23

1.2K 103 96
                                    

- Schudłeś.

Alec zamrugał zaskoczony.

- Co?

- Schudłeś – powtórzyła Clary a w jej głosie nie słychać było pochwały a raczej naganę.

- Eeee... Dzięki? – Naprawdę nie wiedział, jak zareagować. Był przygotowany raczej na zwykłe „cześć". – Wejdźcie. – Odsunął się, żeby zrobić miejsce Clary i Jace'owi.

Kobieta mruknęła coś niewyraźnie pod nosem i posłusznie weszła do mieszkania. Zaraz za nią podążył Jace, który mijając brata puścił mu oczko. Chyba miał być to gest męskiej solidarności; Alec nie był pewien. Jak na razie tylko blondyn nie przyczepił się do jego wagi. Także Izzy podczas swoich odwiedzin, pierwsze co zrobiła to skomentowała wygląd brata. I o dziwo nie chodziło o rozciągnięty podkoszulek czy dziurawe spodnie, które miał na sobie.



- Wyglądasz okropnie! – wykrzyknęła Isabelle na widok brata.

Alec odpowiedział jej krzywym uśmiechem.

- Ciebie też miło widzieć. – Wysilił się na złośliwość, która została całkiem zignorowana. Izzy dalej przyglądała mu się, jakby był eksponatem w muzeum. I to jednym z tych, do których zdążyły się już dobrać mole, umniejszając jego wartość historyczno-wizualną. Na szczęście przeniosła się z tymi obserwacjami do salonu, co zaoszczędziło Alecowi wstydu przed sąsiadami.

- A ciebie nie – powiedziała Izzy nawiązując do jego wcześniejszej wypowiedzi. – Serio, Alec. Kocham cię, ale patrzenie na ciebie boli. Zawsze wyglądałeś, jakby rodzice cię głodzili, zwłaszcza w porównaniu z Jace'em, ale teraz przypominasz kościotrupa.

Przygryzł wargę, bo nic sensownego nie przyszło mu do głowy. Sam wiedział, że stracił na wadze dużo więcej niż można by to uznać za normalne. Koszula, którą kupił na Hawajach, razem z Magnusem, wisiała na nim, jakby wyciągnął ją z szafy starszego brata. Nie było mowy, żeby pokazał się w niej Isabelle. Nie dość, że nie uchroniłoby go to przed wizją przedweselnych zakupów to jeszcze przestraszyłby siostrę. Co prawdę mówiąc i tak mu się udało. Brawo, Alec.

- Czy ty w ogóle coś jesz? – zapytała Isabelle kierując się w stronę lodówki i choć bardzo chciał skłamać, nie miało to najmniejszego sensu.

Kuchnia wyglądała na nieużywaną od miesięcy, jeśli nie liczyć sterty kubków po kawie, piętrzących się w zlewie. Izzy nawet nie wiedziała, że brat tyle ich ma. Chyba najwyższy czas przestać mu je prezentować. Może dzięki temu zacznie zmywać regularniej.

Z sercem w gardle otworzyła lodówkę. I aż jęknęła. Poza mlekiem do kawy i szronem nic w niej nie było (nawet światła, widocznie żarówka przepaliła się jakiś czas temu i Alec jej nie wymienił). Już chyba wolałaby jakieś zaśmierdłe resztki. Oznaczałoby to, że jej brat chociaż podjął jakąkolwiek próbę dostarczenia swojemu organizmowi niezbędnych wartości odżywczych.

- Alec! – krzyknęła wściekła, ale kiedy tylko spojrzała na brata jej twarz złagodniała. Coś w jego oczach jasno dawało do zrozumienia, że świat wystarczająco mu dokopał.

- Co się dzieje? – Spytała łagodniej?

Mężczyzna wzruszył ramionami.

- Nie miałem czasu iść na zakupy.

To kłamstwo było zbyt żałosne, nawet jak na zdolności Alexandra. Izzy niepokoiła się coraz bardziej.

- To się zamawia pizzę a nie przeprowadza eksperyment sprawdzający, ile człowiek jest w stanie przeżyć na kawie i powietrzu!

Utracona niewinnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz