Rozterki

2.3K 151 13
                                    

Phil 

Nie pamiętał, czy kiedykolwiek widział tak bezbronną Bee. Ostatnio chyba w noc, w którą ją pocałował, a ona powiedziała mu, żeby więcej tego nie robił bo zostanie królową i musi dbać o reputację. Pamiętał swoją złość i to co jej wtedy powiedział. Że powinna ćwiczyć pocałunki, bo jest tak kiepska, że nie sądzi, żeby sprawiła królowi przyjemność swoimi niewprawnymi ustami. Cóż... Urażona duma, zawsze boli. Od tamtego czasu zaczęli toczyli ze sobą zimną wojnę. Ona traktowała go z wyższością, on z zimną obojętnością pytał jak jej idzie praktykowanie miłości. Przestawali tylko kiedy towarzyszył im Edward. Obydwoje nie chcieli go zranić swoją wrogością wobec siebie. Nie chcieli również, żeby wybierał między nimi. Kiedy zwykł do nich podchodzić Bee przyklejała  uśmiech na twarz i oddalała się by porozmawiać z kimś innym,  a w kiedy to ona potrzebowała Eda, on zwracał się do jednej ze swoich licznych przyjaciółek. I tak to trwało. Do dzisiaj. Nie był na podpaleniu, jak nazwała to co się stało, starszyzna, w tym jego ojciec.  Kiedy usłyszał od niego, że Edward wróci z Bee, postanowił pojechać do budynku w którym mieścił się jej apartament. Chciał jakoś pomóc przyjacielowi, sądząc, że to co się stało, wywrze na nim duże piętno. Ale Bee wróciła sama. Zmęczona, bo nie dość, że została dłużej niż pozostali, to jeszcze prowadziła sama całą drogę. Wiedział, że nie była dobrym kierowcą. Edward niejednokrotnie rozmawiając z nim wspominał o stłuczkach jakie miała oraz braku sprawności w parkowaniu. Bee jednak wydawała się tym nie przejmować. Mówiła, że po ślubie będzie miała do dyspozycji szofera. No właśnie. Ślub. Po jej minie, kiedy prowadził ją do windy, spostrzegł, że chyba i te plany nieco się zmieniły. Z jej palca znikł bowiem ogromny pierścionek z brylantem, który zawsze nosiła i traktowała jak magiczny "glejt" który otwierał każde drzwi i załatwiał każdą sprawę. Kiedy stanęli pod drzwiami do jej mieszkania, dziewczyna drżącą dłonią sięgnęła do torebki, ale nie mogła wyszukać klucza. Widząc to, wziął ją od niej.

-Nie musisz- zaczęła znużonym głosem, ale wzruszył tylko ramionami. Wyjął klucz z tylnej kieszonki i wsunął go do zamka otwierając drzwi. 

-Zapraszam - mruknął wchodząc za nią do środka. 

-Dziękuję-powiedziała spoglądając na niego. - Teraz możesz już iść, naprawdę. Poradzę sobie. 

Właściwie powinien ruszyć do drzwi i zrobić to o co go poprosiła, ale kiedy spojrzał na jej zmęczoną twarz, nie mógł tego zrobić.  

-Już widzę, jak sobie poradzisz-  mruknął spoglądając na to jak drżącymi rękami walczy z zapięciem płaszcza. Podszedł do niej i pomógł go jej zdjąć. 

-Muszę się wykąpać - szepnęła. - Śmierdzę dymem. 

-W tym stanie prędzej się utopisz niż...- zaczął bo nie wydawało mu się to dobrym pomysłem. 

-Co cię to obchodzi? - spytała spoglądając na niego. Była rozczochrana, makijaż spłynął jej z twarzy, a strój w który była ubrana, pogniótł się. Chyba nigdy jej takiej nie widział. 

- Nie chcę tłumaczyć się Edwardowi, że na to pozwoliłem- zaczął, ale to była chyba zła decyzja, bo dziewczyna słysząc imię narzeczonego rozpłakała się.  - No już! - powiedział głośniej. - Nic nie mówiłem. Chciałaś się wykąpać więc idziemy - rzucił biorąc ją za rękę i kierując w stronę łazienki. 

Kiedy wszedł do jasno oświetlonego pokoju kąpielowego, pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to wanna, która swobodnie zmieściła by dwie osoby. Odkręcił kurek z gorącą wodą i zatkał odpływ fikuśnym korkiem. 

-Rozbieraj się !- rzucił

-Nie zostaniesz tu ze mną! - powiedziała, bo sytuacja w jakiej się oboje znaleźli sprawiła, że trochę oprzytomniała. Kiedy odwrócił się w jej kierunku, na jej policzkach wykwitły czerwone rumieńce. 

OdnalezionaTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon