Przypadek

1.9K 157 21
                                    

Edward

- To nie może być przypadek - powiedziała Emily chwytając jego rękę, jakby poszukiwała oparcia. I może był to nieświadomy gest z jej strony, ale Edward pomyślał, że daje nadzieję. Splótł jej drobne palce ze swoimi i starając się zachować spokój zapytał. 

- Wysyłał ci coś jeszcze? 

- Dostałam kartki... 

- Zabawki erotyczne? - Emily spłonęła rumieńcem, ale Anne pokręciła głową w niemym zaprzeczeniu. 

- Zaczynam się denerwować - powiedziała. - Powiecie mi wreszcie o co wam chodzi?

- Ja też dostawałam róże... 

- To chyba dobrze, prawda? - spytała koleżanka nawijając włosy na palec. 

- Na początku też tak uważałam, ale później zaczęłam dostawać pogróżki, zabawki erotyczne, kartki ... Najgorsze jest to, że ten ktoś nie tylko zostawiał je u mnie w garderobie, ale również wysyłał na domowy adres... 

- Wiedział gdzie mieszka Emily - dodał. 

- Hm... Faktycznie, to dość niepokojące... Tym bardziej, że ja również jedną z kartek znalazłam w skrzynce na listy... Myślicie, że coś mi grozi?

- Nie wiemy - powiedział wzruszając ramionami. 

- Nie uważacie, że to dziwne?- spytała Emily. - Wiadomości przestały przychodzić gdy przeprowadziłam się do ciebie, a potem gdy wybuchło to całe zamieszanie z ... - tu dziewczyna ugryzła się w język. 

- To już ze sobą mieszkacie? Wow! Szybko! - podchwyciła Anne.

- Nie, nie mieszkamy - zaoponowała Em, a następnie poprosiła - Skup się Anne! 

- Dobrze, już dobrze... Mówiłaś, że przestał kiedy wyniosłaś się z domu... 

- Nie do końca... - wtrącił, a dwie pary oczu spojrzały na niego z wyczekiwaniem.  - Chodzi mi o to, że może i wiadomości przestały przychodzić do domu, ale jedną znalazłaś przed samymi występami, pamiętasz? 

- No właśnie! Cała premiera by się nie odbyła - dodała Anne, a na jej twarzy pojawił się niepokój. Jakby dopiero teraz zrozumiała, powagę sprawy. 

- Przypomnij sobie dokładnie, kiedy zaczęłaś dostawać te wiadomości - poprosił. 

- Cóż... To chyba było... Już wiem! Dzień po występie, kiedy ciebie zastąpiłam... Dostałam wtedy masę gratulacji... Chyba nikt nie sądził, że przejmę po tobie rolę... Szczerze mówiąc, ja sama bardzo się zdziwiłam. Byłam pewna, że dostanie ją Patti...  

- To może być ona! - powiedział pierwszą rzecz, jaka przyszła mu na myśl. 

- Co takiego? 

- To niemożliwe - zaooponowała od razu Em. 

- Pomyślcie... Pragnęła dostać główną rolę w przedstawieniu. Kiedy jej się nie udało, zaczęła wysyłać ci listy... Nie poskutkowały, więc mogła zaatakować w dniu premiery chcąc doszczętnie cię pogrążyć. 

- Przestań! Znam Patti! Owszem nie jest jakąś moją najlepszą przyjaciółką, bywa wredna, ale... Na pewno by tego nie zrobiła... - zaooponowała Emily puszczając jego dłoń. 

Przymknął oczy i pokręcił głową w niedowierzaniu. Ale taka była właśnie Emily. Widziała w ludziach tylko dobro. Nawet w nim.  I chyba dlatego tak bardzo ją kochał. 

- Miała łatwy dostęp do garderoby - zauważyła Anne po chwili. 

- Wiedziała gdzie mieszkacie - dodał, próbując argumentami pokazać, że Emily może się mylić. 

- Em, wiesz dobrze, że chciała grać w zespole pierwsze skrzypce... 

- Ja... Wiem, że to co mówicie ma sens - powiedziała cicho Emily patrząc w swój talerz. - Tylko... tylko, że nie chce mi się wierzyć, żeby była zdolna zrobić coś takiego... 

- Niestety, ale musimy założyć taki scenariusz... 

- Musimy ją zdemaskować. Jeśli faktycznie to ona, to nie możemy czekać - zarządził, a dziewczyny skinęły głowami.

- Tylko jak to zrobić, żeby się nie zorientowała? 

- Wyślę swoich ludzi, żeby założyli kamery. Może też poproszę Johna, żeby ci towarzyszył.

- A ja zakocham się w nim, tak jak Emily w tobie? - spytała Anne mrużąc zabawnie oczy. 

- Anne! - W głosie Emily zabrzmiało oburzenie, ale koleżanka nic sobie z tego nie zrobiła. 

Wzruszył ramionami. Każda z odpowiedzi mogłaby tylko zdenerwować Emily, a tego nie chciał. Wolał, żeby na randce miała dobry humor. 

- A gdybyśmy... A gdybyśmy powiedzieli, że to John wysyłał kwiaty Anne? 

- Co przez to rozumiesz?

- Na następnej próbie powiemy, że Anne poznała swojego tajemniczego wielbiciela. I, że jest nim John. Jeśli to faktycznie Patii, to ... 

- To powinna się wysypać! - dodał z uznaniem, a następnie zanim zdołała zaoponować cmoknął ją w policzek. 

*** 

Emily 

To było dziwne. Siedzieć tak z Edwardem i Anne i planować dalsze działania. Kiedy wszystko było już zaplanowane, a John dotarł na miejsce i potwierdził swój udział, dokończyli posiłek w przyjemnej, niemal radosnej atmosferze, a następnie pożegnali się. Ruszyła za Edwardem do samochodu. Czekanie na taksówkę w deszczu, nie było rozsądne, a z resztą nie miała ochoty się kłócić. 

- A jeśli się w sobie zakochają?- spytała mając na myśli Patti  i Johna. W końcu widziała, jak kolega Edwarda patrzy na jej koleżankę. - Co wtedy? 

- A co ma być? 

- No wiesz... On jest elfem, ona człowiekiem... Pozwolisz na taki związek? 

- Emily... Oni dopiero co się poznali.

- Widziałam jak na siebie patrzyli Ed. - zdenerwowała się. - Ja nie żartuję! Chcę wiedzieć czy pozwolisz na taki związek. Przez chwilę milczał. 

- To co ode mnie wymagasz jest bardzo trudne Em - usłyszała jego poważny głos. - Przesuwasz moje granice od momentu, w którym cię poznałem. Zmieniam dla ciebie wszystko w to, co do tej pory wierzyłem. Zmieniam prawo. Stawiam się radzie... Stawiam na szali swój autorytet. Jeśli się okaże, że ich relacja będzie czymś więcej niż zauroczeniem, a oni będą chcieli planować wspólną przyszłość, to wtedy będę myślał jak przeprowadzić kolejną rewolucję, dobrze? - spytał. 

Przytaknęła, czując jak mocno bije jej serce. Jego przemowa... To co właśnie powiedział, stawiało ich relację w innym świetle. Em zdała  sobie sprawę, że nie tylko ona przechodziła ostatnio ciężkie chwile. On również. Ten dumny, arogancki mężczyzna jakiego poznała na przyjęciu u Victorii i Robina zmienił się. Może i zrobił coś strasznego, ale niemal każdym słowem, każdym gestem pokazywał jej, że się zmienił. Widziała to. W sposobie w jaki mówił, działał.  W trudnościach jakie przezwyciężał.  Nie mogła dłużej okłamywać samej siebie. Kochała go.   Kiedy zgasił silnik, chwyciła za klamkę. Musiała uspokoić szalejące serce, albo się w nim zatracić.  

- Jak wejdziesz do domu i wszystko będzie ok, napisz mi SMS, dobrze? 

Przytaknęła. 

*** 

Edward

Czemu to trwa tak długo, pomyślał wpatrując się co róż, a to w okno, a to w wyświetlacz swojego telefonu. Przecież światło już się zapaliło? Czyżby zrobiła mu na złość? Zabębnił palcami o kierownicę. Nie chciał wyjść na paranoika, ale zaczynał się martwić. Nie. Nie będzie dłużej czekał. Wyskoczył z samochodu i nie zważając na deszcz pobiegł do jej mieszkania. Serce biło mu w szalonym tempie, bo drzwi nie były zamknięte. Otworzył je z hukiem i dostrzegł Emily, która stała koło kanapy i... Ta mała szelma uśmiechała się do niego. Złość totalnie odpłynęła, gdy podeszła do niego, a następnie wspięła się na palce i szepnęła mu do ucha. 

- Wiedziałam, że nie karzesz mi długo czekać. 

OdnalezionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz