Najgorszy koszmar w moim życiu

2 0 0
                                    

Wróciłam ze szkoły, ale gdy byłam już w mieszkaniu, wszystko było strasznie ciemne.

Nikogo nie było w domu więc pomyślałam, że może poszli na zakupy lub coś.

Zapaliłam światło w pokoju. Żarówka się świeciła, ale jednocześnie niczego nie oświetlała.

W tym momencie zaczęłam się trochę bać. Poszłam do drugiego pokoju, do kuchni i na korytarz. Wszędzie to samo.

Wróciłam do pokoju i zobaczyłam że na moim krześle wisi czerwona suknia. Wyglądała jak przygotowana na jakąś ważną imprezę (typu studniówka czy coś w tym stylu).

Pomyślałam, że jest strasznie brzydka i na sto procent to nie ja ją kupiłam, gdyż mam lepszy gust.

Chciałam odwiesić ją do szafy, ale gdy tak na nią patrzyłam to czułam jakby coś za mną stało.

Odwróciłam się, ale nic tam nie było.

Poszłam do drugiego pokoju. Na samym środku stało krzesło obrotowe i dwie duże roślinki w doniczkach.

To było trochę podejrzane, gdyż jedna z roślinek stoi zazwyczaj przed szafą, a gdyby mama czegoś w niej szukała to by odłożyła roślinkę na miejsce.

Krzesło się cały czas dziwnie ruszało.

Bałam się, ale postanowiłam odstawić te rzeczy na ich miejsca. Jednak gdy spróbowałam podnieść krzesło, coś próbowało mnie powstrzymać z całej siły.

Myślałam, że to tylko paraliżujący strach, ale to coś trzymało moje ręce i próbowało odciągnąć je od tych rzeczy.

Wyciągnęłam telefon i próbowałam znaleźć jakieś porady na powstrzymanie strachu, ale im więcej o tym czytałam, tym bardziej się bałam.

Wybiegłam z pokoju na korytarz i próbowałam otworzyć drzwi wejściowe, ale coś zaczęło mnie ciągnąć w głąb mieszkania.

Robiłam wszystko co mogłam, ale trudno było mi się ruszyć chociaż troszeczkę.

Chciałam zadzwonić do mamy, ale moje dłonie były tak lodowate, że palce mi zdrewniały i nie mogłam nic nimi zrobić.

Zadzwoniłam przez przypadek do innej osoby i poczułam się strasznie głupio. Jak mogłam popełnić błąd w takiej sytuacji?!

Pomyślałam, że muszę być jakaś głupia czy coś (ach te negatywne, destrukcyjne myśli). Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam jak ciemno jest w moim pokoju.

Nie mogłam pozwolić, żeby ta siła mnie tam wciągnęła.

Próbowałam ponownie otworzyć drzwi. Próbowałam krzyczeć, ale szybko zorientowałam się, że to kolejny głupi pomysł.

Na sto procent sąsiedzi by się przerazili i zadzwonili po policję. A po co? Przecież to znowu ten głupi wieczorny atak paniki, gdy zostaję sama w domu. Zawsze tak jest. Za każdym razem. Po co to tak wyolbrzymiam? (Więcej negatywności yeeeeey)

Otworzyłam drzwi i wybiegłam z mieszkania.

Ta siła, która mnie trzymała nagle zniknęła w ułamek sekundy po opuszczeniu mieszkania. Przez to prawie się przewróciłam na twarz.

Zauważyłam, że jestem w samej piżamie więc chciałam wrócić i się przebrać. Przez ten cały czas słyszałam głos czytający porady z internetu.

Chciałam zamknąć drzwi do mieszkania, ale nie mogłam. Otwierały się coraz szerzej i szerzej z każdą sekundą.

Mama nie odbierała telefonu.

Chciałam coś powiedzieć, aby dodać sobie otuchy i jakoś podsumować swoją sytuację, ale ta siła wróciła zatrzymując słowa w moim gardle.

Nie mogłam zrobić nic.

Nagle głos wypowiedział poradę, abym nazwała swój lęk, przez co go zrozumiem i pokonam (to jest prawdziwa porada do radzenia sobie z trudnymi emocjami, nazwać swoje uczucie, zrozumieć je i odpuścić).

Nie wiedziałam jednak jak nazwać ten lęk więc po prostu pomyślałam o czymś co jest bardzo dla mnie straszne.

Sądziłam, że na klatce schodowej byłam bezpieczna. Było tam ciemniej niż w mieszkaniu, ale bezpieczniej (zawsze gdy mam atak paniki po zostaniu samej - wolę siedzieć na dworze niezależnie od pory dnia. Po prostu wtedy czuję się o wiele bezpieczniej).

Cały czas próbowałam wykrztusić z siebie jakiejkolwiek słowa nazywające mój strach.

Zebrałam w sobie na tyle siły, aby krzyknąć ,,Krwawa Mary". Moje starania plus siła która mnie powstrzymywała spowodowały, że wcale nie brzmiało to jak krzyk, a raczej cichy, zachrypnięty szept (i przy okazji zdarłam sobie gardło).

Brzmiało to jakbym strasznie cierpiała i odczuwała ogromny ból, ale nie było to prawdą. Czułam się całkiem dobrze pomijając wszechogarniającymnie strach.

Usłyszałam głośny trzask. Ta siła znowu zniknęła. Drzwi były zamknięte.

Zbiegłam po schodach, aby wydostać się z tego piekła, ale wtedy znowu pomyślałam, że nie mogę przecież wyjść w piżamie (walić, że kiedyś już tak zrobiłam i nic w sumie się nie stało). Chciałam ponownie wrócić na górę.

Zauważyłam jednak, że drzwi do klatki schodowej są uchylone i ktoś je trzyma stojąc na zewnątrz. Osoba ta z kimś rozmawiała.

Poczułam jak coś pcha mnie w stronę tych drzwi, abym je otworzyła szerzej. Nie była to jakaś bardzo mocna siła, ale byłam zbyt zmęczona, aby stawić jakikolwiek opór.

Z dworu słychać było deszcz, lecz nic nie widziałam gdyż oślepiało mnie białe światło.

Odwróciłam się i zobaczyłam mojego kuzyna. Chciał mnie przestraszyć, ale jakoś cały mój lęk minął. Nie bałam się już.

Gdy zobaczyłam w końcu co jest na dworze, deszcz, słońce - poczułam się spokojnie i bezpiecznie.

Osobą, która stała za drzwiami był mój wujek.

I wtedy znowu wszystko się stoczyło. Gdy mnie zauważył, zaczął mówić, że jestem głupia i niewychowana, i wszyscy ludzie mieszkający tutaj są głupi i niewychowany i odszedł.

Zaczęłam płakać, bo znowu zostałam sama. Moja ostatnia nadzieja zniknęła.

Drzwi od klatki zatrzasnęły się, a ja stałam patrząc się przez szybę na świat bojąc się odwrócić, bo wiedziałam, że tym razem coś na pewno za mną stoi.

W tym momencie zmusiłam się aby wstać. Uważałam, że jeśli tego nie zrobię, nie wymuszę obudzenia się - zostanę w tym koszmarze już na zawsze.

Fuck, piszę to po północy i płaczę. Przypomnienie sobie tego całego strachu powoduje u mnie kolejny atak paniki. Chyba dzisiaj nie zasnę...

Alec's DreamWorldWhere stories live. Discover now