# 19 silna wola czy raczej strach?

285 18 3
                                    



wymierzyli do mnie dokładniej, wszystko widziałem jak w zwolnionym tępię aż w końcu oddali strzały w moją stronę. Ciało piekło mnie na tyle aż w końcu zobaczyłem coś na wzór białych iskier, byłem na wysokości ponad dwóch metrów... A może nawet i dwóch i pół. Czy ja umarłem? rozejrzałem się a oni stali i wpatrywali się we mnie jak osłupieni. W końcu jeden szturchną drugiego łokciem i znów zaczęli przeładowywać magazynki w dość szybkim tempie, cali się trzęśli, spojrzałem w dół. Zauważyłem łapy. Czy.. Czy ja naprawdę się przemieniłem!? Coś się we mnie przebudziło i bez wahania rzuciłem się na jednego z nich który nie wiem czemu ale się nie przemienił, przegryzłem mu się przez szyję w przeciągu paru sekund wokół było pełno krwi, drugi krzykną coś, gdy miałem go już atakować ale stał przede mną cały zjeżony, oraz warczał na mnie pokazując swoje idealnie białe kły. Gdyż jego forma wilka była niższa od mojej było go łatwo zabić. A bynajmniej tak myślałem. Rzucił się na mnie tak że wisiał nade mną  a moja głowa była pomiędzy jego łapami, próbował przegryźć mi tętnicę w gardle jak ja zrobiłem to poprzednio z jednym z nich, przednimi i tylnymi łapami próbowałem go zrzucić jakoś, po paru próbach udało mi się go zrzucić ale od razu stał na czterech łapach warcząc na mnie, znów się na mnie rzucił i ugryzł mnie lekko w łapę niby nic, ale utrudniało mi to odrobinę chodzenie. Chodziliśmy w okręgu śledząc  nasze ruchy. W końcu jakoś udało mi się złapać idealny moment, rzuciłem się na niego z pazurami, zadrapałem mu jedno oko, gdzie polała się krew, on natomiast wgryzł mi się bardziej w tą samą łapę, w jego oczach było widać strach oraz stres, nie wiadomo czemu ale przypomniałem sobie o słowach które powiedział Erwin... Tak mam na myśli te dotyczące Levia.. Nie chciałem w to wierzyć ale coś we mnie pękło znów, jak by to była wszystko wina od niego. warknąłem na niego. W jego oczach było widać jeszcze większy strach a źrenice miał tak małe niczym ziarno piasku. I w końcu jemu też przegryzłem tętnice w.. W ich oczach było widać pustkę... Mogłem uciec... Wpatrywałem się jeszcze w nich tak przez chwilę. Gdy usłyszałem krzyki jakiejś kobiety która wpatrywała się we mnie przerażona, stałem i wpatrywałem się w nią tak, ale gdy zauważyłem że wyciąga telefon to pobiegłem do lasu, tak tą ciężarówkę zaparkowali na jakimś parkingu w lesie co poszło mi na plus, jeszcze w dodatku kojarzyłem to miejsce nie wiem skąd. Ale biegłem tak szybko jak tylko mogłem aż do momentu gdy mój pysk zrównał się z ziemią a ja wydałem dość dziwny odgłos... Tak wywaliłem się najpewniej przez tą łapę gdzie ciągle leciała stróżka krwi, chciałem się zmienić w ludzką formę... No ale jest problem.. Nie wiedziałem jak to się robi. Na szczęście lub nie przez te miesiące spędzone z tymi psycholami tak łatwo się nie poddawałem, i tak było tym razem. Podniosłem się i zacząłem powoli iść przed siebie z minuty na minutę szedłem co raz szybciej aż w końcu biegłem.

Zastanawiałem się czy jest to silna wola czy raczej strach? Strach przed tymi ludźmi... W końcu przed sobą zauważyłem światło, czy udało mi się dotrzeć w końcu gdzieś? Nawet jeśli to dalej jestem w formie wilka, po czasie zauważyłem że.. Że jestem w parku. Tylko park tutaj? W tedy... Poczułem tak dobrze znajomy mi zapach ten który tak kocham... Poszukałem go wzrokiem i.. Poczułem kucie w sercu stał przy jakimś drzewie stał tam z Petrą obściskując się.

Nagle ona odeszła chyba do domu a Levi stał i wpatrywał się w telefon zaciskając zęby, nie wiem jakim cudem dostrzegłem go z tak daleka. Przypomniało mi się jak nauczyciel na lekcji kiedyś mówił że żeby się przemienić trzeba intensywnie myśleć o tym więc, tak i próbowałem robić. Poczułem jak skóra mnie lekko piekła ale już nie tak mocno jak za pierwszym razem, i tak udało mi się przemienić! Tylko co teraz.. Zaczęło mi się kręcić w głowie, spojrzałem na rękę i była tam ta rana, było ją doskonale widać gdyż miałem na sobie białą bluzę oraz jakieś spodnie do kolan, tak dostałem je od niego. A bluza w miejscu rany była przedziurawiona, złapałem się za miejsce rany, dalej widziałem smugi z które wydobywały się z moich oczy, odczekałem jeszcze  z trzy minuty i chyba zniknęły ale za to czułem się jeszcze gorzej. Ja... Ja ich zabiłem... Mogłem spróbować uciec, ale zabiłem ich... Zacząłem iść przed siebie mając nadzieje że dotrę do domu, jeszcze pamiętam gdzie on był... Chyba.. Ludzie których mijałem dziwnie się na mnie patrzeli... Miałem nadzieje że nie spotkam JEGO już nie miałem żadnych wątpliwości co do słów wysokiego blondyna... Widziałem na własne oczy jak całował się przed chwilą z Petrą.

🐾nie w wierzę w przeznaczenie🐾ERERI/RIREN- A/B/OWhere stories live. Discover now