12

1.4K 95 13
                                    

Magnus od zawsze wiedział, że jego długi jęzor sprowadzi na niego kłopoty. Że powie coś, czego nie powinien, w miejscu, w którym nie powinien. I będzie chryja. Ale obstawiał raczej problemy z policją, zazdrosnym facetem (albo kobietą – świat jest zbyt piękny żeby się ograniczać). Dopuszczał nawet zatargi z mafią, (bywały okresy, w jego życiu, gdy zadawał się z naprawdę szemranym towarzystwem). Nigdy jednak nie podejrzewał, że chlapnięcie, ot tak, kilku słów za dużo, doprowadzi go na podłogę, własnego mieszkania, gdzie nad jego zlanym potem ciałem, będzie się znęcał niebieskooki anioł. I to nie w sposób, jak by sobie tego życzył, (a który mógłby stanowić ciekawe tło, jednego z jego przyszłych filmów).

- Nie dam rady. – Magnus opadł na karimatę jęcząc głośno. Każdy mięsień, w jego ciele protestował, palił żywym ogniem i wyklinał właściciela, któremu ćwiczeń się zachciało.

- Dasz, dasz. – Dorastając z Jace'em i Isabelle, a potem pracując w klubie, Alec uodpornił się na tego typu jęki. – No dalej, Magnus. Jeszcze trochę. Ostatnia dziesiątka.

- Ostatnia dziesiątka była trzy dziesiątki temu! Jesteś parszywym kłamcą Lightwood! I tym kimś, kto lubi wyżywać się na innych, ale akurat to słowo wyleciało mi z głowy! Wypłynęło z potem! I moją chęcią do życia!

- Już nie dramatyzuj. – Alec ukląkł przy Magnusie, który nie zrobił nawet pięćdziesięciu brzuszków, a marudził jakby został przeczołgany przez wojskowy poligon. Choć faktycznie, nieźle się przy tych ćwiczeniach spocił. Alec musiał używać całej swojej siły woli, by nie patrzeć na klatkę piersiową mężczyzny, lśniącą od drobnych kropelek. Po jaką cholerę, Bane musiał się tak obnażać, do zwykłego treningu?! On sam miał na sobie koszulkę, za dużą o kilka rozmiarów, i dresy. Też za duże, tak na wszelki wypadek. Ale, co dziwne, spodnie Magnusa też były szerokie. Czyżby miał ten sam problem? Nie, to niemożliwe. Jego widok nie mógł podniecać Magnusa, był przecież tylko Alekiem – najmniej reprezentatywnym członkiem rodziny Lightwood. Podczas gdy Bane... Westchnął. Skup się Alec! Przecież wiesz, że to nie dla ciebie!

- Nie dramatyzuje! – Z satysfakcją patrzył, jak wzrok Aleca, co chwila ucieka na jego klatkę piersiową i, jak mężczyzna, za wszelką cenę, stara się to ukryć. Pochlebiało mu zainteresowanie ze strony Alexandra, nawet jeśli miało nic z niego nie wyniknąć. Wiedział, że był pierwszym mężczyzną, na którego Alec zwrócił uwagę i który wstrząsnął jego poukładanym światem. Może wystarczy trochę zachęty i mężczyzna dojrzeje wystarczająco, by przyznać się, kim jest? Jasne, marz dalej Bane. Alexander przestanie się ukrywać, tylko w przypadku, jeśli Złotowłosa, jakimś cudem, zniknie z tego świata. Mimowolnie zaczął się zastanawiać ile kosztuje wynajęcie płatnego zabójcy.
- Będę miał zakwasy! I Ragnor urwie mi głowę! – Co prawda Ragnor i tak już chciał to zrobić, tyle że z innego powodu, ale Alec nie musiał o tym wiedzieć. – A potem weźmie się za ciebie! I pewnie zawoła do pomocy Raphaela!

Podczas całego wywodu Alec tylko kiwał głową. To była kompilacja wymówek, które słyszał już nie raz. Był na nie odporny.

- Lżej ci?

Magnus prychnął. Alec udał, że nie słyszy.

- No dawaj. Ostatnia dziesiątka.

- Jesteś potworem!

- Już to kiedyś słyszałem! Dawaj, bo nie zamówię pizzy!

- Sam potrafię posługiwać się telefonem – burknął Magnus, ale posłusznie zaczął robić brzuszki. Mimo wszystko wiedział, że to dla jego dobra, faktycznie ostatnio się zaniedbał. Może i nie miał tendencji do tycia, ale to nie znaczyło, że po dłuższym lenistwie, na jego brzuchu, nie pojawi się oponka. Już sobie wyobrażał docinki ze strony Ragnora, Raphaela i, przede wszystkim, Camille. O nie! Nie da im tej satysfakcji! Z rozpędu zrobił dwadzieścia brzuszków.

Utracona niewinnośćWhere stories live. Discover now