Głosowanie

1.9K 140 17
                                    

Edward

Ranek przywitał go ciepłymi promieniami słońca wpadającymi przez okno. Edward zmrużył oczy i spojrzał na śpiącą obok niego Emily. Co jak co, ale nie spodziewał się takiego zakończenia poprzedniego wieczoru. Westchnął i przetoczył się na bok, by lepiej ją widzieć. Zachwycały go jej długie rzęsy, jasne włosy opadające na policzek i miękka linia ust. I nawet wysłużony materac, którego sprężyny boleśnie wpijały mu się w plecy, nie był w stanie popsuć mu humoru. 

- Od dawna mnie obserwujesz? - zapytała otwierając powieki i wpatrując się w niego z uwagą. Jej głos był seksowny, lekko zachrypnięty. 

- Nie tak długo jak bym chciał - odparł na co przewróciła oczyma i przytrzymując kołdrę na wysokości piersi usiadła na łóżku. 

- Wczoraj nie byłaś taka wstydliwa - rzekł uśmiechając się na widok jej zachowania. 

- To było wczoraj - odpowiedziała rumieniąc się i sięgając po szlafrok leżący na krześle. - Śniadanie? 

Przytaknął i sięgnął po swoje rzeczy. 

- Tylko nie myśl, że nie obędzie się bez obiecanej randki - krzyknęła idąc do kuchni. 

Emily 

Oszalałam, pomyślała nalewając wody do czajnika. To co wczoraj się wydarzyło nie powinno było mieć miejsca, podpowiadał rozum, ale za każdym razem przegrywał z sercem. Powinnam już się z tym pogodzić, pomyślała widząc jak Edward wchodzi do kuchni i otwiera lodówkę w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. 

- Same kiełki - mruknął spoglądając na jej zawartość. 

- Jestem baletnicą - odparła przewracając oczami. 

- Może zamówię naleśniki, co? Mój kierowca przywiezie i... 

- Przestań - położyła mu palec na ustach. Swoim zwyczajem Edward znów zaczął dyrygować. 

- Ale... 

- Zjesz ze mną pożywne i lekkie śniadanie. Nie umrzesz od tego - powiedziała, a on bezradnie opadł na kanapę w salonie. Zachciało jej się śmiać. Król elfów będzie  musiał  się jeszcze sporo nauczyć, jeśli oni... jeśli to co jest między nimi ma w ogóle działać. Rozmyślania przerwał jej dzwonek do drzwi. Poczuła jak zaczynają drżeć jej dłonie. A jeśli to kolejny prezent? Spojrzała na Edwarda. Poderwał się z miejsca i ruszył w kierunku drzwi. Widząc, że nie ma ze sobą nic, czym mógłby się obronić, chwyciła za patelnię i ruszyła za nim. Kiedy zobaczył co trzyma w dłoniach  pokręcił głową z rozbawieniem. 

- Jeśli ... - Chciała coś powiedzieć, ale położył palec na ustach nakazując jej milczenie. Kiedy otworzył drzwi, Emily odetchnęła z ulgą widząc swoją starą sąsiadkę. 

- Dzień dobry! - powiedziała kobieta ze zdziwieniem przyglądając się patelni, którą trzymała.  Emily poczuła jak gorąc wstępuje jej na policzki. 

- Gotujesz bez oleju? - spytała sąsiadka, a Edward niemal zakrztusił się śmiechem. 

- Ja... - Emily miała ochotę zapaść się pod ziemię, ale Edward przyszedł jej z pomocą. 

- W czym możemy pomóc? - zapytał uchylając drzwi i uśmiechając się kurtuazyjnie. 

- Widziałam wczoraj jak pan przyszedł - powiedziała kobieta. 

- Jak pani widzi jestem tu nadal ... 

- Widzę, nie jestem ślepa młody człowieku! - W głosie sąsiadki zabrzmiało oburzenie.  - Chodzi o to, że widząc pana, przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę. Pytał się mnie pan, czy widziałam jak do Emily przychodzi z prezentami jakiś mężczyzna, prawda?

OdnalezionaWhere stories live. Discover now