie. Pocałowałam go i przytaknęłam. 

Pożegnałam się z Zoe. Chciałam sama znieść walizkę, ale chłopak się uparł, że on ją weźmie. Jest uparty tak jak ja. No prawie. Wsiedliśmy do auta, a tam spotkałam Harrego. Przytuliłam go i pojechaliśmy na lotnisko. Wysiedliśmy i wzięliśmy swoje bagaże. Ochroniarz poszedł za nami i nie wiadomo skąd znalazł się drugi obok niego. Chyba nie przyzwyczaję się do tego. Dziwne to dla mnie. Jednak już widziałam po co oni są. Mimo zawsze dużego ruchu na lotnisku, dzisiaj był ogromny. I nie był spowodowany podróżnikami, tylko fanami. Wszystko super tylko skąd oni wiedzą co, gdzie, jak, kiedy. 

- Nie przejmuj się nimi.- powiedział mi Tom.

Ruszyliśmy na odprawę. Dotarliśmy do tak zwanego prześwietlenia. Położyliśmy nasze bagaże na specjalnej taśmie i włożyliśmy resztę rzeczy do tych pudełek. Nie dało się tłumu nie zauważyć. Co chwilę ktoś coś krzyczał. Kilka razy mnie rozbawili. Po dłuższym czasie przeszliśmy wszystkie zabezpieczenia. Udało nam się idealnie trafić z czasem. Nie musieliśmy się spieszyć, ale nie mogliśmy się gdzieś już zatrzymać. 

Nareszcie dotarliśmy do samolotu. Nie pomyślałam nawet, że polecimy pierwszą klasą. W sumie mogłam się spodziewać, ale jednak się zaskoczyłam. Było tu pięknie. Siedzenia przypominały małe łóżka, które się jeszcze rozkłada, stoliki i mały barek. Były także parawany, by się odgrodzić od innych oraz małe telewizorki dołączone do pary siedzeń. Po prostu wow. Tom pokazał mi usiąść, zrobiłam tak, a on usiadł na przeciwko mnie. Harry usiadł obok nas, jednak chłopak zatracił się w komputerze. Najwyraźniej musi zrobić coś ważnego. 

Całe dziesięć godzin naszego lotu zleciało dość szybko. Pod końcówkę się tylko zdrzemnęłam, a tak to głównie podziwiałam widoki. Podano nam dwa dania, o które poprosił Tom. Były przepyszne. Zmiana czasu była odczuwalna. Gdybyśmy byli w Londynie byłaby już jakaś dziewiąta późnym wieczorem, za to tu jest dopiero czwarta. Mimo wszystko czułam zmęczenie wchodząc do hotelu, tak samo Tom i Harry. On był tak samo niesamowity. Pokój jaki mieliśmy wspólnie z Tomem był ogromny. Możliwe, że nawet wielkości mojego całego mieszkania. Do tego przestrzenna łazienka. Miała dużą wannę i dwa zlewy. Marmurowy blat dodawał uroku. Harry miał pewnie podobny obok. Wytrzymaliśmy jakoś do kolacji, która była o szóstej. Po niej prawie od razu poszliśmy do pokoi i zmęczeni się położyliśmy. 

Od samego rana zapowiadał się ciekawy dzień. Obudziłam się w ramionach Toma. Wstaliśmy około dziewiątej rano. Wyspani jak nigdy, w końcu spaliśmy około czternaście godzin. To właśnie dzisiaj miała odbyć się sesja. Była ona około pierwszej. Miała to być sesja tematyczna, w tym przypadku, co oczywiste, była na plaży. Wzięłam ze sobą koc, bo gdy Tom będzie robił swoje, ja z Harrym będziemy się rozkoszować się widokami. Mam ze sobą także wodę oraz jakieś przekąski. Wyszykowaliśmy się, ubrałam zwiewną, białą sukienkę. Lubiłam ją, była ona moja, którą przywiozłam do Londynu. Miałam do niej lekki sentyment. Słońce mnie zadziwiło, dlatego wzięłam okulary przeciwsłoneczne, tak samo zrobili chłopacy. Wsiedliśmy do wypożyczonego auta i pojechaliśmy na miejsce. Cieszyłam się, że był to cabriloet. Otworzyliśmy dach i jechaliśmy z wiatrem, jak na tych wszystkich filmach. Dojechaliśmy tam w jakieś dwadzieścia minut, akurat mieliśmy trochę czasu dla siebie. Nie dało się nie zauważyć ekipy przy brzegu. Pomału do nich podeszliśmy. Tom zaczął z nimi uzgadniać różne szczegóły, a ja wraz z Harrym rozkładaliśmy się w bezpiecznej odległości od nich, by im nie przeszkadzać. Rozłożyłam koc i znalazłam duże kamienie by nie zwiało go. Wiało trochę. Harry w tym czasie wziął mój oraz swój plecak i zaczął rozpakowywać rzeczy. Było tak pięknie, mimo że nie było jeszcze zachodu. Zadziwił mnie fakt, że był prawie początek marca, a tu 25 stopnie Celsjusza. Totalne przeciwieństwo Londynu, gdzie pada co pięć minut oraz jest zimno. Usiadłam obok chłopaka, gdy jego brat chyba zaczynał sesję, miał w dłoniach aparat. Pomyślałam sobie, że chce uwieczniać te momenty. Siedzieliśmy na kocu z dwadzieścia minut. Leżałam sobie na kocu patrząc na pomału zachodzące słońce, a Harry robi zdjęcia. Widzę go kątem oka. Usiadłam z zamiarem zobaczenia zdjęć Harrego, gdy cała ekipa przed nami odwróciła się do nas. Dobra to było dziwne. Tom pomachał mi ręką bym podeszła. Zrobiłam tak jak chciał.

Przypadek | Tom HollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz