13

1.2K 102 21
                                    

Świat wirował. Alec nie wiedział gdzie góra, a gdzie dół. Gdzie był początek, a gdzie koniec. Nie wiedział...

- Lewa! Lewa!

Która stopa jest lewa.

- Przepraszam!

Magnus popatrzył na niego spod zmrużonych powiek.

- Skup się Alexandrze. Wiem, że potrafisz.

Alec miał ochotę wyściskać go za te słowa. I w ogóle za całokształt bycia trenerem, jakiego potrzebował. Takim, który motywuje dobrym słowem a nie patrzy na ucznia, niczym na chodzącą porażkę. Która, co prawda pomoże mu opłacić rachunki, ale jednocześnie zrujnuje nerwy. Alec, do tej pory, tylko raz spotkał się z podobnym podejściem. U nauczyciela łucznictwa. I to dzięki niemu zaszedł tak daleko, w tym sporcie.



Magnus nigdy nikogo, niczego nie uczył. Raz próbował przekazać Catarinie tajemną wiedzę na temat robienia makijażu. Skończyło się na awanturze przy doborze cieni, (cóż... nie każdy musi mieć tak samo dobry gust, jak on), zażegnanym dopiero wyjściem do klubu (z nieumalowaną Cat). Od tamtej pory Magnus trzymał język za zębami zawsze, gdy widział pozbawioną makijażu twarz przyjaciółki. Swoją drogą zdążył się za nią stęsknić.

Od początku wiedział, że bez względu na jego pedagogiczną przeszłość, (czy też raczej jej brak), uczenie Alexandra nie będzie łatwym zadaniem. I wcale nie chodziło o predyspozycje, których Alec po prostu nie posiadał, ale o sposób przekazania mu tego. Nie chciał być sztucznie miły ani też gnoić mężczyzny. Alexander, za bardzo, przejmował się zdaniem innych i przy pierwszym rozwiązaniu, mógłby pomyśleć, że Magnus traktuje go, jak dziecko. Przy drugim – zniechęcić, jeśli nie załamać. Poza tym przecież obiecał, że nie spojrzy na niego z rozczarowaniem. Starał się znaleźć zloty środek. I póki, co chyba mu to wychodziło. Przynajmniej na razie. Bo nie dość, że Alexander nawet chętnie brał udział w tych indywidualnych zajęciach, to jeszcze zaczynał łapać podstawy. A Magnus miał tę satysfakcję, że co drugi dzień nie tylko on spływał potem, Serio, lekcje tańca były, dla Aleca, bardziej wykańczające niż trening siłowy, którego za nic nie chciał Magnusowi odpuścić. Po burzliwej dyskusji, (której Prezes Miau nie popierał; nasikał później im obu do butów) zgodzili się zrobić przeplatankę. Dzień tańca, dzień treningu.

Kiedy, po pierwszej lekcji, Alec opadł na kanapę ciężko dysząc, cały zlany potem, Magnus był pewien, że wygrał, (co prawda było to zwycięstwo okupione podeptanymi stopami, ale trudno) i mężczyzna, w końcu, zdecyduje się zdjąć tę przeklętą koszulkę. Niestety, Alexander był uparty a swoje paskudne podkoszulki traktował, jak świętość. Na żadnym treningu nie mogło ich zabraknąć. Bane zaczynał podejrzewać, że wkrótce nabawi się depresji.

- Dobra! – Klasnął w dłonie. – Jeszcze raz. Od początku.

Mężczyzna, bez słowa, podszedł do niego i przyjął postawę. Plus nauki Alexandra był taki, że mężczyzna nigdy nie narzekał. W przeciwieństwie do Magnusa, który uznał, że w zaistniałej sytuacji, musi zacząć wyrabiać podwójną normę.

- Zaczynamy. Raz, dwa... - Nie zdążył powiedzieć „trzy", bo przeszkodził mu dzwonek do drzwi. Spojrzeli na siebie skonsternowani.

- Spodziewasz się kogoś? – spytał Alec a jego całe ciało się napięło.

Magnus pokręcił głową. Co prawda Raphael i Ragnor czasem lubili wpadać bez zapowiedzi, ale Santiago zwykle wybierał weekendy, poza tym nigdy nie pukał a dosłownie walił pięściami w drzwi. Ragnor zaś, po ich ostatniej rozmowie, raczej nie miał ochoty na przyjacielskie pogaduszki. Nikt inny nie przychodził mu do głowy.

Utracona niewinnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz