10

1.6K 110 13
                                    

- Ja chcę pieska!

- A ja kotka!

- A umiesz zrobić żyrafę?!

Magnus wiedział, że dzieciaki uwielbiają zwierzątka z balonów, ale nie spodziewał się aż tak entuzjastycznego podejścia. Zresztą tu nawet nie o te balony chodziło. Sama jego obecność sprawiła dzieciom radość. To było miłe, ale jednocześnie sprawiło, że poczuł się niezręcznie. Ludzie zwykle, tak na niego nie reagowali. Nie rzucali się, w jego stronę, z radosnym okrzykiem MAGNUS! (Oczywiście po wcześniejszym powitaniu trenera, w ten sam sposób; to ciągle Alec pozostawał, numerem jeden, dla tych dzieci i Bane nie miał im tego za złe. Nawet się temu nie dziwił). Nie wręczali mu samodzielnie wykonanych laurek. Nie mówili, z ekscytacją, że mają już wybrane suknie ślubne na ich wesele.

Przez chwilę, ze śmiechem obserwował, jak jego trzy adoratorki uzgadniają między sobą, która pierwsza wyjdzie za Magnusa i jak będzie wyglądał ich wspólny wielki dom. Oczywiście jego zdanie zostało całkowicie pominięte. Magnus współczuł przyszłym chłopakom tej trójki. Nie miał jednak czasu na użalanie się, nad losem nieznanych sobie młodzieńców, bo reszta dzieci zaczęła domagać się pokazu magicznych sztuczek.

Podczas gdy on zajął się wyciąganiem cukierków z uszu, wstążek z rękawa (poświęcił na to całą kolekcję apaszek kupionych w Madrycie za horrendalne pieniądze; było warto) oraz – co najważniejsze – robieniem zwierzaków z balonów, Alec poszedł się przebrać. Tym razem bez obaw zostawiając dzieci z Magnusem. Czy raczej Magnusa z dziećmi, bo to one rządziły w tej drużynie. Bane zastanawiał się, jak to się stało, że niemal bez oporów został sprowadzony do parteru.

- Ja chcę... - Życzenie jednego z młodych łuczników przerwało pojawienie się Aleca.

- Dobrze. Zostawcie już Magnusa w spokoju, trzeba trochę popracować.

Odpowiedział mu zbiorowy jęk na siedem głosów (Magnusowi nareszcie udało się policzyć dzieci). Alec był jednak nieubłagany.

- No już, już. Jak się dobrze sprawicie, to może Magnus pokaże wam coś jeszcze. – Posłał mężczyźnie błagalne spojrzenie. No i może trochę przepraszające, bo w końcu władował go, w niezłą kabałę.

W odpowiedzi Magnus uśmiechnął się tym swoim firmowym uśmiechem numer pięć, który potrafił skruszyć nawet najtwardsze serca (poza tym Raphaela, ale Santiago przecież nie miał serca).

- Każdy, kto pójdzie teraz grzecznie na trening, po jego zakończeniu, dostanie ode mnie zwierzaka w nagrodę – obiecał dzieciom, czym wywołał eksplozję radości.

- Madzie powinna dostać rybę – stwierdził nagle jeden ze starszych chłopców, celując palcem w czarnoskórą dziewczynkę, która zwróciła uwagę Magnusa już ostatnim razem. – Będzie jej pasowała do skrzeli. – ryknął śmiechem a kilkoro dzieci do niego dołączyło.

- Cisza! – wrzasnął Alec. – Natychmiast przestańcie! – Magnus pierwszy raz słyszał, by Alexander podniósł głos, w obecności podopiecznych. – Thomas! – zwrócił się do chłopaka, który rzucił zjadliwy komentarz. – Masz natychmiast przeprosić Madzie! I możesz być pewny, że porozmawiam sobie, o twoim zachowaniu, z twoimi rodzicami!

Chłopaka wyraźnie zaskoczył wybuch trenera, zdecydowanie się go nie spodziewał. Chyba nawet, do końca nie dotarło do niego, że zrobił coś złego. Zawstydzony spuścił głowę i bąknął niewyraźne:

- Przepraszam.

W tym czasie Magnus podszedł do Madzie. Dziewczynka starała się nie dać po sobie poznać, jak bardzo dotknęły ją słowa Thomasa; jednocześnie w jej oczach błyszczały łzy. Magnus znał ten stan aż za dobrze.

Utracona niewinnośćWhere stories live. Discover now