Sen

2.5K 187 15
                                    

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)

***

Edward

Siedział przed komputerem  sprawdzając rejestry i roczniki. Miał nadzieję znaleźć  błąd... Jakąś lukę, które pomogłaby mu zlokalizować uciekinierów. No i odebrać od nich to, co piękne. Taka była kara. Nie jego wymysł, ale reguła, którą stosowali jego przodkowie. Uniósł wzrok znad ekranu monitora i spojrzał na Zachód Słońca w Wenecji. Nie, to nie była replika, czy reprodukcja, a oryginał Moneta. Żółć zmieszana z czerwienią i błękitem. Czyste piękno. Gdyby chciał odejść, odebrano by mu go.  Tak jak i  inne dzieła sztuki, które przez lata gromadzili jego dziadkowie i pradziadkowie.  Skrzywił się na samą myśl. Odwieczna prawda o elfach była taka, że uwielbiały piękno i były związane ze wszystkim co wspaniałe. Elfy były muzykami, malarzami, artystami.  Otaczały się pięknem i sztuką, w każdej postaci. Oddychały nią. Tym bardziej kara, nakładana na uciekinierów była tak dotkliwa. Ale prawda była taka, że stracenie choć jednego elfa, przy dość niskiej płodności, było czymś nie do pomyślenia. To dlatego wybór życiowego partnera czy partnerki często był narzucony z góry. Nie sprzeciwiano się temu, a elfy doskonale rozumiały powagę sytuacji. Ale czy na pewno? Młodsze pokolenia często buntowały się takim rozwiązaniom, tym bardziej, że on sam wciąż z niego nie skorzystał i pozostawał niesparowany. Dzwonek telefonu przerwał mu  rozmyślania. 

-Szefie jest problem - po drugiej stronie, zabrzmiał głos jednego z jego najbardziej zaufanych ludzi. 

-Słucham John. 

-Emily nie otwiera nam drzwi. Przyszliśmy zamontować kamery, pukamy, dzwonimy, ale ... 

-Zaraz będę! - rzucił do słuchawki, rozłączając się. 

Szybko sięgnął po płaszcz i kluczyki od samochodu. 

-Za piętnaście minut miał przyjść, ktoś z rodu Wa.... - jego gosposia niczym pies myśliwski, wyszła na korytarz, kiedy był już przy windzie. 

-Przeproś go w moim imieniu i powiedz, że wypadło mi coś pilnego!

-Mieliście porozmawiać o jego córce, Beatrice. Przecież... 

-Poślij mu Moeta, na osłodę przebijania się przez korki w godzinach szczytu- mruknął gdy drzwi windy zamykały się za nim.

No tak, jeszcze Beatrice. Od dwóch lat, ród Wannor zabiegał o to, by jedna z jego przedstawicielek została nową królową Elfów. W sumie nie miał nic przeciwko Beatrice i wiedział, też, że powinien w końcu wziąć ślub z którąś z podstawianych mu przedstawicielek, no ale... Kiedy był sportowcem przez jego łóżko przewijało się mnóstwo pięknych kobiet,  ale zdawał sobie sprawę, że jego kawalerski stan nie będzie mógł trwać wiecznie. Już w roku ubiegłym podczas łączenia w pary, sporo rodów pytało, czy i nie na niego przyszła pora. I mimo, że jakoś udało się odwlec decyzję w czasie, to wiedział, że w tym roku, zabraknie wymówek... Nie miał nic przeciwko Beatryce, była wszak piękną i wyrafinowaną kobietą, instytucja małżeństwa również go nie przerażała, no ale... Nie rozmyślając więcej, wcisnął gaz. John nie dzwoniłby do niego, gdyby się nie martwił.   Nie pamiętał jak przejechał przez miasto, ale nie upłynął nawet kwadrans nim znalazł się pod blokiem, w którym mieszkała. Rzucił kluczki jednemu ze swoich ludzi, żeby zaparkował wóz, po czym przeskakując po dwa stopnie, znalazł się na piętrze. 

-Nie wiedzieliśmy, co robić, a ta stara wiedźma zaczęła straszyć, że wezwie policję! - powiedział John. 

Posłał mu kpiące spojrzenie.

OdnalezionaWhere stories live. Discover now