17 - kolacja cz.I

1.2K 91 76
                                    


Amity

Minęło trochę czasu już od balu. Zbliżają się powoli święta, a co z tym idzie - kolacja z moimi rodzicami.
Taak... niestety, to wydarzenie zbliża się nieubłaganie, a ja nie jestem na to gotowa. Luz tym bardziej. Ustaliliśmy już ponownie jak będzie to wszystko przebiegać, i tym razem Luz ma przyjść do mnie już rano. Rodzice mają być akurat na obiadzie, więc chyba tym razem się wyrobimy. Miejmy nadzieję.

Odłożyłam pamiętnik na miejsce, po raz kolejny wzdychając i rozmyślając, co znowu pójdzie nie tak.
Już wczoraj myślałam nad wszystkimi strasznymi sytuacjami, które mogą się zadziać podczas kolacji.
Czemu ja się tak głupio stresuje?! Przecież to jest idiotyczne! To tylko kolacja, Amity! Taak...kolacja, od której będzie zależeć czy nadal Luz pozostanie dla ciebie kimś bliskim czy będziesz musiała ją odrzucić. Naprawdę nie chcę, aby coś się złego stało... Chyba jeszcze nigdy się tak nie stresowałam.

- Hej Mittens, schodzisz na kolację? - zapytała Emira, wchodząc do mojego pokoju.

- Nie jestem chyba głodna....

- Stres?

Pokiwałam twierdząco głową. Naprawdę stresowałam się jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Nawet przed balem nie byłam aż ta zestresowana.

- Dobrze wiesz jak zawsze to się kończy...- westchnęłam, patrząc na obraz za oknem.

- Nooo...a może teraz będzie inaczej? Razem z Luz przećwiczyłyście to już po kilkanaście razy, to po prostu musi się udać! A poza tym z Edriciem stwierdziliśmy, że jeśli rodzice się zgodzą na to, abyś przyjaźniła się z Luz to namówimy ich na zwierzaka!

- Wy chyba serio żyjecie w innym świecie - pokręciłam głową i zaśmiałam się cicho.

- Dobra, a teraz lepiej się już zbieraj do snu - zielonowłosa poczochrała mi włosy - jutro ważny dzień.

- Dobranoc.

- Branoc! - Emira wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą.

Jutrzejszy dzień jest najważniejszym dniem mojego życia. Za nic w świecie nie mogę tego zepsuć.
Nie mogę i już!

Następnego dnia poziom mojego stresu się ani trochę nie zmniejszył. Już od rana chodziłam w zgryzocie, a w dodatku zaspałam przez, co śniadanie aktualnie jadłam jeszcze w pidżamie i w nieuczesanych włosach.
Leniwie grzebałam w misce z płatkami przy okazji, bawiąc się moją gumką do włosów, gdy nagle mój przedmiot rozrywki zabrał mi Edric.

- Coś ty taka nieprzytomna Mitty? - chłopak stanął naprzeciw mnie.

- Po prostu oddaj mi gumkę - wstałam od stołu próbując chwycić gumkę jednak Edric podniósł rękę wysoko w górę przez co nie dosięgałam - Edric!

- Znowu bawimy się w męczenie Amity? - Emira przechwyciła gumkę do włosów, odbiegając w głąb salonu.

- To nie jest śmieszne! - pobiegłam za siostrą jednak  drogę zagrodził mi Edric który mnie przytrzymał - nie przestaniemy, dopóki się nie uśmiechniesz! - zielonowłosy podniósł mnie do góry i położył mnie na barana tak jak to robił, gdy byłam mała - co powiesz na atak na siostrę?

- Eh...niech wam będzie - delikatnie uśmiechnęłam się pod nosem.

Edric ruszył w stronę Emiry i gdy byliśmy tuż obok niej w końcu mogłam dosięgnąć gumki, jednak nie było to łatwe ze względu na to, że Emira cały czas robiła sprytne uniki.
Przez cały czas śmialiśmy się i genialiśmy po całym salonie.
W końcu po piętnastu minutach takiej zabawy padliśmy zmęczeni i roześmiani na kanapę.

Lumity ~ Artist Soul Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz