25.

1.4K 60 21
                                    

Bracia totalnie mnie tym zaskoczyli. Nie pomyślałam nawet o tym, szczerze to zapomniałam o tej piosence na sesji. Minął już jakiś czas od tego. Jesteśmy w Londynie. Piosenka ku mojemu zdziwieniu bardzo dobrze się przyjęła. W dwa dni od publikacji miała około dwóch milionów wyświetleń. Teraz ma ponad piętnaście. Szok. W Internecie to aż buczało od tego. Nasz wyjazd zleciał bardzo szybko i miło. Ogólnie dni wyglądały tak samo. Chodziliśmy po plaży wieczorami, zwiedzaliśmy. Dostaliśmy już nawet zdjęcia, które będą wykorzystane do okładek. Mega mi się podobały, jedno z nich ustawiłam na tapetę, z czego zauważyłam później, że Tom zrobił to samo. Do moich urodzin zostało tylko kilka dni. Pamiętam co chłopak mówił na wywiadzie i coraz bardziej mnie to ciekawiło. Dostałam także ostatnio podwyżkę w pracy. Można więc stwierdzić, że moje życie nareszcie wygląda dobrze. Mogę też wreszcie powiedzieć to, na co czekałam chyba całe życie. Stać mnie na auto! Zachwycałam się w myślach. Nadal do mnie to nie trafiało, dużo osób może sobie pomyśleć "to tylko zwykłe auto, nie podniecaj się tak", ale dla mnie to było coś większego. Myślę, by po urodzinach pójść do dilera. A właśnie. Moje urodziny. Powracając. Totalnie nie miałam pojęcia co się będzie dziać tego dnia co wiąże się także z tym, że nie wiem co począć. Ani jak się ubrać, ani jak sobie plany układać. Zoe też się nie wypowiada na ten temat. Jest dziwnie milcząca. No cóż. Trzeba sobie samemu poradzić. Ubrałam niebieskie jeansy i do tego biały top. Bransoletki własnoręcznie zrobione dodały uroku. Lubiłam takie rzeczy, co mnie dziwiło, bo nie miałam totalnie cierpliwości by je robić. A jednak, kilka lat temu załapałam i robię je do dziś. Tylko teraz rzadziej. 

Nadszedł ten wyczekiwany dzień. Cudem udało mi się wytrwać. Była godzina prawie dwunasta, a ja jeszcze nie wstałam z łóżka. Dostałam kilka telefonów już od rana z życzeniami. Matka do mnie nie zadzwoniła, lecz przelała pieniądze. Typowe rozwiązanie. Nie powiem, mogła napisać głupiego SMS. Zignorowałam ten "prezent" i zaczęłam przeglądać media społecznościowe. Media czyli Instagram, to w nim najczęściej i najdłużej siedzę. Znalazłam dużo Instastories z życzeniami. Harry opublikował dużo filmików i zdjęć. Głównie z jakichś za kulis i tak dalej. Niektóre były śmieszne. Paddy zrobił tak samo. Większość "poranka" spędziłam uśmiechając się do telefonu. Doszła 1.00 PM i dostałam SMS. 

Tom
Widzimy się dzisiaj. Bądź pod budynkiem o 5.

Romantycznie nie powiem. Ale się cieszyłam. Nie miałam pojęcia co planuje, co podsycało tylko moją wyobraźnię. Jak zwykle nie wiedziałam co mam ubrać. Na spokojnie wstałam z łóżka. Wymieniłam jeść Komecie i poszłam do łazienki. Wzięłam relaksującą kąpiel. Miałam dużo czasu, więc robiłam wszystko na spokojnie. Umyłam dodatkowo włosy, muszę iść do fryzjera, pomyślałam. Moje włosy już są za długie. Lubię jak lekko mi opadają na ramiona, a one są już jakieś pięć centymetrów za. Przez co są za ciężkie i się ładnie nie kręcą. Użyłam kosmetyków o zapachu pierników. Po jakiejś godzinie wyszłam z łazienki. W turbanie podeszłam do szafy i otworzyłam ją za jednym zamachem. Nie wiedziałam na co się mam szykować, więc ubrałam zwykłe szersze jeansy i do tego biały przyległy top. Na to dodatkowo jakąś bluzę. Dopełniać będą złote dodatki. Jednak ich jeszcze nie ubierałam. Położyłam rzeczy na łóżku. Kometa była jakaś nieswoja. Nie tuliła się dzisiaj i raczej mnie omijała. Zaczyna się, a była taka fajna jak była kuleczką. Wiem, że koty mają swoje niezrozumiane humorki, więc zostawiłam ją w spokoju. Stwierdziłam, że mam dużo czasu, dlatego podczas gdy moje włosy samoistnie się suszyły, ja oglądałam jakiś serial na Netflix. Jeszcze podczas seansu dostałam kilka telefonów z życzeniami. 

Dochodziła piąta. Byłam już prawie gotowa. Koncepcja diametralnie się zmieniła. Jednak ubrałam zwiewną spódniczkę z kolorze baby blue, która dodatkowo była w małe białe kropki. Bluzę zamieniłam na sweter. Było nawet ciepło, co było zaskoczeniem marca, szczególnie, że to Londyn. Tak czy siak miałam przezroczyste rajstopy. A zachowanie przyjaciółki było dziwne. Jak gadałyśmy to była za spokojna. Wiem, że jest w to wszystko też zamieszana. Zakładałam już białe trampki. Kometa poszła do pokoju. Spojrzałam na nią ze znakiem zapytania, ale już nie zawracałam sobie nią głowy. Sprawdziłam wszystko i pomału wyszłam. Miałam mały plecaczek, jako, że nie lubię torebek. Uważam je za niewygodne, ale jak trzeba to trzeba. Nie zawsze pasuje plecak. Schowałam do niego telefon i klucze. Miałam dodatkowo butelkę wody, na wszelki wypadek. Zjechałam windą na dół. Ujrzałam chłopaka ubranego w jeansy i granatowy golf. Na nosie miał okulary przeciwsłoneczne. Dopiero zauważyłam, co trzyma w dłoniach. Trzy czerwone róże. Nie wiem skąd ta liczba. Podeszłam do chłopaka z uśmiechem na ustach. Słońce nadal świeciło. Zdałam sobie dopiero z tego sprawę jak mocno, dopiero jak wyszłam na zewnątrz. Niebo było bezchmurne. Zmrużyłam oczy i pocałowałam Toma. 

- Witaj jubilatko - zaczął. - Wstęp. - powiedział wręczając kwiaty.

- Wstęp? - zahaczyłam. - Czekam na rozwinięcie. - uśmiechnęłam się.

- Co Ty taka niecierpliwa. - zaśmialiśmy się. 

Zaprosił mnie do auta. Otworzył drzwi na co przewróciłam oczami. 

- Dżentelmen. - skomentowałam, na co chłopak spojrzał spod ukosa.

Sam obszedł samochód i wsiadł za kierownice. Usiadł wygodnie i spojrzał na mnie. Odwrócił się na tyły auta i po coś sięgnął. Spojrzałam na niego jak na wariata.

- Ty sobie ze mnie jaja robisz? - zaskoczona powiedziałam, gdy wręczył mi opaskę na oczy i nauszniki.

- W żadnym wypadku. - powiedział pseudo poważnie.

- Jak romantico. - skomentowałam biorąc rzeczy. 

- Jak najbardziej. 

Byłam już ślepa, nie chciałam zakładać słuchawek. Nie lubię nie wiedzieć co się dzieje. Chłopak pozwolił na chwile mieć słuch, tak to określę, ale i tak będę musiała to założyć. Położyłam rękę na kwiaty. Ukułam się, ale potem położyłam na dobrym miejscu, bez igieł. Uwielbiam róże. Nie wiem czy zapamiętał, czy tak o kupił. Fartem, że tak powiem. Jednak doceniam gest. 

- Skąd ta liczba? - zapytałam w końcu.

- Lubię liczbę trzy, oraz daje się nieparzyście. Kiedyś czytałem, że parzyście to na pogrzeb.

- Przygotowałeś się. 

- Jak widać. 

- Nie widzę Cię, ale czuję, że się uśmiechasz. Mam rację?

- Skąd. 

Jechaliśmy tak chwilę. Tom kazał mi już założyć słuchawki. Kurde. Myślałam, że jednak ominę ten fakt. Nie widział tego, ale ze zmarszczonymi brwiami zrobiłam co kazał. 

Przypadek | Tom HollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz