Wielkie porządki

2.2K 163 19
                                    

Edward 

Nie mógł znaleźć sobie miejsca w apartamencie. Po nocy spędzonej z Philem, po którym ich wątroby będą regenerować się przez co najmniej miesiąc wrócił do mieszkania nad ranem i natknął się na matkę Emily, która właśnie rozmawiała z córką przez telefon. Widząc go, przeprosiła i natychmiast zniknęła za drzwiami pokoju gościnnego, który zajmowała wraz z mężem, a on złapał się na tym, że miał ochotę stanąć pod drzwiami i zacząć podsłuchiwać. Ostatkiem sił zrezygnował i poczłapał do kuchni po wodę, a tam zastał oczywiście jej ojca, który spojrzał na niego, Edward mógłby przysiądź, że z lekką kpiną i zapytał jak minęła mu noc. Nie miał ochoty odpowiadać. Poszedł do swojej sypialni i rzucił się na łóżko. Udało mu się przespać kilka godzin. Kiedy się obudził zdecydował, że nie wysiedzi. Że musi jechać i ją zobaczyć. Choćby z daleka. Powziąwszy decyzję ogarnął się i wsiadł do samochodu. Jednak im bliżej był miejsca docelowego tym bardziej się bał. Jej smutku. Jej pełnego bólu spojrzenia. Jej cierpienia. Przystanął na poboczu i ukrył twarz w dłoniach. 

Ciche stukanie w przednie okno samochodu wyrwało go z zamyślenia. Uniósł wzrok i zobaczył przed sobą starszą kobietę.

-Czy coś się panu stało? - spytała, gdy otworzył okno ze strony kierowcy.

Pokręcił głową w zaprzeczeniu. 

-Przecież widzę... Jakiś blady pan... I nie stąd. Co pan tu robi?

-Ja... - od kiedy to miał problemy z wysłowieniem się? 

-Ma pan teraz wolne?- zapytała nim zdołał wymyśleć sensowną odpowiedź. 

Przytaknął.

-Doskonale - powiedziała -Proszę w takim razie nam pomóc- dodała wskazując na ludzi, którzy stali nieopodal - Naszym sąsiadom spłonął cały dobytek. Biedacy, zajmowali się hodowlą roślin ogrodowych. Po tej tragedii wyjechali do miasta, ale przyjechała ich córka. Jest teraz z przyjaciółmi. Taką pyskatą dziewczyną i mężczyzną, który przybył chyba z samego piekła... No w każdym idziemy właśnie pomóc uporządkować ogród. Mamy też nasiona i odnóżki roślin, które kupowaliśmy od tych ludzi. Chcemy posadzić je w miejsce tych, które spłonęły. Mógłby nam pan pomóc... 

-Nie sądzę, żeby Emily chciała mnie widzieć. 

-Nie musi pana widzieć - odpowiedziała rezolutnie staruszka wręczając mu kosz z kwiatami. - A pan zamiast się koło niej kręcić, będzie ciężko pracować. Zapraszam - dodała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

I zanim Edward zdążył coś odpowiedzieć popchnęła go lekko pomagając mu tym samym podjąć decyzję. 

Emily 

Nie wiedziała jak długo pozostawała w letargu. Dni zlewały się w noce, a noce w dni. Łzy? Zastanawiała się czy jeszcze jej jakieś zostały. Wyszła przed dom i wciągnęła w płuca świeże powietrze. Od kilku dni nie było już czuć spalenizny. 

- Nie powinieneś się wtrącać!- usłyszała zdenerwowany głos przyjaciółki. 

-Zagłaskujesz ją Jess! - drugi głos należał do jej chłopaka, dość przerażającego z wyglądu Zacha. 

-Jeśli nie podoba ci się moje zachowanie, to droga wolna! Możesz iść!

Ponieważ nic nie wskazywało na to, że kłótnia szybko się skończy, postanowiła wkroczyć do akcji. Nie chciała, żeby kłócili się przez nią. 

-Przestańcie- powiedziała spoglądając to na jedno to na drugie. Zobaczyła jak Jess posyła Zachowi mordercze spojrzenie, ale mężczyzna tylko wzruszył ramionami. Chyba był przyzwyczajony do wybuchów jej przyjaciółki. 

OdnalezionaWhere stories live. Discover now