24

1.6K 100 108
                                    

- Kocham cię.

Magnus zamarł. To musiał być sen. Nic z tego nie mogło się dziać naprawdę. Przecież... Największe z jego marzeń nie miało prawa się urzeczywistnić. Świat tak nie działał. A przynajmniej nie jego świat.

- Przepraszam... - Alec cofnął się o krok. – Za wszystko. Wiem, że pewnie spierdoliłem sprawę i nie chcesz mnie już więcej widzieć. I całkowicie to rozumiem, ale... Musiałem ci to powiedzieć. Kocham cię i...

Nie dokończył, bo Magnus złapał go za koszulkę na piersi, przyciągnął do siebie i mocno pocałował. Alec od razu zaczął oddawać pieszczotę. Jego ręce bezwiednie powędrowały do karku Magnusa i zaczęły muskać wrażliwą skórę. Mężczyzna jęknął po czym odwdzięczył się samemu wplatając palce jednej dłoni w czarne włosy Alexandra. Drugą ręką wciąż kurczowo trzymał mężczyznę za koszulkę, jakby bojąc się, że ten spróbuje mu uciec. Jednak Alec ani przez moment o tym nie pomyślał. Raz po raz pogłębiał pocałunek i marzył by ta chwila trwała wiecznie.

Niestety, w końcu musieli zerwać pocałunek, żeby się nie udusić. Mimo wszystko nie potrafili się od siebie oderwać. Zetknęli się czołami patrząc sobie głęboko w oczy. Alec wciąż muskał palcami kark Magnusa, ten zaś wplótł obie dłonie we włosy drugiego mężczyzny.

- Też cię kocham – wyszeptał, gdy był już w stanie wydobyć z siebie głos.

Jego słowa zadziałały niczym zapalnik detonujący bombę. Rzucili się na siebie z niemal zwierzęcą pasją. Pocałunkom nie było końca. Ręce błądziły w nieskoordynowanych ruchach szukając bliskości, ciepła i zwyczajnej ludzkiej przyjemności.

Magnus zatracił się w tym wszystkim dlatego, nie od razu, zareagował na delikatny ruch ze strony Alexandra. Dopiero mocniejsze pchnięcie zwróciło jego uwagę. Alec kierował go w stronę sypialni.

- Jesteś pewien? – wyszeptał, gdy usta mężczyzny błądziły po jego szyi. Odchylił głowę nieznacznie do tyłu, dając Alecowi jeszcze lepszy dostęp do siebie. Z czego ten skwapliwie skorzystał. Magnus jęknął. Było mu tak dobrze... To, że miał jeszcze siłę opierać się coraz bardziej natarczywym gestom Aleca, zakrawało na cud.

- Tak... samo... jak... tego... że... cię... kocham... - odpowiedział Alexander pomiędzy jednym pocałunkiem a drugim, składanym teraz na szczęce Magnusa. – Proszę... Czekałem tak długo...

Magnusowi to wystarczyło. Chwycił Alexandra w pasie i przejmując inicjatywę pociągnął go w stronę sypialni.



Po wszystkim leżeli wtuleni w siebie a rzeczywistość pomału zaczynała pukać do ich małego świata.

- I co teraz? – zapytał Magnus, bawiąc się włosami leżącego na jego piersi Aleca.

- Nie wiem – odpowiedział mężczyzna ani na chwilę nie przestając gładzić idealnie wydepilowanej klatki piersiowej kochanka. – Naprawdę nie wiem...

Magnus także nie wiedział, toteż milczał. Naraz jednak Alec uniósł się na łokciach i spojrzał mu prosto w oczy.

- Wiem za to, że nie mogę bez ciebie żyć – oświadczył z mocą.

Na twarzy Magnusa pojawił się szeroki uśmiech. Pełnym czułości gestem założył Alecowi kosmyk włosów za ucho po czym pogłaskał mężczyznę po policzku, kciukiem zahaczając o dolną wargę.

- A ja bez ciebie – wyszeptał, czym sprowokował Alexandra do pocałunku. Tym razem pieszczota była raczej subtelna, ale żaden nie zamierzał narzekać. Wciąż jeszcze czuli się wykończeni tym, co robili chwilę temu.

W końcu Alec znów opadł na pierś Magnusa. Dłoń mężczyzny momentalnie znalazła się na jego ramieniu, mocniej przyciągając kochanka do siebie. Bane wciąż bał się, że to wszystko było tylko snem a on lada moment się obudzi. Skacowany i opuszczony. Potrzebował wszystkiego, co zapewniałoby go o prawdziwości danej chwili. A czy było coś lepszego niż serce bijące tuż obok jego własnego? Albo ciepły oddech muskający rozgrzaną skórę?

Utracona niewinnośćΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα