6

1.5K 113 42
                                    

Następnego dnia w studiu powitała ich dziwna cisza, ale byli w zbyt dobrych humorach żeby zwrócić na nią uwagę (na śniadanie zjedli resztkę zapiekanki, co wystarczyło, by widzieć świat przez różowe okulary). Dodatkowo Alec cieszył się, że nie stracił pracy a Magnus, mimo wszystko, nie przyniósł mu wstydu w klubie. Poza tym wczorajszy wieczór był miły i zaczynał wierzyć, że przetrwa jakoś to zlecenie, bez uszczerbku na psychice. I cnocie. Magnus nadal go pociągał, wciąż miał o nim mokre sny, (ale przynajmniej mógł spać!), jednak zaczynał widzieć w nim normalnego faceta. Takiego, który lubi dobrze zjeść, kocha zwierzęta (powoli zaczynała go przerażać ilość przywilejów, jakimi cieszył się Prezes Miau; czy to normalne siedzieć na podłodze, bo kot spał akurat w twoim ulubionym fotelu?!), ma podejście do dzieci (skoro nawet Madzie się do niego przekonała, to o czymś świadczyło) i można z nim normalnie porozmawiać. Albo pomilczeć.

- O czym tak zawzięcie myślisz? – Pytanie Magnusa wdarło się do jego odsłoniętego umysłu, na zasadzie tarana i dlatego odpowiedział zgodnie z prawdą.

- O tobie.

- Oh... A czy w tych myślach mam na sobie ubrania? – Poruszył sugestywnie brwiami i Alec pomyślał, że Magnus na zawsze pozostanie Magnusem. Nieważne, jak wiele „normalnych" cech czy nawyków by posiadał.

- To znaczy... eeee... - Zaczął się jąkać. – O twoim wczorajszym występie. No wiesz... Tych sztuczkach...

Magnus pokiwał ze zrozumieniem głową.

- Chodzi ci o to? – Sięgnął do ucha mężczyzny, machnął ręką, po czym podał mu... Cukierka. Alec zachichotał odbierając słodycz. Uważał przy tym, by nie dotknął Magnusa, wciąż nie był zadowolony z własnej reakcji, na jego dotyk.

- Trochę ci szeleściło w rękawie – powiedział pakując sobie cukierek do ust. – Skąd w ogóle umiesz takie rzeczy?

- Wiem. – Magnus wyglądał na zafrasowanego. – Muszę coś z tym zrobić, bo dzieciaki się skapną. Skąd? Powiedzmy, że kiedy byłem młodszy, chciałem wnieść trochę magii, do swojego życia. – Uśmiechnął się, ale jakoś tak smutno i Alec postanowił nie ciągnąć tematu. Zamiast tego spytał:

- Dzieciaki?

W odpowiedzi Magnus popatrzył na niego, jak na idiotę.

- No te twoje. Myślisz, że mi odpuszczą? A właśnie! Musimy kupić balony! Umiem z nich robić zajebiste zwierzaki!

Alec o mało nie zadławił się cukierkiem. Sam nie wiedział czy z szoku, ulgi czy radości.

- Naprawdę pójdziesz tam ze mną jeszcze raz?! – Do tej pory myślał, że Magnus potraktował wczorajszy wieczór, jak jednorazową rozrywkę, albo karę za grzechy. Ciekawą odskocznię, od typowych zajęć, (choć w sumie... nie miał pojęcia, jak Bane spędzał wolny czas w normalnych okolicznościach) i odmówi dalszego uczestnictwa w zajęciach, a on znów stanie oko w oko z wizją utraty pracy.

- A co myślałeś?! – oburzył się Bane. – To jedyna rozrywka, na jaką mogę liczyć w najbliższym czasie. A poza tym... Dobrze się bawiłem. – Przyśpieszył kroku nie chcąc by Alec zobaczył jego twarz. Bo sam do końca nie wiedział, co się na niej malowało. W głowie miał mętlik.

Alec uśmiechnął się szeroko, czym wywołał szok u kilku mijających go aktorów. Oni przywykli raczej do gburowatej wersji kolejnego ochroniarza Bane'a. Poza tym, jak można się uśmiechać, kiedy Raphael był w takim humorze?!

Kiedy Alecowi udało zrównać się z Magnusem powiedział:

- Dziękuję.

Cholera! Ten facet naprawdę był zbyt uroczy!

Utracona niewinnośćWhere stories live. Discover now