17.

2K 88 7
                                    

 ➡ Dialogi z rodzicami Lizzy są w większości po polsku, natomiast wątki z Tomem - po angielsku  


- Mama? 

- No a kto inny, nie masz tu przyjaciół. - prychnęła. Zza rogu wyłonił się ojciec. Słyszałam, że Tom wstał z kanapy. 

- Może grzeczniej trochę, nie zapominaj, że teraz jesteś u mnie. - zawsze chciałam to powiedzieć. Marzenia się spełniają. Spojrzała na mnie gniewnie. 

- Co się dzieje? - zapytał Tom przychodząc.

- Nic ważnego Tom. - zaczęłam mówić po angielsku. Wiem, że przy Tomie nie odwali takiej szopki, jakbyśmy były same. - Po co tu przyjechałaś? - ciągnęłam.

- Kto to? - zapytała.

- Ahh no wybacz, gdzie moje maniery. - powiedziałam sztucznie. - To Tom, MÓJ CHŁOPAK. - zaakcentowałam bardzo wyraźnie końcówkę. Spojrzała to na mnie to na Toma. 

- Ha śmieszne. Dobra, mogłabyś go już wyprosić, bo mamy do pogadania. - udawała już znudzoną. 

- To Ty się tu wprosiłaś. Ruchy bo jestem zajęta, jakbyś nie zauważyła.

- Jak Ty się do mnie odzywasz?! - krzyknęła. Tom był już za bardzo zdezorientowany, by cokolwiek rozumieć, ale wiedział, że nie jest to jednak łatwe dla mnie. Złapał mnie za rękę. Mimowolnie się uśmiechnęłam. 

- Tak jak Ty do mnie, przez całe życie. - odpowiedziałam spokojnie. - Dobra, coś konkretnego? Bo jesteśmy zajęci. 

- Dzwonili do nas z collegu. Nie studiujesz już. Przyjechaliśmy z ojcem Ci przekazać, że wracasz do Polski. - prychnęłam.

- Już lecę. 

- Nie mów do mnie takim tonem! Nie wiem za kogo Ty się uważasz. 

- Chyba już zapomniałaś, że jestem pełnoletnia. 

- Nie interesuje mnie to. W tej chwili się pakujesz! Bo inaczej pożałujesz tego! - krzyczała. Inicjatywę przejął Tom.

- Niech się Pani uspokoi. Proszę stąd wyjść. - rozkazał.

- A kim Ty jesteś by mówić mi co robić?

- Wynoś się stąd. - powiedziałam stanowczo.

- Nie odzywaj się tak do matki. Skończyło się. Za jak zwykle robisz to za łagodnie. - ojciec przerwał matce i zwrócił się ku mnie. - Zawsze żałowałem, że byłaś naszą córką. - powiedział i wymierzył mi uderzenie w policzek. 

Cofnęłam się do tyłu w szoku, a Tom od razu wkroczył do akcji. Coś krzyczał, ale nie złapałam słów. Trzasnął drzwiami, zamknął je na klucz i podszedł do mnie. Nie powiedział nic, tylko mnie przytulił. Przytulił mnie, a ja się po prostu rozpłakałam. Dawno ojciec mnie nie uderzył. Jeszcze miał czelność przyjechać po to tu z Polski. A matka? Nie wiem za kogo ona się uważa by tu przyjeżdżać i jeszcze mówić mi co mam robić. To dobre się skończyło. Myślałam, że jak wyjadę to będę miała spokój. 

- Już dobrze. - powiedział Tom. -Usiądź - nakazał. 

Usiadłam a on podążył do kuchni. Otworzył lodówkę i wyjął mrożonkę. To ja miałam takie coś w zamrażarce? Wziął mały ręcznik leżący obok kuchenki i przyszedł. Opatulił mrożonkę ręcznikiem i przyłożył do policzka. To miłe z jego strony. Usiedliśmy na kanapie. Bez słów pokazał byśmy się położyli. Przyciszył telewizor i przytulił mnie od tyłu. Przyłożył mrożonkę do policzka i tak leżeliśmy przez chwilę w ciszy. To mi wystarczyło. Jego obecność. 

- Chcesz o tym porozmawiać? - dopytał. Westchnęłam. Prędzej czy później i tak będę musiała mu powiedzieć. Wzięłam głęboki oddech.

- No to to wszystko zaczęło się w bardzo młodym dzieciństwie. Rodzice nigdy mnie nie wspierali, zawsze robili mi pod górkę. Stopniowo zaczęło się znęcanie. Psychiczne najczęściej. Fizyczne, to czasem mnie uderzył, gdy nasza wymiana, słów, - musiałam się zastanowić, no słowami tego nazwać nie można, ale niech już będzie. – zaszła za daleko, tak jak dzisiaj. Najczęściej to było najzwyklejsze wyzywanie. Krytykowanie wszystkiego co robię. Z czasem jednak odbijało to na mnie ślad. Co noc płakałam przez nich, różne wspomnienia z nimi związane przychodziły co wieczór. Przez to miałam ataki paniki. Często nie wiedziałam jak sobie z nimi radzić. Było to w nocy. Musiałam pilnować, by robić to cicho, by nie usłyszeli. Nie mogłam oddychać, ręce mi się trzęsły jak głupie, drgawki. W te noce miałam zwątpienia w dalszy cel życia. Miałam myśli samobójcze i często się cięłam. To było okropieństwo. – westchnęłam, z każdym dalszym wspomnieniem, zaczynałam bardziej płakać. – Miałam jedną przyjaciółkę. Raz zobaczyła moje jeszcze trochę czerwone blizny. Powiedziała, że mogę jej wszystko powiedzieć, zaufać jej. Teraz jednak cieszę się, że jej nie powiedziałam. Odwróciła się ode mnie. W momencie, w którym najbardziej jej potrzebowałam. Jeszcze doszła ta pandemia w 2020 roku. Zamknęli nas. Straciłam kontakt z każdym, z kim go miałam. Był taki moment, kilka dni, w których czułam się tak samotnie, że po prostu siedziałam na krześle i myślałam o tym. Ten okres czasu dodał oliwy do ognia. Co się potem okazało, moja depresja doprowadziła mnie do siebie, jako wrak człowieka. Dodatkowo wszyscy których kochałam i którym ufałam, odeszli. - zrobiłam krótką pauzę. - Jako nastolatka, nie byłam chuda, gruba też nie, ale jednak grubsza od innych. Wyśmiewali się ze mnie, przez to nie byłam lubiana. Niby zwykłe wyśmiewanie się w szkole. Normalne, każdy przez to przechodził, ale jednak to wszystko się skumulowało. Dodatkowo rodzice, ogólnie rodzina też, wypominała mi tak samo jak rówieśnicy moją wagę. Przestałam jeść. Miało na to wpływ dwa czynniki. Brak apetytu przez depresję i opinia innych. Koniec z końców popadłam w anoreksję. Z wagi 80kg przy wzroście 160cm zrobiło się 41kg. Nie wiem jak nawet. Potem rodzice mieli pretensje, że się do tego doprowadziłam. W pewnym sensie oduczyłam się jeść. W tamtym okresie poznałam przyjaciółkę. To właśnie ona mi z tym wszystkim pomogła. Żmudnie, ale doprowadziła mnie do normalnej wagi. Jestem jej za to wdzięczna do końca życia. – uśmiechnęłam się. – Przypomniało mi się coś. Pamiętam, jak, jak jeszcze miałam obsesję na punkcie aktora o imieniu Tom Holland, - poczułam, jak mimowolnie się uśmiecha. – mówiłeś w jakimś wywiadzie, że też nie byłeś lubiany w szkole. To w tamtym momencie dało mi tylko jeszcze większego kopa, by być lepszą wersją siebie. Podjęłam się każdego hobby, jakie wpadło mi w ręce, by nie myśleć za dużo, by znaleźć jakąś oazę. Próbowałam wszystkiego. Tak też zrodziła się moja miłość do deski. Trochę śpiewam... też dlatego. Jednak, po mojej chorobie, inni nie patrzyli na mnie już tak jak wcześniej, pod żadnym względem. Obchodzili się ze mną jak z jajkiem. Każdy bał się, że tylko jedno złe słowo może znowu mnie złamać. To było jeszcze gorsze Tom! – zażaliłam mu się. – Czułam się jak odludek. Miałam jednak Alicję. To ta przyjaciółka. Gdy nareszcie mogłam wyjechać z tego głupiego kraju, nie wahałam się. Ala jednak nie zrozumiała tego. Zrozumiała wszystko przez co przeszłam, ale nie zrozumiała tego, że chcę się uwolnić od tego życia. Oczywiście też mnie zostawiła. 

- Czyli to co powiedziałaś mamie, że zawsze chciałaś tu przyjechać to było kłamstwo? - dopytał.

- A co miałam jej powiedzieć? Wszyscy się nade mną znęcali dlatego wyjechałam? A z resztą, po części to prawda, Londyn zawsze mnie intrygował. 

To chyba wszystko co miałam mu do powiedzenia. Tom zrozumiał, że moja cisza to koniec mojego monologu na ten temat. Nic nie powiedział, jedynie mnie przytulił. Dalszej części wieczora nie pamiętam, usnęłam w jego ramionach. 

Przypadek | Tom HollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz